Kultura
Źródło: MD
Źródło: MD

Wieczór wspomnień

​W piątek 8 grudnia w Archiwum Państwowym w Siedlcach odbyła się podwójna impreza: promocja „Dziennika” pochodzącej ze znanej rodziny prawniczej 20-lecia międzywojennego nauczycielki „Królówki” - Haliny Berezy, a także wieczór wspomnień Towarzystwa Miłośników Podlasia.

Te dwa wydarzenia połączyła osoba sędziego Witolda Oknińskiego, który opracował pamiętniki znanej siedlczanki, a w przeszłości był prezesem TMP. Zebranych w czytelni AP powitał dyrektor dr Grzegorz Welik. Wśród gości nie mogło zabraknąć Stefanii Egierszdorff, która przekazała zapiski swojej ciotki do opracowania. H. Bereza przyszła na świat w 1883 r. w Siedlcach, gdzie spędziła prawie całe życie i zmarła w 1974 r. Po ukończeniu studiów w Paryżu była nauczycielką m.in. w szkole Jadwigi Michałowskiej-Barszczewskiej, a później, po upaństwowieniu placówki, w Gimnazjum im. Królowej Jadwigi.

Publikacja „Dzienników” to zasługa sędziego Witolda Oknińskiego, który od lat bada dzieje siedleckiego wymiaru sprawiedliwości, czego owocem są kolejne prace o jego przedstawicielach. Wprawdzie H. Bereza prawnikiem nie była, ale jej ojciec Stanisław Bereza to znany w 20-leciu międzywojennym adwokat przysięgły, a dziadek Wincenty Bereza prokurator Trybunału Cywilnego w Siedlcach. – Przy okazji pracy nad książką Agnieszki Chrzanowskiej „Tęsknota za Siedlcami” poznałem S. Egierszdorff, która, widząc, iż siedleckie AP jest skuteczne i potrafiło wydać publikację związaną z jej rodziną, zaufała mi i przekazała zapiski H. Berezy. Pokazałem je dyrektorowi AP, który zdecydował, że materiał nadaje się do druku – opowiadał sędzia Okniński, nie ukrywając, iż praca nad publikacją była dość mozolna. – Rękopis znajdował się na luźnych kartkach i trochę czasu zajęło mi rozszyfrowanie pisma. Przyznam, iż były pewne trudności, ale udało się nam je pokonać. Natomiast tam, gdzie nie potrafiliśmy odczytać tego, co napisała autorka, po prostu postawiliśmy znak zapytania lub wielokropek – dodał.

 

Cenny materiał nie tylko dla historyków

Jak podkreślił W. Okniński, pamiętnik H. Berezy nie jest klasycznym przykładem tego typu twórczości. Są to raczej zapiski z codzienności czynione na użytek własny lub co najwyżej przyszłych pokoleń. Rozpoczynają się wpisami dotyczącymi 1900 r., kiedy autorka miała 17 lat i była nauczycielką na pensji w Warszawie, a kończą się na początku 1940 r., a więc już w okresie drugiej okupacji niemieckiej. „Dziennik” obrazuje przede wszystkim życie rodzinne, ale też kulturalne i towarzyskie miasta, środowiska nauczycielskiego i prawniczego. – Wiele miejsca poświęca też „Królówce”, wystawianym tam przedstawieniom, opisuje przebieg matury, wymienia nazwiska uczennic. Zapiski te mają dość emocjonalny charakter. Nie są to jednak obszerne notatki. Czasami to zaledwie jedno zdanie, ale jakże istotne – mówił sędzia Okniński. Autorka opisuje również wydarzenia dziejące się w Polsce w pierwszych dekadach XX w., jak np. zamach majowy, śmierć Piłsudskiego, ale też przybliża, jak obchodzono w Siedlcach święta państwowe. – Uważam, że to cenny materiał dla historyka i bardzo się cieszę, że udało się wydać kolejną publikację – podsumował W. Okniński.

G. Welik przypomniał, że H. Bereza chętnie uczestniczyła w życiu kulturalnym. – Była zawołaną tancerką. Widziała prawie wszystkie spektakle w Siedlcach. Tworzyła je. Miała możliwość podziwiania na scenach w Warszawie czy Krakowie popularnych w tamtych latach aktorów. Ich nazwiska można znaleźć w przypisach znajdujących się w publikacji – zaznaczył dyrektor AP w Siedlcach.

Tekst dziennika został wzbogacony dokumentami, drukami ulotnymi i fotografiami z rodzinnego archiwum autorki, które znajduje się w zasobie siedleckiego AP.

 

Najpierw walizeczka, potem ciocia

Głos zabrała też S. Egierszdorff. – Ja, niestety, nie przedarłam się przez ten dziennik. Zaczęłam, ale było to tak lakonicznie napisane, że nie byłam w stanie dokończyć. Natomiast pana sędziego intuicja nie zawiodła, dzięki czemu mamy bardzo dobrą lekturę – pochwaliła pracę W. Oknińskiego. S. Egierszdorff opowiedziała też o swojej ciotce. – Znałam ją od wczesnego dzieciństwa i była dla mnie osobą bardzo ważną. Kiedy odwiedzała nas w Warszawie, ożywiała atmosferę w domu. Była osobą bardzo otwartą, kontaktową, życzliwą dla wszystkich. Zawsze opowiadała o tym, co dzieje się w Siedlcach. Kiedy już była starsza, ze względu na jej stan zdrowia wizyty stały się rzadsze. Pamiętam, że gdy miała do nas przyjechać, pierwsza w naszym domu zjawiała się jej walizka wysłana pocztą, a dopiero potem sama ciocia – wspominała pani Stefania, zdradzając, iż H. Bereza miała zwyczaj liczenia kroków. – Od naszego domu do baru mlecznego było 700 kroków, a na pocztę nieco więcej. Tak sobie ułatwiała i organizowała życie – dodała. S. Egierszdorff powiedziała także, iż jej ciotka powtarzała, że nie boi się śmierci, bo wreszcie będzie mogła spotkać się ze swoimi najbliższymi, którzy już odeszli z tego świata. – Wierzę, iż tak jest. A ona sama może nawet jest świadkiem dzisiejszej tak uroczystej chwili – zaznaczyła krewna autorki „Dzienników”.

 

Miłośnicy Podlasia

Dalsza część spotkania poświęcona była TMP. Powstało ono w 1956 r. i zajmowało się działalnością naukowa i popularyzatorską. Jednak z czasem inicjatywa ta właściwie zamarła. W 1987 r. grupa młodych ludzi reanimowała TMP, nadając mu nowe oblicze. Pod koniec lat 80 towarzystwo prowadziło ożywioną działalność przede wszystkim w obszarze kultury niezależnej od oficjalnego obiegu. Organizowało koncerty, pokazy filmowe, których z powodu cenzury nie można było obejrzeć w kinie, a także spotkania z historykami i literatami – ludźmi znanymi głównie z podziemnego obiegu. TMP przyczyniło się do odbudowy kopca Józefa Piłsudskiego w Majówce – Zawadach oraz pomnika marszałka w Siedlcach. Siedzibą towarzystwa było kierowane wówczas przez dr Urszulę Głowacką-Maksymiuk AP w Siedlcach. Z TMP związani byli m.in. obecny minister energii Krzysztof Tchórzewski, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, wiceprezes Agencji Rezerw Materiałowych Przemysław Maksymiuk, dziennikarz Stanisław Jastrzębski, dyrektor Archiwum Akt Nowych dr Tadeusz Krawczak, dyrektor siedleckiego AP dr G. Welik. Znaczna część członków odnowionej w 1987 r. organizacji związana była wcześniej z antykomunistyczną opozycją.

 

O kopcu, cenzurze i ówczesnej władzy

– Pod względem treści dzisiejsze spotkanie niewiele różni się od tych, które odbywały się 30 lat temu. Jest jednak pewien szczegół: na sali nie ma funkcjonariuszy SB, którzy najpierw bili najgłośniej brawo, a potem pisali wnioski np. o relegację ze studiów, wyrzucenie z pracy, a nawet o odebranie paszportu – podkreślił prezes TMP P. Maksymiuk. – Mimo to bardzo dobrze wspominam tamten czas – dodał, dziękując prezesowi W. Oknińskiemu za to, że roztaczał nad członkami stowarzyszenia parasol ochronny.

O odbudowie kopca Piłsudskiego opowiedział Karol Chajewski, pracownik Mostostalu. Zatrudnieni w przedsiębiorstwie ludzie podjęli inicjatywę odnowienia kopca poświęconego marszałkowi. – Żeby móc działać legalnie, utworzyliśmy w Mostostalu oddział TMP. Dyrektor Jonek zgodził się wypożyczać nam na soboty sprzęt, dzięki któremu mogliśmy usypać kopiec. Kiedy skończyliśmy, stwierdziliśmy, że trochę za daleko jeździć nam 25 km na różne uroczystości, które tam się odbywały. I tak narodził się pomysł budowy pomnika Piłsudskiego w Siedlcach, na który zbieraliśmy pieniądze, a konkretnie zrobili to klerycy naszego seminarium podczas Mszy św. odbywającej się 3 maja. Pamiętam też rozgrywki z ówczesnymi władzami miasta o to, gdzie pomnik ma stanąć. Proponowano nam skwer przy dworcu PKP, na co nie chcieliśmy się zgodzić. Zasugerowałem plac przy gmachu partii – wspominał.

Działalność TMP wspominali też m.in. Sławomir Musiej, Edward Kopówka, G. Welik, rysownik satyryczny Mirosław Andrzejewski, S. Jastrzębski. – Na początku z władzą układało nam się dobrze. Napisaliśmy wniosek o dotację, którą nam przyznano, nie pytając nawet na co. Współpraca układała się idealnie do momentu pewnego wywiadu, który ukazał się w podziemnym piśmie „Grizzly”. Wraz z P. Maksymiukiem opowiadaliśmy dziennikarzowi, jak to rozpowszechniamy w Siedlcach kulturę niezależną. W pewnym momencie redaktor zapytał nas: „A co na to władza?”. Na to Przemek odpowiedział: „A władza nic, jeszcze daje na to pieniądze”. Jak się nietrudno domyślić, już więcej nie dostaliśmy ani grosza – opowiadał S. Jastrzębski.

28 maja 1990 r. – po trzech latach działalności – wybrany 25 kwietnia 1987 r. zarząd TMP złożył swe funkcje. Jednak związane z towarzystwem osoby do dziś pełnią mniej lub bardziej znaczące funkcje państwowe czy społeczne. „Sprawdziły się zatem słowa wypowiedziane w 1988 r. przez jednego z wiceprezesów TMP, prezentującego reporterowi czasopisma studentów i absolwentów uczelni warszawskich „Grizzly” założenia programowe towarzystwa: «To, co robię (…), to najczystszej wody model pozytywistyczny, model, który już raz zdał egzamin. Legalne stowarzyszenia sprzed I wojny światowej przetrwały do okresu niepodległości i dzięki temu w momencie, gdy wreszcie nadeszła, nie było próżni. Działający w nich ludzie nabyli doświadczeń, które później, w niepodległym już państwie, bardzo się przydały»” – czytamy w tzw. jednodniówce, którą specjalnie z okazji wieczoru wspomnień przygotował P. Maksymiuk i którą otrzymali wszyscy uczestnicy spotkania.

MD