Kościół
Źródło: ARCHIWUM PRYWATNE
Źródło: ARCHIWUM PRYWATNE

Droga… do nawrócenia

Zrozumiałem, że jestem potworem. Bo zrobiłem coś karygodnego: w swoim sercu zabiłem własną matkę. Tę, która gotowa była oddać za mnie życie. Kiedy to sobie uświadomiłem, zaczęło się moje nawrócenie - mówi Szalwa Markozaszwili. Gruzin, który ponad siedem lat temu przyjechał do Polski, a wkrótce zostanie kapłanem. Dzisiaj opowiada o tym, jak Bóg zmienił jego życie.

Do Polski przyjechał w 2010 r., mając 15 lat. Nad Wisłę ściągnął go wujek, który ukończył warszawskie międzynarodowe seminarium misyjne Redemptoris Mater, przygotowujące kapłanów dla ekip ewangelizacyjnych Drogi Neokatechumenalnej, ale też całego Kościoła. Najpierw Szalwa rozpoczął naukę w liceum ogólnokształcącym dla Polaków ze Wschodu. Tam w 2013 r. zdał maturę. Następnie wstąpił do tego samego seminarium co jego wuj. Czym różni się ono od innych? Przede wszystkim tym, że kandydat musi być gotowy pójść wszędzie, gdzie pośle go Kościół, być na DN, w której - dzięki wspólnocie - dorasta i przygotowuje się do kapłaństwa.

Powinien być także przygotowany na wyjazd nawet w najodleglejsze zakątki świata. Tak się złożyło, iż Szalwa wyjeżdżać nie musiał, gdyż na specjalnej konwiwencji wylosował Polskę. Obecnie skończył dwa lata filozofii i rok teologii. Zgodnie z regulaminem Redemptoris Mater w trakcie studiów seminaryjnych klerycy mają dwuletnią przerwę na czas praktyki duszpasterskiej. Uczestniczą wówczas w wędrownej ekipie ewangelizacyjnej lub pomagają proboszczowi pracującemu na trudnym terenie. Szalwa trafił do Siedlec, gdzie zapraszał na katechezy neokatechumenalne i opowiadał, jak Bóg działa w jego życiu. Oto świadectwo Szalwy.

 

On zachował to dziecko dla siebie

Moi rodzice należeli do wspólnoty DN w naszej gruzińskiej parafii. Kiedy mama była ze mną w ciąży, lekarze nie dawali zbyt wielkich szans, że urodzę się żywy. Mówili, iż możemy umrzeć obydwoje i sugerowali aborcję. Mama stanęła przed tragicznym wyborem: z jednej strony – wiara i przykazanie „nie zabijaj”, z drugiej – zagrożenie własnego życia. Bardzo to przeżywała, tym bardziej że na świecie byli już moi bracia i siostra. Wtedy mój dziadek poszedł do proboszcza i administratora apostolskiego w Gruzji, pytając, co robić. „Zaufajcie Panu, bo On wie, co dla nas najlepsze” – usłyszał.

Przez ostatnie miesiące mama praktycznie nic nie jadła i nie piła. Była bardzo słaba. Mimo to przyszedłem na świat.

Kiedy się urodziłem, dziadek powiedział: „Bóg zachował to dziecko dla siebie”. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł