Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Błękitna poświata

Trzeba przyznać, że w polskiej przestrzeni publicznej pewna liczba zrobiła zawrotną karierę. Mam na myśli liczbę 500. Cokolwiek dzisiaj dokonuje się w polskiej polityce, zawsze jakoś o tę liczbę się ociera.

Czy dotyczy to wypłacanego przez państwo dodatku dla rodziców na potrzeby wychowania dzieci, czy wsparcia seniorów, czy też innych jeszcze grup społecznych, to nikt dzisiaj nie rozpoczyna rozmowy bez odniesienia do tego pułapu. Także rodzice niepełnosprawnych, którzy okupują korytarze sejmowe. Swoista czerwona linia we wszelkich rozmowach z rządzącymi. Zastanawia mnie w tym jedno: czy stoją za nią jakieś wyliczenia, oparte na kalkulacji zaspokojenia realnych potrzeb poszczególnych grup społecznych, czy tylko hasłowo traktuje się ten pułap, bo tak akurat zostało to ustalone w mentalności społecznej w naszym kraju?

Nie ma w tym żadnej złośliwości czy też nie kieruję się w zadaniu tego pytania chęcią dołożenia tym czy tamtym po obu stronach politycznej barykady. Interesuje mnie tylko ekonomiczne uzasadnienie stawianych żądań lub finansowa podstawa, dla których uznaje się je za nierealne lub nie do ziszczenia. Przypuszczam, że rzecz znajduje się cokolwiek tylko w warstwie symbolicznej i ekonomicznego (na poziomie poszczególnych gospodarstw domowych) uzasadnienia nie posiada. Tylko wówczas mielibyśmy do czynienia nie z protestem ekonomicznym, a raczej z politycznym. I to dodatkowo rozgrywanym na poziomie medialnym, a nie w sferze realnej polityki.

 

Upadek dziennikarstwa „śledczego”

Na taką konstatację wskazuje chociażby elementarna kwerenda dostępnych publicznie źródeł wiedzy na temat „zaplecza” protestujących dzisiaj w sejmie rodziców osób niepełnosprawnych. Pomińmy fakt odcięcia się od nich znacznej części organizacji pomagających osobom niepełnosprawnym. Z dostępnych w internecie źródeł można dość łatwo to ustalić. Wydaje się, że poza paroma już i tak istniejącymi w konfiguracji politycznej organizacjami, większość odcina się od tychże działań. Ponadto sam początek działań w sejmie związany jest z konkretnymi politykami, a i dzisiaj działają oni na rzecz podkręcania atmosfery wokół niepełnosprawnych i ich opiekunów zamieszkujących sejmowe korytarze. Ciekawej konstatacji na temat jednej z głównych postaci tegoż protestu dokonał jeden z blogerów, znany tropiciel nieprawidłowości w organizacjach Jerzego Owsiaka, istniejący w przestrzeni publicznej pod nickiem Matka Kurka. Wyszukany na jednym z portali społecznościowych profil wskazywał, że osoba ta może pochwalić się mieszkaniem o znacznej wartości, wakacjami w Chorwacji, utrzymywaniem rasowej psiny z rodowodem o znacznych potrzebach (liczonych także w złotówkach), a także prowadzeniem fundacji nie do końca rozliczającej się z otrzymywanych w ramach 1% finansów. Trudno więc mówić o problemach związanych z utrzymaniem niepełnosprawnego dziecka. Do tychże informacji dotrzeć mógł każdy dziennikarz, o ile tylko chciałby. Owszem, można stwierdzić, że choć sama wspomniana wyżej osoba posiada środki na utrzymanie siebie i dziecka, to w imię wysokich ideałów zainicjowała tę akcję na rzecz innych, którzy nie mają takich jak ona możliwości. Lecz w tym momencie można zadać proste pytanie, dlaczego ukrywa swoją sytuację finansową i ekonomiczną, kreując samą siebie na kogoś niemającego środków na przeżycie? Chyba tylko po to, by uzyskać efekt medialny. Innymi słowy: chodzi tutaj o wytworzenie medialnej zasłony dymnej, dzięki której uzyska się w medialnie kształtowanej rzeczywistości poklask społeczny. Poklask, który będzie można przekuć na konkretne wyniki polityczne.

