Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Z miłości do historii

Wystarczy pasja, szacunek do historii, posiadanie w sobie żyłki odkrywcy, poszukiwacza i kolekcjonera - charakteryzuje swoją drogę do muzealnictwa Jan Janusz Jastrzębski, dyrektor i kustosz Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej im. ks. gen. Stanisława Brzóski w Łukowie.

Muzeum powstało w październiku 2015 r. Znajduje się na posesji J.J. Jastrzębskiego, a rolę sal pełnią nadbudowy wojskowe. - Idea utworzenia placówki, która służyłaby swoimi zbiorami mieszkańcom ziemi łukowskiej, Lubelszczyzny, Podlasia czy Mazowsza, zrodziła się wiele lat temu, na samym początku mojej przygody z odkrywaniem przeszłości, czyli 30 lat temu. Przez ten czas wydarzyło się bardzo dużo. Pozyskiwanie poszczególnych muzealiów- artefaktów wiązało się z mnóstwem wyrzeczeń, samozaparcia, a także ciężką pracą - opowiada o pierwszych krokach w muzealnictwie Jan Janusz Jastrzębski.

– Pozyskiwane przedmioty często trzeba było naprawiać, gdyż znajdowały się w opłakanym stanie. Do tego dochodziły wyjazdy w teren, używanie wykrywacza, penetrowanie złomnic. Sporo eksponatów otrzymałem z darowizn. Inne kupiłem – dodaje dyrektor Jastrzębski.

Marzenia udało się wcielić w czyn dzięki pomocy ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a zwłaszcza Małgorzaty Omilianowskiej – ministra kultury w latach 2014-2015. W efekcie muzeum stanęło otworem dla zwiedzających, których z czasem zaczęło przybywać. – Są to głównie harcerze, ale i sporo mieszkańców Łukowa, lokalni historycy, pasjonaci uzbrojenia – wylicza rozmówca.

 

Muszą żyć własnym życiem

Zdaniem dyrektora i kustosza muzeum jako instytucja upowszechniania kultury powinno wychodzić do społeczeństwa. – Zapraszamy młodzież, grupy rekonstrukcji historycznej, harcerzy, miłośników dawnej i obecnej historii, władze, lokalnych przedsiębiorców, kombatantów, szkoły, stowarzyszenia – podkreśla dyrektor. – Muzeum nie może być martwe, podobnie, jak i znajdujące się w nim eksponaty. One muszą żyć swoim własnym życiem. Trzeba ich dotykać, rozmawiać o nich. Wtedy czują się dobrze. Wiedzą, że znajdują się we właściwym miejscu. Nie na śmietniku czy w przeciekającej piwnicy, ale w muzeum. Tutaj mówi się o nich, wspomina ich historię, czas powstania, właścicieli. W ten sposób nie giną w mroku dziejów, ale ciągle są obecne, żywe – przekonuje.

J.J. Jastrzębski zbiera eksponaty od 17 roku życia – wystarczająco długo, by dojść do ciekawych przemyśleń na temat muzealnictwa, jak również zgromadzić interesujące zbiory. Kolekcjonerstwo jest dla niego czymś więcej niż zwykłą pasją. Ratowania artefaktów i przywracania ich historii to misja.

 

Wiedza i zbiory

Eksponaty robią wrażenie. Jest ich ok. 11-12 tys., a więc więcej niż w niejednym muzeum. Uderza różnorodność i wieloaspektowość kolekcji. Zaskakuje również ogromna wiedza i erudycja dyrektora Jastrzębskiego, który o każdym przedmiocie mógłby opowiadać godzinami. – Znam historię tych artefaktów. Wiem, w jakich okolicznościach je pozyskałem, do czego służyły. Rzecz jasna nie można wiedzieć wszystkiego. Na niektórych przedmiotach znajdują się zagadkowe napisy, znaki, co zmusza do stawiania hipotez, tworzenia własnych teorii, interpretacji. Fascynujące jest poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które są trudne, niejednoznaczne – wyjaśnia. Przy każdym z eksponatów znajduje się karteczka zawierająca jego szczegółowy opis. To także świadczy o fachowości i profesjonalizmie dyrektora.

Wśród zbiorów przeważają eksponaty związane z uzbrojeniem z okresu I, a także II wojny światowej, niektóre są starsze. Mamy zatem elementy umundurowania żołnierskiego w postaci bluz, czapek, butów, pasów, kabur do pistoletów. Są również hełmy oraz przedmioty wchodzące w skład wyposażenia żołnierskiego, takie jak menażki, manierki, sztućce, miski. Ważnym elementem kolekcji jest uzbrojenie, a więc broń biała i palna. Uwagę zwracają bagnety, noże, szable, jak również karabiny, pistolety maszynowe, rewolwery, granaty. Dużo jest łusek po pociskach karabinowych czy artyleryjskich różnych kalibrów. J.J. Jastrzębski zgromadził także elementy wyposażenia czołgowego tak znanych wozów jak niemieckie Tygrysy, Pantery czy amerykańskie Shermany. Zwiedzający mogą również oglądać medale, monety czy dział etnograficzny.

Poza uzbrojeniem przedmiotem zainteresowania J.J. Jastrzębskiego są dokumenty historyczne, książki, stare zdjęcia. W skład zbiorów wchodzi ponadto kilka interesujących maszyn rolniczych.

– Zwiedzający są pod wrażeniem zasobów muzealnych. Eksponaty pozyskuję na bieżąco. Kiedy ktoś mnie o czymś powiadomi, szybko to sprawdzam. Tą drogą pozyskałem wiele wartościowych eksponatów – zauważa Jastrzębski.

 

Plany na przyszłość

Plany na przyszłość? – Przede wszystkim zabezpieczenie eksponatów. Wszystkie są cenne, ale niektóre szczególnie. Czasem myślę, by sale ekspozycyjne zorganizować w domu, przenosząc tam poszczególne przedmioty. No, ale są to tylko plany. Czy zostaną one wprowadzone w czyn? Czas pokaże – mówi, uchylając rąbka tajemnicy.

W celu ratowania spuścizny historycznej w regionie J.J. Jastrzębski założył fundację Arsenał Polonia. Działa ona jako podmiot popularyzujący dzieje ojczyste, propagujący takie wartości historyczne jak patriotyzm, szacunek do przeszłości, tożsamość narodowa Polaków czy rodzime dziedzictwo kulturowe. Istotny aspekt funkcjonowania fundacji wiąże się z ochroną, poszukiwaniem, ratowaniem, zabezpieczaniem i opieką nad zabytkami. Dotyczy to zarówno zabytków wojskowych, jak i cywilnych, które – w ocenie dyrektora – są jednakowo cenne, jeżeli chodzi o odtwarzanie śladów przeszłości.

Jastrzębski myśli także o stworzeniu rekonstrukcyjnej grupy historycznej. Byliby to polscy partyzanci z okresu II wojny światowej, z bronią, w pełnym umundurowaniu. – Z pewnością byłaby to spora atrakcja historyczna, która sprawdziłaby się doskonale w kwestii popularyzacji historii. Grupę rekonstrukcyjną można pokazywać w różny sposób – podczas uroczystości państwowych, pikników historycznych czy festynów szkolnych. Myślę, że zainteresowanie byłoby duże. Współcześnie mamy do czynienia z ogromnym zapotrzebowaniem na żywe lekcje historii – argumentuje.

Marcin Gomółka