Opinie
Źródło: Szymon Chalimoniuk
Źródło: Szymon Chalimoniuk

Załóż konto w niebie!

Gościem majowego Nocnego Czuwania Młodych w Kodniu był Dobromir Makowski. Na co dzień jest pedagogiem i nauczycielem akademickim. Prowadzi fundację „Młodzi dla Młodych”. W Kodniu opowiadał o tym, jak Bóg wyrwał go z piekła na ziemi i spełnił marzenia…

Ma 36 lat, żonę, trójkę dzieci, dobre wykształcenie i pasję pomagania. Mówi szybko, czasem dosadnie, z humorem i przekonująco. Trudno się z nim nie zgodzić. Życie przeczołgało go po największych bagnach. Doświadczył ogromu zła. Dziś buduje na tym dobro. Jego świadectwo może być niesamowitą lekcją nie tylko dla nastolatków, ale również dla rodziców i wychowawców. - Pochodzę z rozbitej rodziny. Moja mama była prostytutką, tato alkoholikiem. Cały czas słyszałem: „Będziesz nikim! Jesteś głupkiem! Skończysz jak twoi rodzice”. Uwierzyłem, bo mówili to ludzie z wykształceniem - zaczyna swoją opowieść. Niczego nie ukrywa, choć to, o czym mówi, jest bolesne.

– Kiedy byłem mały, rodzice pobili milicjanta, za co trafili do kryminału. Mnie i brata zabrano na jakiś czas do domu dziecka. Później wróciliśmy do siebie. Tato był niewidomy. Gdy wpadał w ciąg alkoholowy, zamykał mnie w toalecie, krzycząc: „Miejsce szmaty jest w kiblu!”. Kiedy miałem osiem lat, mama uderzyła mnie twarzą w stół, łamiąc mi nos. Wstydziłem się za nią. Wracałem ze szkoły okrężnymi ścieżkami, aby tylko nie spotkać jej po drodze – przyznaje D. Makowski.

 

Dwutygodniowe Alleluja!

Wychowaniem Dobromira zajęła się ulica. Koledzy szybko przerobili go na własną modłę. Nauczyli kraść i brać narkotyki. Po ucieczce z domu trafił do pogotowia opiekuńczego. Jako 12-latek przedawkował i znalazł się w ośrodku odwykowym. Tam po raz pierwszy spotkał człowieka, który powiedział do niego dobre słowo.

– Był księdzem. Miał ok. 50 lat. Dopiero później dowiedziałem się, że pracował z ludźmi ulicy. Wszedł do kaplicy z gitarą i usiadł na podłodze. Powiedział ciepło: „Przyjechałem wam usłużyć; zagram piosenkę. W tym czasie Ktoś wejdzie do kaplicy i będzie dotykał waszych serc; to Ktoś, kogo w ogóle nie widać, ale poczujecie to…”. Pomyślałem: „On ma chyba schizofrenię”. Nie rozumiałem jego języka, ale mówił z taką pasją, że postanowiłem go posłuchać. Wziął gitarę, uderzył w struny i zaśpiewał: „Już teraz we mnie kwitną Twe ogrody…”. Pomyślałem: „Pewnie jakiś ogrodnik”. ...

AWAW

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł