Powiedz grzesznikom…
Lubię opowiadanie zamieszczone obok. Bardzo sugestywne, dedykowana dzieciom, ale przecież mające głębokie potwierdzenie w życiowym doświadczeniu każdego z nas. Nic tak mocno nie jest w stanie sparaliżować człowieka jak grzech. Doskonale byli tego świadomi funkcjonariusze peerelowskich służb bezpieczeństwa, którzy na nim budowali - z jakąś wręcz demoniczną skutecznością - cały zbrodniczy system. Tak trzymano w szachu ludzi różnych stanów i profesji.
Wystarczyło pokazać fotografię dokumentującą zdradę męża bądź żony, dowód na znajomość (nieprawomyślnych w owym czasie) odmiennych preferencji seksualnych delikwenta, hołdowania jakimś nałogom, ujawnić kłamstewka, wątpliwe moralnie zamiłowania mogące zrujnować pięknie rozwijającą się karierę partyjną, naukową czy kościelną. Zaszantażowani, spanikowani ludzie, jak potulne baranki, podpisywali zobowiązania do współpracy. Jednym z czasem zaczynało się to podobać – za kolejnymi donosami szły wymierne profity: pieniądze, zgoda na zagraniczne wojaże, znajomości. Inni – i tych było więcej (trudno powiedzieć: „na szczęście”, czy – ich – „nieszczęście”) – brzydzili się sobą. Ale strach zaciskał gardło, paraliżował wewnętrzne zdrowe odruchy, budził pogardę wobec siebie. I tak sprytna „ideologiczna maszynka” na masową skalę upadlała ludzi, nurzała ich w błocie, czyniła niewolnikami własnego grzechu. Tylko dlatego, że – poza wyjątkami – nie potrafili/ nie umieli/ nie mieli w sobie dość siły, by przyznać się do niego. Ci, którym to się udawało, stawali się wolni! – nawet wtedy, gdy tracili wszystko. ...
Ks. Paweł Siedlanowski