Po 75 latach wciąż pamiętają
Uroczystość rozpoczęła Jolanta Hercog, zastępca dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego. List Prezydenta RP Andrzeja Dudy wystosowany z tej okazji odczytał minister Wojciech Kolarski, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. „Ta zdumiewająca kumulacja nienawiści, pogardy, okrucieństwa, cynizmu, chciwości i obojętności na niewyobrażalne cierpienia mężczyzn, kobiet, dzieci, osób starszych i chorych przybrała osobliwą postać. Stała się częścią oficjalnej polityki III Rzeszy - europejskiego państwa, którego obywatele szczycili się wielowiekową historią i kulturą” - podkreślił prezydent. Z kolei wicepremier Piotr Gliński w swoim liście zaznaczył, że odpowiedzią na piekło Treblinki jest pamięć, którą państwo polskie kultywuje i wspiera, wiedząc, jak ważnym dziedzictwem są pozostałości na ziemiach polskich po niemieckich nazistowskich obozach zagłady.
Zabierając głos, ambasador Izraela Anna Azari zaakcentowała, iż obecność w tym miejscu stanowi oddanie hołdu ofiarom oraz sprostanie nowym wyzwaniom XXI w., jakim stają się walka o równość i sprawiedliwość, rasizmem oraz antysemityzmem.
Ada Krystyna Willenberg, żona zmarłego w 2016 r. Samuela Willenberga, jednego z uczestników buntu w Treblince, przypomniała, że jej mąż marzył o utworzeniu w muzeum centrum edukacji, gdzie w godnych warunkach będzie można poznawać historię tego miejsca zagłady.
Główną uroczystość zakończyły modlitwy przeprowadzone przez żydowskich i chrześcijańskich duchownych: naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha, rabina Stasa Wojciechowicza, rzecznika Episkopatu Polski ks. Pawła Rytla-Andrianika, proboszcza parafii ewangelicko-augsburskiej w Węgrowie ks. Pawła Szwedo oraz proboszcza parafii ewangelicko-reformowalnej w Warszawie ks. Michała Jabłońskiego. Przed głównym pomnikiem ofiar obozu zagłady złożono wieńce i zapalono znicze, zaś Marek Zając odczytał dwa fragmenty relacji byłego więźnia Abrahama Jakuba Krzepickiego, „Człowiek uciekł z Treblinek…”.
Na znak protestu
Również tego dnia w siedzibie muzeum otwarto wystawę czasową: „Szmul Zygielbojm. Milczeć nie mogę i żyć nie mogę”. Na 18 planszach z tekstami w językach polskim i angielskim zestawiono najważniejsze fakty z biografii działacza politycznego związanego z partią Bund. Szmul Zygielbojm pochodził z ubogiej, wielodzietnej rodziny, urodził się we wsi Borowice koło Chełma. Już w czasie I wojny światowej zaangażował się w działania robotniczego ruchu robotniczego i partii Bund. Został jednym z 24 członków Rady Żydowskiej, a 3 lutego 1942 r. prezydent Władysław Raczkiewicz powołał go do Rady Narodowej. To m.in. do niego polskie podziemie oraz organizacje żydowskie wysyłały raporty o sytuacji w okupowanym kraju. Próbował dotrzeć z nimi do władz państw sprzymierzonych. Nocą z 11 na 12 maja 1943 r. w Londynie na znak protestu przeciwko obojętności świata wobec zagłady Żydów Szmul Zygielbojm popełnił samobójstwo. W liście pożegnalnym skierowanym do władz RP w Londynie napisał: „Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem (…). Nie było mi dane zginać tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych.” Wystawa czynna będzie do 10 września 2018 r.
JAG