Kultura
Źródło: JS
Źródło: JS

Historia ukryta w przedmiotach

Izba regionalna w Hańsku powstała, aby ocalić od zapomnienia przedmioty i narzędzia używane przez przodków. Wskazuje też na wielką pasję jej twórców. Sławomir Sobolewski i Jarosław Respond, twórcy izby regionalnej, nie urodzili się wprawdzie na ziemi hańskiej, ale osiadając w gminie, postanowili ocalić dawny świat rodowitych mieszkańców.

W przypadku pana Sławomira inspiracją do działań była poniekąd historia rodzinna. Jego dziadek ze strony matki, zesłany na Syberię po rewolucji październikowej, pieszo wracał do Polski. Z kolei ojciec S. Sobolewskiego - historyk - zaszczepił w synu pragnienie poszukiwania i dokumentowania. - Inną, równie mocną inspiracją do tworzenia izby była moja sytuacja życiowa - przyznaje. - W pewnym okresie zostałem bezrobotny i aby czymś się zająć, zacząłem zbierać pamiątki oraz przedmioty, których już dziś się nie używa. Pasją zaraziłem kolegę Jarosława Responda, regionalistę. Początkowo sprzęty gromadziłem w domu, w piwnicy i garażu, a kiedy zabrakło na nie miejsca, zostało nam udostępnione nieodpłatnie pomieszczenie wózkowni w piwnicy bloku - dodaje.

Obecnie eksponaty prezentowane są w podpiwniczeniach budynku zespołu szkoły podstawowej i przedszkola. Nie jest to jednak odpowiednie miejsce do przechowywania zwłaszcza drewnianych przedmiotów. Warunki są niesprzyjające, a sprzęty może nadpsuć ząb czasu. Do tej pory nie udało się zrealizować planów pozyskania innych pomieszczeń, ale starania trwają i panowie regionaliści są pełni nadziei na poprawę sytuacji.

Pierwszym pozyskanym przedmiotem była lampa naftowa, następnie latarenki i widelce. – Eksponaty pochodziły z mojego rodzinnego domu w Wisznicach – opowiada S. Sobolewski. – Tak się składa, że ocaliłem również część mojej rodzinnej historii. 10% zbioru stanowią pamiątki spoza ziemi hańskiej, jednak przeważająca część – 90% to „dokument” okolicy.

 

Krzesiwo jak z „Potopu”

Sobolewski i Respond pozyskują przedmioty codziennego użytku, które służyły przodkom, by następnie móc je zaprezentować młodemu pokoleniu. – Od starszego pana dostałem kiedyś krzesiwo – opowiada pan Sławomir. – Kiedy pokazuję je innym, stawiam też pytanie, czy pamiętają scenę z „Potopu” z udziałem Kmicica zapalającego lont. W ten sposób widz uruchamia wyobraźnię i inaczej spogląda na zgromadzone rzeczy – zauważa. – Pracując zawodowo w terenie, mając częsty kontakt z ludźmi, opowiadałem o tworzącej się izbie pamiątek regionalnych. Znajomości, jakie się nawiązywały, owocowały tym, że poznawałem lepiej dzieje hańskich rodzin, a nierzadko i pozyskiwałem cenne pamiątki. Wraz z przedmiotem do zbioru otrzymywałem też fragment historii rodzinnej jego właściciela. Tak było w przypadku wozu – żelaźniaka. Starsza kobieta, przekazując ten wóz, nie kryła wzruszenia. „Myśmy z mężem cały rok na niego pracowali” – mówiła. Miał dla niej wielką wartość, wiedziała jednak, że jej już nie posłuży, a w naszej izbie regionalnej nie zniszczeje – wyjaśnia S. Sobolewski.

Na niektóre przedmioty składowane u okolicznych mieszkańców trzeba będzie jeszcze poczekać. A może pozostaną u swoich właścicieli, którzy zapewnią trwałość ich pamięci? – Pewne przedmioty, choć u kogoś wyglądają bardzo ładnie, mogą już być w stanie rozkładu – sugeruje pan Sławomir. – Kiedyś otrzymałem lampę wiatroodporną, która wisiała na zewnątrz budynku. Gdy wziąłem ją do ręki, rozsypała się. Jej właściciel słusznie zauważył, że… nie trzeba było jej dotykać – podsumowuje.

