Kościół
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Kamyki w bucie

Lekkie przewiny uznaje za wielkie zło. Nieustannie, drobiazgowo analizuje swoje postępowanie, ciągle wraca myślą do grzechów z przeszłości - widzi je wszędzie, nawet tam, gdzie nigdy ich nie było. Duchowa choroba, na którą cierpi, zabiera radość życia, unieszczęśliwia, generuje rozpacz. Chodzi o skrupulantyzm.

Ulubione pytanie skrupulanta brzmi: „Proszę księdza, a czy to jest grzechem?”. Za nim idą pozostałe: czy się dobrze wyspowiadałam/em? Czy wszystko wyznałam/em - nie zapominając o najmniejszych detalach? A jeśli Pan Bóg nie wybaczy mi moich grzechów? Skrupulant potrafi „ulepszyć” przykazanie, zradykalizować przepis prawa kościelnego (np. mówiący o poście) - coś „dołożyć” od siebie i potem oskarżyć się z niewykonania zadania (szukając winy w sobie, ale też w osobie, która żyje obok: mężu, żonie). Zdarza się, że unika pewnych działań nie dlatego, że są obiektywnie złe, ale dlatego, że WYDAJE się mu, iż są złe. Nie ufa nikomu - nawet spowiednikowi, rzadko stosując się do jego rad albo traktując je selektywnie. Życie staje się pasmem niekończącego się cierpienia, lęku, stąd w głowie mogą pojawiać się myśli samobójcze.

Kiedyś skrupuły nazywano „szaleństwem na jawie”, dziś zjawisko to jest przedmiotem badań teologii i psychologii. Szczególnie warta polecenia jest książka „Skrupulatom na ratunek” autorstwa o. Emanuela Działy OP. Ciekawą pozycją, ujmująca problem od strony psychiatrii, jest „Poradnik dla chorych na zespół natręctw” napisany przez dr. Macieja Żerdzińskiego. Można w nim znaleźć ćwiczenia pomocne w opanowaniu choroby.

 

Ciągle kłuje…

Nazwa „skrupuł” pochodzi od łacińskiego słowa „scrupulum” (lub „scripulum”). Ma dwojaki sens: oznacza albo mały odważnik, stosowany do odmierzania ciężarów na wadze, jak również niewielki kamyk (lub ostre ziarenko piasku), który czasem wpada do buta i uwiera, kłuje, przeszkadzając w chodzeniu. Kto kiedykolwiek miał do czynienia z podobną sytuacją, ten wie, jak bardzo może irytować. Najgorzej jest wtedy, gdy nie wypada zdjąć buta (np. będąc „w towarzystwie” czy w oficjalnej sytuacji). Trzeba się wtedy uśmiechać, choć cała uwaga tak naprawdę skupiona jest na „intruzie”. W drugim znaczeniu – wystarczy położyć mały odważnik na wadze, aby zupełnie rozchwiać jej szalę. Podobnie jak życie. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł