Kultura
Źródło: LI
Źródło: LI

Muzyczna podróż

Ani stara, ani nowa jest tylko piosenka folkowa - mówił wokalista Starego Dobrego Małżeństwa Krzysztof Myszkowski. Nie musiał specjalnie przekonywać publiczności, która 24 lutego zebrała się w sali Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach.

Na koncert przyszli w większości starzy dobrzy fani repertuaru grupy - młodzi duchem wielbiciele muzyki, która nie zagłusza myśli, i tekstów, w których odnaleźć można siebie. I chociaż SDM zmieniło się bardzo w porównaniu do czasów, w których karmili się słowami jego piosenek, to wykonane przez obecny skład - Krzysztof Myszkowski, Roman Ziobro, Bolo Pietraszkiewicz - utwory brzmiały niezmiennie tak samo jak wiele lat temu. Początek wieczoru w towarzystwie SDM to muzyczny aperitif serwowany chyba z myślą o rozbudzeniu ciekawości - utwory niekoniecznie kojarzące się z ciepłem i harmonią, obnażające smutną prawdę o czasach, w których żyjemy: żądzy sławy, blichtru i pieniądza.

– Dzisiaj cisza nie ma żadnych szans. Stała się brudnym szumem, względnie szumnym brudem – komentował K. Myszkowski, zapowiadając piosenkę „Kompresja ciszy”. Z humorem, ale nie bez ironii przyznał, że utwory, które obecnie tworzy, stanowią melanż naturalnej ciekawości i poznawczej udręki, zaś proporcje między tymi dwom składnikami wyznacza i reguluje czas – „traumatolog życia”. Stwierdził też, że poprzez muzykę można próbować – choć odrobinę – skorygować otaczającą nas rzeczywistość. Poezja stanowiąca kanwę utworów to bogactwo sugestywnie nakreślonych archetypów. – To przepustka do świata i ludzi prawdziwszych niż samo życie, przerastających je – wyjawił między kolejnymi utworami.

 

Cudne manowce

Ukłonem w stronę słuchaczy było sięgnięcie do sprawdzonego repertuaru. Takie utwory, jak „Cudne manowce”, „Wrzosowiska”, „Z nim będziesz szczęśliwsza”, „Jest już za późno, nie jest za późno” czy „Madame” – wyśpiewane zostały wspólnie.

– Nie wiem, co powiedzieć, by wyrazić zachwyt i wdzięczność dla wiernego przy nas trwania – zwrócił się do publiczności wokalista SDM, nie kryjąc, że nad wazeliniarstwo przedkłada obdarowywanie innych piosenką. W krótkich monologach przywołał anegdoty dotyczące okoliczności powstania bądź wykonania niektórych utworów. K. Myszkowski wspomniał postaci piewców słowa, których wiersze śpiewa SDM, m.in. Edwarda Stachurę czy Wojtka Belona. Przypomniał też kilka ważnych prawd. – Mądrość gada ciszą, czai się między słowami, pomiędzy dźwiękami. Generalnie mądrość się czai, zwłaszcza obecnie, w czasach dość dziwacznych specyficznych. Szkoda, że my wszyscy – bez wyjątków na co dzień i od święta – zapominamy od tej ciszy… A to naprawdę – oprócz błękitnego powietrza, świeżego powietrza, czystej wody i równie czystych rąk – najlepsza rzecz, jaka może nam się jeszcze przytrafić. Tylko cisza może ocalić w nas resztki naszej wolnej woli, resztki naszych wolnych wyborów – było nie było fundamenty godności, refleksji i najprawdziwszego szczęścia. I tego szczęścia, ciszy i trafnych wyborów płynących z wolnej woli wam życzę – mówił.

 

Czekając na nowe piosenki

Na finiszu koncertu K. Myszkowski, sygnalizując nowości w repertuarze SDM, które nie zdążyły się jeszcze zestarzeć albo po prostu wpaść w ucho fanom, stwierdził: – Nowe piosenki są jak nowy ląd: trzeba do nich dopłynąć, dolecieć, dojść, by je dobrze poznać, polubić, pokochać – albo i nie. Absolutnie nie podzielam opinii, że poważamy i szanujemy tylko te pieśni, które znamy. To oczywista manipulacja i alibi dla leniwych – dodał z ukłonem wobec widowni, dziękując za wierność i cierpliwość.

Kalejdoskopem twórczej drogi SDM jest bez wątpienia album zatytułowany „Memorabilia”, na którym tego wieczoru, bezpośrednio po koncercie członkowie grupy składali autografy, uprzedzając nowość – płytę noszącą tytuł „Blizny czasu”. Ukaże się ona 8 marca.

LA