 

W światłocieniach przyjemniej

Ideologizację polskich dziennikarzy widać nie tylko w tym przypadku. Wolę pisać o ideologizacji, gdyż przyjęcie za pewnik jedynie podpięcia się interesowanego bądź towarzyskiego pod jakąkolwiek formację polityczną byłoby wskazaniem na dokumentne spsienie medialnego bractwa. I, jak zawsze, tak i teraz, z pełną mocą przypomnę, że każda forma ideologizacji jest zaniechaniem poszukiwania prawdy. Dosadnie tę sprawę widać chociażby w związku z tzw. kontrowersjami wokół wynajmowania przez jednego z polityków mieszkania, w którym wynajmująca osoba urządziła sobie miejsce uprawiania najstarszego zawodu świata. Polityk ów, poprzez swoich pełnomocników, przekazał społeczeństwu informację, że nic nie wiedział o tym, co dokonuje się w jego mieszkaniu, a ponadto sam nie dokonał wynajmu swojej własności, tylko działał poprzez innych. Cóż, można, owszem, stwierdzić, że został po prostu oszukany. Pozostaje jednak niewielka niepewność co do tych tłumaczeń. Otóż każdy, kto wynajmuje mieszkanie, nie tylko jest zainteresowany, by najemca w terminie opłacał wskazaną kwotę, ale również dokonuje inspekcji swojej własności, by mieć pewność, czy nie ma w jego mieszkaniu żadnych zniszczeń lub tego typu rzeczy, bo to generowałoby przyszłe koszty. Ponadto każdy wynajmujący przynajmniej stara się pozyskać opinię współmieszkańców bloku, by wiedzieć, czy najemca swoimi działaniami nie wpływa na jego reputację. To wie każdy, kto wynajmuje mieszkanie chociażby studentom. Należałoby zatem przyjąć tezę, że ów polityk niewiele ma wspólnego ze zdroworozsądkowym myśleniem, bo przecież żaden z dziennikarzy jego tłumaczenia nie podał w wątpliwość. Nie widzę jednak możliwości określania tegoż polityka mianem nieudacznika ekonomicznego, gdyż ciążące na nim zarzuty właśnie o zwinności finansowo-ekonomicznej zdają się dość dosadnie świadczyć. Dlaczego więc dziennikarze nie stawiają tak prostych pytań, a całą swoją energię skupiają na innym dziennikarzu, który zadawszy to pytanie, został potraktowany jak wróg publiczny numer jeden, przy dźwięku szurających krzeseł polityków opuszczających studio telewizyjne i następnie żądających dlań politycznej i zawodowej gilotyny?

 

Milczenie w oparach szumu

Pomińmy dziennikarzy. Zadajmy teraz pytanie o kondycję społeczeństwa, które pozwala, by w ten sposób nim manipulowano. Nikt nie zaprzeczy, że w dobie istnego tsunami informacyjnego, wdzierającego się wszelkimi kanałami do naszych głów, obraz świata kształtowany jest przez ten właśnie szum medialny. Czemu jednak nie jesteśmy już w stanie dokonać dobrego osądu świata? To jednak nie nasza bezradność wobec działań medialnych jest kluczowa w odpowiedzi na to pytanie. Kluczowym jest nasza bierność i lenistwo. Nam po prostu jest przyjemnie, a ciepła woda w kranie i grill w ogrodzie stanowi dla większości z nas wytłumaczenie dla ociężałości intelektualnej. Warto jednak pamiętać, że ociężałe sztuki najczęściej stanowią menu dla drapieżników. Opary robią swoje.

Ks. Jacek Świątek