Bezbronny
Pozwoli również zająć się sprawami ważniejszymi, aniżeli potyczki współczesnych gladiatorów, opłacanych i wykorzystywanych dla uciechy tłumów jak ich rzymscy poprzednicy. A ważniejszych spraw jest dzisiaj naprawdę wiele. I z żalem trzeba stwierdzić, że przebiegają one całkowicie poza zasięgiem współczesnego społeczeństwa. Dzisiejsze rewolucje mają to do siebie, że nie grają wystrzałami z Aurory czy też innymi zauważalnymi natychmiast sposobami zwrócenia na siebie uwagi. One, jak śpiewali Kaczmarski z Gintrowskim, są jak niedostrzegalnie szerząca się zaraza przy całkowitej czystości rąk wszystkich. Nie omija to nawet wspólnoty Kościoła.
Dokonująca się w nim rewolucja nie ogranicza się jedynie do sporów pomiędzy teologami i pokrewnymi im dziennikarzami różnych maści. Nie stanowi tylko walk frakcji administracyjnych czy też różnych rozumień tych samych prawd wiary. Wydaje się, że rzecz idzie o całkowitą bezbronności wspólnoty wierzących wobec naporu świata, a zwłaszcza tego, który mieni się „panem świata”.
Drogowskaz na szlaku
Stalinowskie pytania o ilość posiadanych przez papieża dywizji być może miały stanowić doskonały dowcip dyktatora, lecz w gruncie rzeczy były stwierdzeniem istoty działania Kościoła w świecie. Siłą wiary chrześcijańskiej, co zostało dokładnie wykazane w czasie prześladowań, nie była siła fizyczna czy militarne uzbrojenie, ale prawda, dla której najważniejszym elementem obronnym i przyciągającym zarazem była wierność nawet w obliczu utraty życia. Samo pojawienie się chrześcijaństwa otworzyło ówczesnemu światu nowe możliwości poznawcze, sięgające poza doczesność i ukazujące jedyną wieczną prawdę. Aby rozbroić chrześcijaństwo, wystarczy uderzyć właśnie w prawdę przezeń głoszoną. Lata podejmowanych w tym zakresie działań przez wrogów Chrystusa, naznaczone krwawymi prześladowaniami czy też ośmieszającymi i wyszydzającymi kampaniami, nie przyniosły jednak właściwego rezultatu. Dlaczego? Ponieważ prawda chrześcijańska opierała się na świadectwie wierności. A w tym świadectwie wierność nauczycielskiemu urzędowi papieskiemu odgrywała naczelną rolę. To właśnie pozycja papieża i jego rozstrzygający głos w wielu kwestiach dawał pewność wyznawcom Chrystusa i umacniał ich do przeciwstawiania się umiejscawianiu władcy lub władców tego świata na ołtarzach. Jeśli więc uderzenie w Kościół miało być teraz celne, musiało przede wszystkim uderzyć w nauczycielską misję następcy św. Piotra. Jednakże nie w formie dyskusji czy podważania jego autorytetu zewnętrznymi sposobami. Te przecież w toku dziejów zawiodły. Zasadniczym więc elementem, który w tej walce mógłby rozbroić Kościół, stało się podważenie nauczycielskiej misji papieża od wewnątrz, eufemistycznie nazywane decentralizacją Kościoła.
Bezgłowy tułów
Ciekawą rzeczą jest wspomnienie pewnych wydarzeń z czasów rewolucji francuskiej. Otóż zrewoltowany tłum, ruszywszy do katedry St. Denis, po wyrzuceniu z grobowców pozostałości ciał królów Francji, z lubością rozpoczął ścinanie głów posągom znajdującym się na frontonie katedry. Uznano bowiem, że pozbawieni głów przedstawiciele kasty królewskiej nie będą w stanie odbudować potęgi monarchii, a tym samym republika będzie bezpieczna. Owa dekapitacja jest symboliczna. Przy czym w przypadku Kościoła nie do końca musi oznaczać fizyczną przemoc wobec papieża. Wystarczy odciąć go od procesu rozpoznawania prawdy, a wówczas będzie wszystko możliwe. I to właśnie dzisiaj się dzieje. Niestety także przy wydatnej pomocy samego papieża. Warto w tym względzie zwrócić uwagę na dwa ciekawe przypadki. Pierwszym z nich jest powolna zmiana decyzji papieża w sprawie udzielania Komunii św. innowiercom, co zaproponowała część episkopatu Niemiec. Początkowa decyzja papieska zdawała się potwierdzać dotychczasowe rozeznanie Kościoła niezezwalające na interkomunię. Kilka miesięcy później papież poszedł jednak linią podobną do zawartej w „Amoris laetitia” interpretacji komunii dla żyjących w ponownych związkach małżeńskich, pozostawiając tę sprawę rozeznaniu poszczególnych episkopatów. I chociaż takie dowartościowanie lokalnych struktur kościelnych zdaje się być bardzo miłe dla purpuratów, to jednak niesie ze sobą niebezpieczeństwo zamiany prawdy na sytuacyjne opinie oraz jej trywializacją, ponieważ w którymś momencie może się okazać, że nie tylko racjonalne czynniki grają rolę w tym rozeznaniu. Przykładem może być sprawa kardynała McCarricka ze Stanów Zjednoczonych.
Kastracja prawdy
Ten emerytowany arcybiskup Waszyngtonu, swego czasu dość prominentna postać także w Watykanie, został oskarżony o molestowanie osób nieletnich. Przytoczone w oskarżeniu fakty zdają się niepodważalne. Jest to, oczywiście, niesamowite uderzenie w Kościół, i to pochodzące z samego jego wnętrza. Znamiennymi są jednak pewne działania podejmowane przez kardynała w czasie pełnienia przez niego urzędu. Otóż to właśnie on jest odpowiedzialny za fałszywe przekazaniem w 2004 r. episkopatowi USA listu kard. Ratzingera w sprawie udzielania Komunii św. politykom opowiadającym się oficjalnie za aborcją. Innymi słowy dokonał on sfałszowania wytycznych Kongregacji Doktryny Wiary. Co więcej, w czasie pogrzebu senatora Teda Kennedy’ego dodał do listu sekretarza stanu czułe wyrazy skierowane pod adresem polityka, który w swoim życiu wielokrotnie opowiadał się za cywilizacją z elementami śmierci. Pozostaje tylko postawić proste pytanie: czy działania kard. McCarricka wynikały z chęci podlizania się politykom i masom celebryckim USA, czy też wynikały z jego proweniencji homoseksualnej? A w tym kontekście decentralizacja prawdy w Kościele może go uczynić całkowicie bezbronnym wobec „pana tego świata”.
Nieuzasadniona krytyka?
Dzisiaj wiele łam prasowych, także po stronie katolickiej, zajmuje dywagowanie na temat krytykowania papieża Franciszka. Otóż jest to dylemat całkowicie płonny i bezsensowny. Wystarczy tylko przypomnieć sobie frazę św. Pawła o przeciwstawieniu się św. Piotrowi. Uczynił to nie w celu rozbicia Kościoła (wszak uznając Piotra, nie chciał zajmować naczelnego miejsca w Rzymie), ale w celu ratowania prawdy. Bez niej pozostanie nam tylko zabawiać gawiedź i żenić psy.
Ks. Jacek Świątek