Historia
Źródło: JS
Źródło: JS

Człowiek wielkiego serca

18 kwietnia zmarł Grzegorz Zimnicki. Dzień przed śmiercią otrzymał medal „Za zasługi dla diecezji siedleckiej”, przyznany przez bp. Kazimierza Gurdę.

Medal wręczył G. Zimnickiemu proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego ks. kan. Dariusz Parafiniuk w asyście ks. Pawła Florowskiego, ks. Krzysztofa Zawadzkiego, Janusza Kloca i Stefana Jakubiuka - przedstawicieli rady parafialnej. G. Zimnicki urodził się w 1925 r. we Włodawie. Prowadził duże gospodarstwo rolne. Wraz z żoną Krystyną wspierał finansowo parafie katolickie, jak też szpitale i szkoły. Pomocy udzielał też Polakom na Wschodzie.

Potrzeba pomagania

W 1995 i 1996 zaangażował się w budowę kaplicy pw. bł. Honorata Koźmińskiego w Sobiborze Wsi na terenie parafii Orchówek prowadzonej przez ojców kapucynów. Przy jej wznoszeniu wykorzystano konstrukcję, okna, szalunek i część pokrycia dachowego kaplicy przeniesionej z Próchenek k. Łosic. Całe wnętrze i wystrój kaplicy trzeba było natomiast urządzić na nowo.

W liście do bp. Jana Mazura z 1996 r. G. Zimnicki zadeklarował, że wraz z żoną sfinansuje budowę kościoła dla włodawskiej parafii Najświętszego Serca Jezusowego powołanej w 1993 r. Przeznaczył na ten cel środki wypracowane przez 50 lat. Realizacji dzieła podjął się ówczesny proboszcz parafii i dziekan włodawski ks. kan. Józef Brzozowski. Rangę ofiarności włodawianina odnotowano w akcie erekcyjnym, który został umieszczony w kapsule i wmurowany w fundamenty świątyni. Napisano w nim: „Duże bezrobocie mieszkańców i słaba kondycja finansowa parafian nie rokowały nadziei na wybudowanie nowej świątyni. Tylko dzięki szczególnemu zaangażowaniu się pana Grzegorza Zimnickiego pochodzącego z Włodawy (…) ks. proboszcz, uzyskawszy pełne poparcie J.E. Ks. Biskupa ordynariusza Jana Wiktora Nowaka, mógł podjąć odważną decyzję budowy świątyni”.

Nowy kościół konsekrowany był 7 maja 2006 r.

 

Ciężko pracował, potrafił się dzielić

– Dużo w życiu pracowałem, ale szanowałem ludzi i pracę. Zawsze udawało mi się zachować pogodę ducha – opowiadał G. Zimnicki podczas wywiadu, który przeprowadzałam jesienią 2017 r. – Nie brakowało w moim życiu trudnych chwil. Ciężko było nie tylko w czasie wojny, np. gdy straszono mnie karą śmierci, ale też później, w latach 60, gdy miesiącami byłem przesłuchiwany, nawet osiem godzin dziennie – zaznaczał. Uzasadniając potrzebę pomagania, nawiązał do postaci swojej babci, wywiezionej do Charkowa. – Była to kobieta wierząca. Zawsze powtarzała: „Pamiętajcie, nas ratowali, ratujcie innych. Trzeba pomagać ludziom…” – wspominał. W ten sposób tłumaczył, dlaczego ze wsparciem spieszył Siostrom Karmelitankom Bosym z Charkowa, jak też innym dziełom Kościoła katolickiego, jak budowy i remonty budynków sakralnych.

Do dzisiaj w archiwum rodzinnym przetrwały listy z wyrazami wdzięczności, m.in. podziękowanie od diecezji żytomierskiej na Ukrainie, której Grzegorz i Tadeusz Zimniccy przekazali mąkę. Została ona przeznaczona „na wypiekanie komunikantów i opłatków – jako że jest najwyższej jakości”- czytamy w liście. „Przyszedł nam Pan z ogromną pomocą w 1996 r., przeznaczając dla nas 4.000 dolarów na zakup pieców gazowych w naszym klasztorze. Był to dla nas znak Bożej Opatrzności, Bożego Miłosierdzia… To była naprawdę ogromna pomoc dla nas. Piece pracują, jest nam w zimie ciepło. Bóg zapłać!” – napisały siostry karmelitanki.

Przez wiele lat przed ważnymi świętami G. Zimnicki kupował i osobiście rozwoził kwiaty do kościołów św. Agnieszki w Lublinie, Najświętszego Serca Jezusowego i św. Ludwika we Włodawie, św. Jana Jałmużnika w Orchówku, bł. Honorata Koźmińskiego w Sobiborze.

Joanna Szubstarska