Komentarze
Jakby strasznie dokładnie

Jakby strasznie dokładnie

Słucham radiowej audycji. Interesujący temat. Niegłupia dyskusja. Nawet zaczyna mi się podobać. I wtedy gość - całkiem zgrabnie, wydawało się, opowiadająca i utytułowana pani - mówi o bohaterach programu: „I oni jakby walczyli w tym powstaniu”.

Tu następuje o wspomnianej walce opowieść, po czym kolejna informacja: „I oni jakby z tego więzienia uciekli”. Dalej pani przywołuje książkę, która jest „jakby opowieścią o tamtych dniach”. No i tu mnie trzaska. Jakby, jakby, jakby… To walczyli czy nie walczyli? Uciekli czy nie uciekli? Jest opowieścią czy nią nie jest? Z kontekstu wynikałoby, że jednak walczyli, uciekli, że opowieścią jest. Ale to niezwykle modne ostatnimi czasy „jakby” zmienia sens wypowiedzi. Kiedy słyszę, że „jakby walczyli”, to mam niekoniecznie jasny obraz. Widzę ludzi (jakby? niby?) gotowych do walki, ale coś tu nie tak. Brak im motywacji, ochoty, odwagi? Nie wiem.

Za to opowiadającej „jakby” brak pewności, zdecydowania. Czy to znaczy, że powinniśmy słowo „jakby” na zbity pyszczek wyrzucić? Jasne, że nie. Tylko wypowiadać, kiedy pora. Tymczasem pełni ono miejsce przecinka; używane jest, żeby jakbyinteligencja mogła poukładać myśli. Bo nieinteligencja to ma na zebranie myśli jeszcze inne wyrazy.

Jest też w słowniku aspirujących mocno eksponowane „generalnie”. Ma się rozumieć, że jeśli ono istnieje, to pewnie po coś. I dolary przeciw kasztanom, że głównie po to, aby go używać zgodnie z  przeznaczeniem. Kiedy słyszę, jak ktoś wtrynia to słowo na początek niemal każdego zdania, to, niestety, ale „generalnie” robi mi się źle. Są tacy, którzy używają bardziej swojskiego „ogólnie”, tyle że też go nadużywają. Bo jak zrozumieć wypowiedź: „Ogólnie byłem tydzień temu w Siedlcach”. A szczególnie?

„Tak strasznie się cieszę, że cię widzę”, „Strasznie ładnie wyglądasz” – wyraża radość ze spotkania i komplementuje mnie dawno niewidziana znajoma. Komplementuje? Mam spore wątpliwości. W końcu „strasznie” podkreśla, że doznanie jest negatywne. Czyli cieszy się znajoma czy nie? Komplementuje czy krytykuje?

Do klasyki wpisało się także (a jakże!) ulubione przez wielu „bynajmniej”. I, niestety, mylnie zastępujące „przynajmniej”. „Ja bynajmniej pracuję” – skarży się żona na męża – „a on całymi dniami siedzi w domu”. Oczywiście współczujemy żonie – nie tylko męża…

No i wisienka na torcie: wszechobecne „dokładnie”, które oznacza ni mniej, ni więcej, tylko „uważnie”, „starannie”. Tymczasem nie wiedzieć czemu (przekalkowane angielskie exactly?) stosowane jest jako wyrażenie zgody ze stanowiskiem rozmówcy albo twierdząca odpowiedź na pytanie. Na przykład takie: „Czy to pan Piotr Jakiśtam?”. Odpowiedź: „Dokładnie”. Aż korci, żeby pochwalić: „Brawo! Wygrał pan kominek”.

Tytułem podsumowania dialog. Aktualny. A: – Przed tymi mistrzostwami to mieliśmy straszne nadzieje. B: – Dokładnie. A: – Tyle że nasi jakby zwalili te mecze. B: – Dokładnie. A: – Generalnie to bynajmniej jakbyśmy na nich byli. B: – Dokładnie.

A poza tym to jakby zdrowia strasznie wszystkim życzę.

Anna Wolańska