Między domem a niebem
Czuwanie odbyło się 9 marca. Rozpoczęło się jak zwykle od Apelu Jasnogórskiego i dziesiątka różańca. Kolejnym punktem programu była konferencja wygłoszona przez muzyków z Porozumienia. Jako pierwszy zabrał głos Łukasz. - Mogę być ojcem tylko dlatego, że wpatruję się w Boga. Inaczej się nie da. Mam 38 lat, wspaniała żonę i sześcioro dzieci, w tym dwoje w niebie. Bóg uratował mnie właśnie przez małżeństwo. Przez dług czas mój obraz ojca był mocno skrzywiony. Odkąd pamiętam, nasz tato ciągle wyjeżdżał. Taką miał pracę. Bardzo odczuwaliśmy jego brak. Mną szybko zajęli się koledzy.
Wszedłem w specyficzną kulturę, były narkotyki, różne związki, wyjazdy na trasy koncertowe. Kiedyś znalazłem się na spotkaniu, na którym modlono się o wylanie Ducha Świętego. Ja nie doświadczyłem niczego szczególnego. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiałem, że również zostałem dotknięty łaską. Duch uzdolnił mnie do życia w małżeństwie i rodzinie. Nic, czego teraz doświadczam, nie jest moim wysiłkiem, ale Jego łaską. To On pomógł nam przejść przez śmierci dzieci. W grudniu nieśliśmy z żoną trumienkę z 17-tygodniowym martwym Joachimem. Nie rozumiałem, dlaczego odszedł. Przeżyliśmy to wszystko dzięki mocy Boga, On dał nam siłę – opowiadał Łukasz.
Zapłacę i zapominam
W drugiej części Łukasz wspominał o swoich dawnych relacjach z ojcem. Nie było kolorowo.
– Koledzy nauczyli mnie nienawiści do taty. To był 2000 r. Pojechałem za dziewczyną na studia. Wcześniej do niej wydzwaniałem. Ceny za połączenia były wtedy nieporównywalnie większe niż dziś. Za wszystko płacił – oczywiście – mój tata. Pamiętam rachunek, który opiewał na ogromną kwotę. Ojciec przyjeżdżał wtedy do domu na weekendy. Aby się z nim nie spotkać, uciekłem. Wykombinowałem, że wrócę dopiero w poniedziałek rano, kiedy on już sobie pojedzie. Wszedłem do domu i… natknąłem się na ojca. Okazało się, że wziął krótki urlop. Schowałem się w pokoju. Kiedy wyszedłem, zobaczyłem, że stoi pod drzwiami. Usiedliśmy razem. Poczułem się jak bankrut. Przyznałem się do wszystkiego, powiedziałem o problemach, jakie wtedy miałem. Tato stwierdził tylko: „Jestem na tyle parszywy, że nie chciałeś przyjść, pogadać i uczciwie przyznać, że wali ci się życie? Zapłacę twoje rachunki i zapominam o tym. Więcej tego nie rób”. Potem wstał i odszedł. Nigdy mi tego nie wypomniał. Ja bardzo długo nie chciałem przyjmować wszystkiego, co pragnął mi dać, nie chciałem zrozumieć jego trudnej historii życia. Poproś dziś Jezusa, by pozwolił ci spojrzeć na swoich rodziców bez oceniania i oskarżeń – apelował Łukasz.
Katecheza od trzylatka
Głos zabrał także Szymon. Najpierw wspominał o tym, co usłyszał od znajomego zakonnika, który prowadził katechezę dla kilkuletnich dzieci. Zaniepokoił go chłopczyk, który nie potrafił odmawiać modlitwy „Ojcze nasz”. Okazało się, że nie mógł jej wypowiedzieć, bo jego tato pił i bił matkę. Słowo „ojciec” kojarzyło mu się ze strachem i przemocą.
