Co to znaczy: czuwać?
Nawet z wielości różnych chrześcijańskich „wigilii”, jakie praktykowano w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, została tylko jedna – poprzedzająca Boże Narodzenia. A i tak chyba więcej dziś już w niej tradycji, świeckości niż wewnętrznego pragnienia doświadczenia obecności Pana. Nie czekamy na Niego. Nie mamy na to czasu…
Tymczasem gdyby chcieć sięgnąć po grecki oryginał czytanego dziś fragmentu Ewangelii, znaleźlibyśmy aż trzy czasowniki oddające głęboki sens Chrystusowego wołania. Podstawowym znaczeniem pierwszego z nich – „blepete” – jest „patrzeć”, drugiego – „agrypneite” – „nie spać”, „mieć oczy szeroko otwarte” i „gregoreite” – „czuwać”. Można powiedzieć, że wielość użytych określeń sumuje się, a przez to zwielokrotnia sens i intensywność Jezusowego przynaglenia. Potrzeba czuwania jawi się jako jedna z fundamentalnych postaw chrześcijanina. Czuwanie zmusza do aktywności, podwyższonej wrażliwości. Czuwanie nie może być biernością, marazmem. Ma być dynamizmem wypełniającym po brzegi całe życie!
Doskonale rozumiał to św. Jan Paweł II. Podczas pamiętnej katechezy wygłoszonej przed Apelem Jasnogórskim 18 czerwca 1983 r. zastanawiał się wspólnie z młodymi, co znaczy: czuwać? Warto wrócić do tych, po części zapomnianych już dziś, słów. Mówił wtedy: „Czuwam, to znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszać, zepchnąć na dalszy plan. Nie. Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy się łatwo z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza jeżeli tak postępują inni […]. Czuwam – to znaczy dalej: dostrzegam drugiego. Nie zamykam się w sobie, w ciasnym podwórku własnych interesów czy też nawet własnych osądów. Czuwam – to znaczy: miłość bliźniego; to znaczy: podstawowa międzyludzka solidarność […]. Czuwam – to znaczy także: czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje”.
Czy wypowiadając powyższe słowa, Papież Polak wiedział, że po 34 latach nie stracą nic ze swojej aktualności? Trudno powiedzieć. W XXI w. okopaliśmy się w naszych domach – twierdzach, oplecionych kablami dostarczającymi prąd, internet, a przez nie tanią rozrywkę i złudne przekonanie o łączności ze światem. Przekonani, że „każdy ma swoją prawdę”, a ocena moralna czynów – jak pokazały badania statystyczne przeprowadzone niedawno w diecezji – dla ogromnej liczby respondentów „zależy od sytuacji”, nie chcemy dostrzec, jak erodują sumienia. Wpatrzeni w migoczące ekrany smartfonów coraz częściej gubimy więź z innymi, stając się zbiorem nieprzekraczalnych samotności… Ile jeszcze tak da się żyć?
Adwentowy komunikat jest bardzo jasny: obudźcie się! Miejcie oczy szeroko otwarte! Rozejrzyjcie się wokół siebie. Obudźcie sumienia! O takie życie wam chodzi? Takiego szczęścia pragniecie? Takiej Polski chcecie?…
Obudźcie się! Dopóki jest czas. Pan jest blisko.
Ks. Paweł Siedlanowski