 

Zwrot ku przeszłości

J. Respond powraca do czasów pozyskania kuszki służącej do łapania dzikich rojów pszczół. – W latach 90 usłyszałem opowieść starszego człowieka o tym, że wywieszał słomiane kuszki na leśnej drodze do Suchawy – opowiada regionalista. – Po latach, odwiedzając muzeum pszczelarstwa, ponownie usłyszałem o tym słomianym koszu, który był używany jako ul dla pszczół. Postanowiłem odwiedzić pana w moich stronach, aby zgłębić wiedzę o kuszkach i zobaczyć ul. Niestety, zastałem tylko jego syna, który po śmierci ojca zachował przedmioty. Na strychu była i kuszka. Zapytałem, czy użyczy jej na wystawę, jaką organizowaliśmy z okazji Dnia Pszczelarza w Hańsku. Przedmiot pozostał do dzisiaj i stanowi ważny element izby regionalnej – zaznacza.

– Dziś jest tendencja do zachwycania się tym, co nowoczesne i skazywania na zapomnienie tego, co pozostało – mówi z żalem J. Respond. – Stare trzeba porąbać i spalić, dlatego jesteśmy wytrwali w tym, aby jednak ocalić te przedmioty od zapomnienia. Jeśli nie zainteresują się zbiorem okoliczni mieszkańcy, będzie stanowił wartość dla osób tu przyjeżdżających – wyjaśnia.

Dziś zaglądają tu osoby z całej Polski. Izba regionalna stała się obowiązkowym punktem programu zwiedzających te tereny, szczególnie grup, które oprowadza J. Respond. – W okolicy Hańska zachwyca przyroda, dlatego tak wiele osób odwiedza te ziemie objęte formą ochrony Natura 2000 i będące w części w ramach parku narodowego. To raj dla przyrodników. Z kolei miłośnicy historii zapewne odwiedzą cmentarze prawosławne, unickie, katolickie i ewangelickie.

Prawdopodobnie przed II wojną światową (wg badań S. Sobolewskiego) było w Hańsku zaledwie kilkanaście rodzin Polaków na ponad 100. – Wieś Kulczyn była w większości ukraińska, kolonia Kulczyn – niemiecka, podobnie Wojciechów i Ujazdów. Hańsk był raczej ukraiński, Żdżarka i Osowa również – wylicza regionalista. Taka wielokulturowość to skarb. Ma o niej przypominać izba regionalna.

To nietypowe wiejskie muzeum ma w swoich zbiorach także m.in. sprzęty służące do obróbki lnu, jak np. krosno, cierlice, międlica, kołowrotki, potak czy motowidła. W kąciku poświęconym wydobyciu torfu można zobaczyć deskę do jego ciągnięcia, wąsy, sztychulec i szpadel, a przy stanowisku stolarskim – kobylicę ze ściskiem rymarskim, piły czy topór ciesielski. Ciekawymi eksponatami są też: zolnik – balia do ługowania, tary, magle oraz różne typy żelazek, zaś wśród przedmiotów służących do wytwarzania żywności – żarna, dzieża, łopata do chleba, widełki do wyjmowania garnków żeliwnych z pieca. Wyeksponowano również militaria z kolekcją hełmów i bagnetów.

 

Ksiądz pszczelarz i plany na przyszłość

Utworzenie izb regionalnych, w tym izby poświęconej pamięci ks. Jana Dolinowskiego i jej poświęcenie w 2012 r., to ważna data w historii gminy.

Izba pamięci ks. J. Dolinowskiego, twórcy pierwszego na ziemiach polskich ula ramowego otwieranego od góry i jednego z pierwszych tego typu uli na świecie, jest też pierwszą izbą w kraju poświęconą tej osobie. W pomieszczeniu przypominającym pokój znajdują się przedmioty, które towarzyszyły bezpośrednio osobie duchownej i konstruktorowi. Natomiast w przejściu są te, które służą pszczelarzom przy braniu miodu. Oprócz dokumentów archiwalnych dotyczących osoby ks. J. Dolinowskiego i publikacji specjalistów w dziedzinie pszczelarstwa można zobaczyć m.in. miodarkę jednoramową, miodarkę czteroramową napędzaną sznurem czy warsztat sitarski do wyrobu mat ocieplających ule.

Są plany poszerzenia izby regionalnej. – Chcemy pokazać sprzęty służące rybakom, uruchomimy małą izbę szkolną, fragment poczty – wylicza J. Respond. S. Sobolewski dodaje, że będzie też kuźnia. – Posiadamy sporo sprzętów, które czekają na odpowiedniejsze pomieszczenia do ich przetrzymywania. Są sieczkarnie, kieraty, żniwiarki i kosiarki. Chcielibyśmy posiadać takie warunki, aby móc zaprezentować proces wytwarzania np. tkanin lnianych – dodają regionaliści.

Joanna Szubstarska