Zużyte dewocjonalia, odsakralizowane kościoły…
Z takim problemem zetknął się zapewne każdy. Rzeczy się zużywają, ulegają zniszczeniu. Bywa, że do współczesnego wystroju wnętrza nie pasują stare, wyblakłe obrazy (choć spotyka się sytuacje, że takowe traktowane są jak cenne pamiątki po rodzicach, dziadkach, pradziadkach itd.; odnawia się je, „przepakowuje” w nowe ramy). Wytarte różańce (co zawsze nobilituje właściciela i bez wątpienia może być powodem do dumy!) zastępowane są nowymi, stanowiącymi pamiątki z wizyt w sanktuariach maryjnych Europy, z pielgrzymki do Ziemi Świętej itd. Problem, na który zwraca uwagę pani Małgorzata, chciałbym poszerzyć o dylematy innej Czytelniczki, która niedawno pytała, co robić np. z kartkami świątecznymi (zawierającymi motywy religijne), obrazkami przedstawiającymi świętych czy nawet archiwalnymi numerami katolickich tygodników, gdzie na pierwszej stronie był umieszczany np. wizerunek Jezusa Miłosiernego.
Wyrzucić na śmietnik i patrzeć, jak religijne motywy walają się na równi z innymi odpadkami? Coś tu nie gra…
Bogu na własność
Na początek kilka uwag na temat – jak to ogólnie mówimy – święcenia dewocjonaliów.
Katechizm Kościoła Katolickiego (pkt. 1667-1672) mówi o sakramentaliach. Co to jest? Najkrócej mówiąc: są to ustanowione przez Kościół święte znaki, które z pewnym podobieństwem do sakramentów (choć nimi nie są!) wywołują skutki, przede wszystkim duchowe. Skuteczność sakramentaliów wynika z wiary i modlitwy Kościoła oraz z głoszenia słowa Bożego. Zostały ustanowione przezeń dla uświęcenia posług w Kościele, stanów życia, okoliczności życia chrześcijańskiego. Uzdalniają do przyjęcia łaski i dysponują do współpracy z nią. Mogą to być błogosławieństwa (osób, posiłków, przedmiotów, miejsc), które są odwołaniem się do Bożej łaskawości, prośbą o Boże towarzyszenie, duchowe wsparcie. Można je powtarzać (np. błogosławiąc dzieci wychodzące rano do szkoły). ...
Ks. Paweł Siedlanowski