Biblia zamiast karabinu
Dziś mieszka w Krakowie. Ma żonę i dwóch synów. Niedawno zakończył służbę w 6 Brygadzie Powietrznodesantowej i przeszedł do rezerwy. Służył m.in. jako dowódca plutonu szturmowego. - Urodziłem się w normalnej chrześcijańskiej rodzinie. Byłem nawet ministrantem. Mam pięcioro rodzeństwa. Rodzice bardzo się kochali. Dorastałem na Kielecczyźnie - wyjaśnia K. Cierpica. - Z opowiadań dziadka i ojca dowiedziałem się o walkach partyzanckich, jakie miały miejsce w tamtym regionie. Słuchając niezwykłych historii, marzyłem, by zostać żołnierzem. Udało mi się spełnić pragnienia. Zostałem spadochroniarzem, instruktorem spadochronowym i wspinaczki wysokogórskiej. Uczestniczyłem też w kilku misjach wojskowych w Bośni i Afganistanie.
To była niesamowita przygoda – wspomina porucznik. Swoją historią dzieli się, jeżdżąc po Polsce i świecie. W maju odwiedził parafię św. Michała Archanioła w Białej Podlaskiej. Pomysłodawcą jego wizyty był wikariusz ks. Arkadiusz Śledź.
Życie po mojemu
Aktywne życie wojskowe nie szło jednak w parze z życiem duchowym. – Coraz bardziej odchodziłem od Boga. Wierzyłem w Jezusa, wiedziałem, że On istnieje, jednak żyłem po swojemu. To ja byłem najważniejszy. Uważałem, że wszystko zależy ode mnie. Po kolei łamałem wszelkie Boże zasady. Nie liczyłem się z ludźmi. Mówiłem do innych, ale nikogo nie słuchałem. Miałem złe relacje z najbliższymi, nie stroniłem od alkoholu i innych używek, wpadłem w nieczystość. Wprawdzie nie negowałem istnienia Boga, uważałem Go jednak jedynie za jeden z elementów mojego życia. On nie był w centrum. To ja byłem na tronie. To ja decydowałem o wszystkim, nie dopuszczając do siebie myśli, że On może chcieć i chce ode mnie czegoś innego – opowiada K. Cierpica.
Punktem zwrotnym w jego życiu była ostatnia misja w Afganistanie. Łącznie spędził tam dwa lata. 28 sierpnia 2013 r. na bazę w Ghazni napadli rebelianci. Najpierw pokonali ogrodzenie, potem zaczęli detonować ładunki wybuchowe. ...
AWAW