Z dziejów Podlasia (633)
Siedlecka Komenda POW ogłosiła zaciąg do tej organizacji niezależnie od PSZ. Komendant placu por. T. Górski raportował do Sztabu Generalnego w Warszawie o rozbrojeniu Niemców w Mordach i Platerowie. W Łukowie również rozpoczęła pracę rada miejska złożona z dziesięciu Polaków i pięciu Żydów. Na miejsce usuniętego burmistrza Grabowieckiego powołano Stanisława Musielaka. Łukowski komendant placu por. E. Kwiatkowski konferował z przybyłym z Ryk ochotniczym oddziałem Zowczaka. 13 listopada rozbrojono Niemców w Żelechowie.
Tak pisał o tym B. Studziński: „Zaniepokojony brakiem meldunku z tej miejscowości udałem się tam na podwodach z doborowym rezerwowym oddziałem. Niemcy w sile 1 kompanii przygotowani byli do wymarszu w stronę Łukowa, w ślad za swym komendantem, który już zdążył zbiec w samochodzie (…). Widząc, co się dzieje, zamknąłem ze swoim oddziałkiem drogę na Łuków i zażądałem natychmiastowego złożenia broni, zapowiadając, że po nadejściu za chwilę dwóch moich kompanii, których jestem awangardą, wszyscy oporni zostaną rozstrzelani. Po krótkiej naradzie Niemcy zgodzili się złożyć broń pod warunkiem zapewnienia im życia i odesłania do Niemiec, co im też zostało przyrzeczone. Po odebraniu broni zostali oni odesłani do Garwolina”.
Różnie przebiegało rozbrojenie na terenie Ober-Ostu. Biała Podlaska była trudnym problemem dla irredenty polskiej ze względu na siedzibę Inspektora Etapowego i bardzo silny garnizon niemiecki. 13 listopada powstał w tym mieście tzw. Polski Komitet Wykonawczy złożony z różnych ugrupowań społecznych, który podjął pertraktację z inspekcją Etapów. Obopólnie przyrzekano, że nie będzie ekspedycji karnych ze strony Niemców i polskich wystąpień przeciw nim. Niemcy obiecywali, że wycofają się z Białej do 20 listopada.
Z polecenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych 13 listopada wyjechali z Warszawy na obszar Etapów urzędnicy Stanisław Strykacz i Jerzy Kurzeniecki. Po przybyciu do Międzyrzeca Podlaskiego stwierdzili, że miasto zajęte jest jeszcze przez wojska niemieckie, które zorganizowały Radę Żołnierską i pragną przekazać władzę regularnym oddziałom polskim. Jeszcze tego samego dnia pojechali do Białej Podlaskiej Zastali ją zajętą również przez wojsko niemieckie. Raportowali, że powstała tam Rada Żołnierska, która przeprowadziła szereg reform w stosunku do ludności, zniosła rekwizycje, trudności przejazdowe, usunęła najbardziej znienawidzonych oficerów i również wyraziła gotowość ewakuacji Etapów z chwilą przyjazdu wojsk polskich.
13 listopada peowiacy pod komendą Wacława Grobickiego z Hołowczyc rozbroili Niemców w Sarnakach i wyruszyli w kierunku Konstantynowa. We wsi Horoszki napotkali niemiecką żandarmerię polową. Po krótkiej wymianie ognia Niemcy uciekli do lasu, a peowiacy zdobyli kilka karabinów, amunicję oraz trzy konie. Pod wieczór 13 listopada tenże oddział POW dotarł do Konstantynowa. Komendant Grobicki udał się najpierw do miejscowego proboszcza ks. Andrzeja Olędzkiego celem zasięgnięcia informacji o sile i rozlokowaniu Niemców. Mając bliższe dane, ruszono wprost do pałacu, rozbroiwszy posterunek przy bramie. W pałacu zastano sztab komendantury przy kolacji. Komendant Grobicki wraz z kilku swymi ludźmi wpadł na salę i z okrzykiem „Ręce do góry!” rozbroił Niemców. Zdobyto 46 jeńców z komendantem Engelmannem na czele i liczne tabory.
Po zajęciu Konstantynowa część oddziału sarnackiego ruszyła z jeńcami do Platerowa, zaś pozostali peowiacy w liczbie 16 osób ruszyli w kierunku Janowa Podlaskiego. Z późniejszej relacji ustnej uczestnika tej grupy P. Dunajki wynika, że Grobicki ominął Janów Podlaski i skierował się w stronę Nepli.
13 listopada inny oddział POW usiłował dokonać rozbrojenia w Huszczy. Akcja zakończyła się niepowodzeniem. Zbliżający się oddziałek polski został powitany salwą karabinów. Zginęli dwaj peowiacy – Siewruk i Kobyliński, a Niemcy wycofali się z Huszczy do Brześcia. Tegoż dnia rozbrojono Niemców w Rossoszy. Młyn ostrzelano, jeden z Niemców został śmiertelnie ranny, reszta poddała się.
13 listopada z Łukowa por. Kwiatkowski skierował oddział sierżanta Zowczaka do Międzyrzeca. Ochotniczy ten oddział przez Ryki, Gończyce, Żelechów przybył z Dęblina. Na stacji w Łukowie udało się zmontować parowóz z dwoma wagonami i tym zaimprowizowanym pociągiem Zowczak dotarł po południu tego dnia do Międzyrzeca. Tutaj zastano nierozbrojonych Niemców. Można dodać, że w skład tego oddziału wchodziła patriotyczna młodzież wiejska z Sobieszyna, Drążgowa, Ułęża, Żabianki, Grabowca, Dąbi Starej, Ryk i Stężycy. Przybywszy do Międzyrzeca, Zowczak pozostawił swoich peowiaków na stacji kolejowej, a sam z jednym żołnierzem udał się do komendantury miasta na rozmowę z Radą Żołnierską. W czasie rozmowy Zowczak posłużył się mistyfikacją – zakomunikował Radzie, że większy oddział składający się z kilkuset ludzi regularnego wojska przybędzie rozbroić załogę w Międzyrzecu, a on jest strażą przednią. Powiedział poza tym: „Cofniemy tłumy chłopów, którzy z widłami ciągną na Międzyrzec i powiemy im, że pomoc ich niepotrzebna, bo w mieście jest już polska władza”. Niemcy uwierzyli i podpisano umowę, w której zobowiązali się oddać broń w ciągu czterech godzin. Podpisany układ miał charakter kompromisowy. Zowczak przyrzekał Niemcom pozostawienie broni krótkiej i własnej, bezpieczeństwo, spokojny odjazd do Niemiec, zaopatrzenie na drogę oraz zatrzymanie do ich dyspozycji telefonów. Potem odbyło się wkroczenie oddziałku POW do miasta. „Wyszli naprzeciw ks. Augustynowicz z delegacją miasta, burmistrz Jasiński, a orkiestra straży ogniowej zagrała «Jeszcze Polska nie zginęła» – zapisano w relacji. Burmistrz ofiarował peowiakom kwaterę w pałacu Potockich. Przez całe popołudnie odbywało się składanie broni przez Niemców.
Józef Geresz