Mały wielki święty
Przeżył wiele porażek w swoim życiu: obok niemożności głoszenia kazań z powodu wady wymowy przełożeni nie pozwolili mu także na upragnioną posługę misjonarską w swoich rodzinnych stronach. Nie sprawdził się również w wielu innych funkcjach powierzanych mu przez zakon: ani jako przełożony, ani jako wychowawca młodych braci, ani wykładowca w kapucyńskim seminarium. Te porażki mogły bardzo łatwo wzbudzić u niego rozgoryczenie i zniechęcenie, pogrążyć w przeciętności, a nawet doprowadzić do kryzysu powołania. Stało się jednak inaczej, ponieważ o. Leopold przeżywał je w duchu wiary i z wielką pokorą. Porażki i upokorzenia z powodu braku darów natury stawały się dla niego okazją i bodźcem do opierania swojego życia na Bogu, do „chronienia się w cieniu Jego skrzydeł” (Ps 36,8). I w tym tkwiła jego siła, którą podziwiałem.
Niewielu jest ludzi, do których słowa „wielki mały człowiek” pasowałyby tak idealnie, jak do św. o. Leopolda Mandicia…
Rzeczywiście, można o nim powiedzieć, że to był „mały człowiek”, bo mierzył zaledwie 135 cm wzrostu. Przylgnęło do niego przez to żartobliwe określenie „miniaturowy kapucyn”. „Miniaturowy” ze względu na niski wzrost i drobną budowa ciała, a „kapucyn”, ponieważ większość swojego życia przeżył w Zakonie Braci Mniejszych Kapucynów. Wstąpił doń jako 16-letni młodzieniec w 1882 r. we Włoszech, choć pochodził z terenów dzisiejszej Czarnogóry. Zmarł w 1942 r. w Padwie – w mieście, z którym związał większą część swojej kapłańskiej posługi. I właśnie przede wszystkim ta posługa sprawiła, że słowa „wielki mały człowiek” pasują do niego idealnie. Bardzo trafnie ujął to św. Jan Paweł II podczas jego kanonizacji: „On potrafił tylko spowiadać, jednak w tym tkwi jego wielkość: w ofierze, w dawaniu siebie dzień po dniu, przez cały czas swego kapłańskiego życia, tzn. przez 52 lata, w ciszy, w ukryciu, w pokorze swej celki-konfesjonału”. Z jednej strony więc ubóstwo naturalne – z powodu wady wymowy nie mógł wypełniać tak ważnej funkcji kapłańskiej, jaką jest przepowiadanie Słowa. Z drugiej strony – pokorne przyjęcie swoich ograniczeń i ofiarne wykorzystanie tego niewielkiego, z ludzkiego punktu widzenia, potencjału, którym dysponował. Na tym polega świętość: nie tyle na dokonywaniu wielkich dzieł, ile na czynieniu małych rzeczy z wielką miłością.
Proszę Ojca, w jakich okolicznościach „spotkał” Ojciec św. o. Leopolda Mandicia?
Z postacią św. ...
Jolanta Krasnowska