Żywa pamięć
Po pratulińskim sanktuarium oprowadzają nie tylko miejscowi duszpasterze. Kilka lat temu dołączyli do nich mieszkańcy parafii. W nowej roli odnaleźli się bardzo szybko. - Ich zaangażowanie jest dla nas bardzo pomocne, ponieważ ruch pielgrzymkowy wzrasta z każdym rokiem - podkreśla ks. Paweł Tomaszewski, wikariusz parafii w Pratulinie. - Poza tym mieszkańcy czują klimat tego miejsca. Historia unitów towarzyszyła im od samego początku. Pamięć o męczeństwie jest tutaj ciągle żywa. Dzielenie się losami męczenników jest naszą misją - akcentuje, dodając, iż oprowadzanie po sanktuarium to radość, a nie tylko jeden z obowiązków.
W podobnym tonie wypowiadają się też Maria i Agnieszka. Obie panie zostały „zwerbowane” do oprowadzania podczas wizyty kolędowej.
– Zgodziłam się natychmiast, ale nie wiedziałam, jak to wszystko ma wyglądać; jak opowiadać o ludziach, którzy nie chcieli chodzić do cerkwi, choć ich przodkowie byli prawosławnymi – zaznacza Maria Nitychoruk. – Zaczęłam czytać na ten temat i robię to do dziś. Ciągle poszerzam swoją wiedzę, lubię patrzeć na historię oczami zwykłego człowieka, a nie przez pryzmat wielkich wydarzeń – uściśla.
Miejsce zobowiązuje
Pani Agnieszka jest rodowitą pratulinianką. Tu żyli jej pradziadkowie, dziadkowie i rodzice. – Pamiętam, że w drodze na pole często mijaliśmy miejsce pochówku męczenników. Babcia zawsze wtedy prosiła: „przeżegnaj się” i upewniała się, czy to zrobiłam. Lubiłam spacerować w pobliżu kościoła, chodziłam nad pobliski Bug. Nierzadko spotykałam wtedy przyjezdnych ludzi, którzy pytali mnie o naszych unitów. Moja wiedza nie była jednak zbyt wielka. W pewnym momencie poczułam wstyd i sięgnęłam po książkę o Pratulinie, która należała do mojej mamy. Potem w ruch poszły inne publikacje. Czytałam dla siebie. Później ksiądz zaprosił mnie do pomocy. Zgodziłam się, choć początki nie były łatwe. Uznałam jednak, że skoro tu mieszkam, to jestem zobowiązana do mówienia o bł. męczennikach – tłumaczy pani Agnieszka. ...
AWAW