– Nasz obraz Boga nie bierze się z niczego; najczęściej patrzymy na Niego tak, jak na swojego ziemskiego ojca. Nasze doświadczenie z domu przekłada się na sferę ducha. W Bogu można widzieć m.in. policjanta, demiurga lub sługę. Nasiąkamy złymi doświadczeniami, a potem nie umiemy zobaczyć, że Bóg jest czystą miłością. Dodatkowo odciąga nas od Niego także grzech. Szatan nieustannie wmawia, że Bóg nas nie kocha i że my musimy najpierw zasłużyć na Jego miłość. Największą katechezę o Bogu dał mi mój trzyletni syn. Pamiętam, jak go skrzyczałem; zdecydowanie za mocno zareagowałem na jego psoty. Uciekł wystraszony do swojego pokoju. Poszedłem za nim i zacząłem mu wszystko tłumaczyć, przeprosiłem za moje zachowanie. On tylko na mnie popatrzył i zapytał: „Tatusiu, pobawimy się?”. Zapomniał o wszystkim, momentalnie przeskoczył w inny tryb. Bóg robi tak samo z naszymi grzechami. Walczcie o dobrą relację z Ojcem, który jest w niebie – zachęcał Szymon.
Swoim doświadczeniem dzielił się także Daniel. Poszczególne świadectwa były przeplatane utworami Porozumienia.
Droga miłości
Po północy młodzi wzięli udział we Mszy św. Kazanie wygłosił ks. Łukasz Kałaska. Przypominał, że w Starym Testamencie uważano, że ojciec jest osobą, która nadaje dziecku tożsamość.
– Podobnie jest z Bogiem. On nam mówi, kim mamy być. On chce wypełniać nasze życie. Doświadczamy Jego miłości w sakramencie pokuty; jako dzieci Boże codziennie powinniśmy chodzić w Jego obecności – głosił ks. Łukasz.
Po Eucharystii odbyła się droga krzyżowa. Nabożeństwo poprowadziły siostry pasjonistki z Siedlec. Rozważania mówiły o miłości Boga do człowieka; każda ze stacji kończyła się słowami: „Cenny jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję” (Iz 43,4).
Po nabożeństwie uczestnicy wysłuchali świadectwa s. Doroty. Pasjonistka opowiedziała najpierw o założycielce zgromadzenia Marii Magdalenie Frescobaldi Capponi, która po stracie trzech córek, otwierając się na miłość Boga, poświeciła swoje życie kobietom ulicy.
– Przyjęła je pod swój dach, uczyła pracy i życia, a nade wszystko darzyła przebaczeniem i miłością, które czerpała od Chrystusa Ukrzyżowanego. Wiele z nich stało się kochającymi matkami i oddanymi żonami, niektóre zapragnęły poświęcić swoje życie Chrystusowi, odpowiadając miłością na Jego miłość; i tak nawrócone dziewczęta ulicy stały się pierwszymi członkiniami zgromadzenia sióstr pasjonistek św. Pawła od Krzyża, co jest świadectwem przemieniającej mocy Bożego Miłosierdzia – opowiadała s. Dorota.
Potem podzieliła się swoim świadectwem. – Początkowo Bóg był dla mnie kimś obcym i dalekim. Poprzez różne doświadczenia, mimo swej ludzkiej słabości, ograniczeń i grzechu, odkryłam Boga, który mnie nie odrzucił i nie potępił, który z miłością pochylił się nade mną, nadając sens mojemu życiu. Uleczył we mnie to, co było chore i zranione. Choć wcześniej marzyłam o rodzinie, mężu i dzieciach, to jednak doświadczenie przebaczającej i wyzwalającej miłości Boga było we mnie tak silne, że postanowiłam odpowiedzieć na miłość Chrystusa, wstępując do Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek św. Pawła od Krzyża. Dziś, gdybym miała wybierać po raz kolejny, znów wybrałabym zgromadzenie. Jestem szczęśliwą pasjonistką i za to codziennie dziękuję Bogu – mówiła s. Dorota.
Czuwanie zakończyło się krótką adoracją Najświętszego Sakramentu. Kolejne już 13 kwietnia. Gościem spotkania będą Monika i Marcin Gomułkowie (bardziej znani jako „Gomułeczki”). To małżeństwo, które prowadzi bloga „Początek wieczności”. Opowiedzą o relacjach damsko-męskich. Przyłączamy się do organizatorów i również zapraszamy!
AWAW