Rewolta we Włodawie 21 listopada 1918 r.
Ks. Ludwik zapisał: „Paweł Anisiewicz [reemigrant z bolszewickiej Rosji - JG] zdążył uzbroić swoich 16 popleczników i rozpoczął rządy w mieście: zarżnięto krowę, pito, jedzono i rozgłaszano, że ks. chce miasto oddać pod «pańszczyznę». Zwołałem do kina na naradę i na wybór burmistrza mieszkańców miasta, lecz Anisiewicz przybył z uzbrojonymi swymi poplecznikami i krzyknąwszy «do broni!» ludność rozpędził. Na szczęście w tę noc przybył do Włodawy oddział 15 ułanów z Chełma pod dowództwem por. Ludwika Skrzyńskiego przydomek „Kmicic” i objął zarząd miasta”.
Tak o tym wspominał ówczesny prezes Zarządu Powiatowego Towarzystwa Straży Kresowej Józefat Błyskosz: „Idąc przez Rynek, oglądałem, jak Żydkowie chodzą grupami, z najeżonymi bagnetami, z czerwonymi opaskami udają bolszewicka milicję. Obraz na razie wyglądał nie tak groźnie, jak śmiesznie i humorystycznie. Wtem dano mi znać, że z Chełma idzie jakiś oddział wojskowy ze śpiewem «My, Pierwsza Brygada». Był to oddział kawalerii pod wodzą komendanta «Kmicica» Skrzyńskiego. Po przedstawieniu, co się dzieje w mieście Włodawie i na prowincji powiatu, zaproponowałem por. Skrzyńskiemu, aby z Żydkami postąpił energicznie, wydał i rozplakatował po mieście zarządzenie o złożeniu broni przez wszystkich cywilnych, którzy nie należą do milicji narodowej. Powiedziałem: «Co prawda pan komendant ma za małą siłę militarną, wszelako ja mam w kadrach POW, z których można by wybrać na parę oddziałów żołnierza umundurowanego i wyćwiczonego. Znajdą się i oficerowie do pomocy, jak ppłk Ratajewicz, ppor. Baj i inni». Wysłuchawszy mej propozycji, komendant Skrzyński się zamyślił i tak powiada: «Panie prezesie Błyskosz, ja nie mogę wydać rozkazu na niepewne, a jeśli Żydzi nie usłuchają i nie złożą dobrowolnie broni, a w takim wypadku danie ognia jest nieodzowne, a dla mnie każda kropla krwi polskiej przelana nierozważnie tam, gdzie bez tego można się obejść, jest drogą. Odpowiem panu prezesowi terminem tego Żydka, o którym Pan opowiadał, że Żydzi nacieszą się karabinami i oddadzą je dobrowolnie»”. Na to Błyskosz miał odpowiedzieć: „I dla mnie krew polska jest droga, atoli boję się, że później więcej jej się wylać może”. Lecz Skrzyński nie przyjął rady Błyskosza i – według jego relacji – miał odpowiedzieć: „Dziękuję panu prezesowi za dotychczasową pracę, niech pan pojedzie do domu wypocząć po pracy, a wszelkie kłopoty rządzenia powiatem włodawskim mnie pozostawi”.
Okazało się, że jednak Błyskosz miał rację. Ks. Romanowski zapisał: „Anisiewicz jednak swoich 16 nie chciał rozbroić i poddać się zarządzeniom por. Skrzyńskiego, nie chciał również oddać zabranych kulomiotów i rozpoczął swoje również rządy. Chciał u mnie aresztować Błyskosza, czego nie dozwoliłem. Już również zaczęły chodzić wieści, że tych 15 ułanów Anisiewicz wyrżnie (…). Ludzie mi powiedzieli, że wczoraj Anisiewicz zwołał Żydów na Rynek i kazał się obrać burmistrzem, a ponieważ mu w tym przeszkadzał por. Skrzyński, więc pojechali teraz zobaczyć, czy gdzie od Chełma nie ma polskiego wojska, a jeśli nie ma, to przyjadą i wymordują tych 15 ułanów. Drugiego dnia po moim wyjeździe w dekanat, gdym do domu w nocy wrócił, straszną wieścią porażony zostałem. Była bowiem bitwa w mieście, jednego ułana kpr. Żydzi zabili, ułani zdobywać musieli miasto, bo ze wszystkich domów na ulicy przed kościołem do ułanów Żydzi strzelali, że Anusiewicz tym dowodził i goniony przez ułanów uciekł. Rozbrojeni zostali towarzysze Anisiewicza i broń zabrana. Anisiewicz uciekł początkowo do Wyryk i tam namawiał ludzi, by szli oswobodzić od «pańszczyzny» Włodawę, a nawet znalazł chwilowy posłuch. W czasie tej bitwy był zabity niewinnie idący ulicą parobek z Suszna i kilkunastu Żydów z bronią w ręku. Pochowaliśmy na miejscowym cmentarzu zabitego przez Żydów ułana [kpr. Józefa Jabowicza – JG]”.
Okazało się, że nie był to koniec walk we Włodawie. Anisiewicz sprowadził bowiem do miasta część ludności ukraińskiej z Wyryk i do otwartej walki doszło 21 listopada. Ponieważ wyszło na jaw, że Anisiewicz zagarnął nie tylko broń, ale i konie po rozbrojonych Niemcach, tworząc z nich „czerwoną armię”, zastępca por. Skrzyńskiego – ppor. hr Aleksander Łubieński rozpoczął rekwizycję zabranych od Niemców koni. Gdy zamierzał zabrać wierzchowca należącego do jednego z dowódców utworzonej przez Anisiewicza „czerwonej gwardii” – Antoniego Wiśniewskiego, rzekomy właściciel sprzeciwił się i odmówił okazania dowodu własności. Podporucznik sprowadził wówczas patrol kolegów jeźdźców, do którego „czerwona gwardia” oddała kilka strzałów. Po chwili przed tzw. popówką, gdzie stał oddział ułanów, zebrał się tłum uzbrojonej ludności żydowskiej i ukraińskiej na czele z Anisiewiczem i Wiśniewskim, który ruszył do szturmu. Doszło do trwającej kilka godzin bitwy, w czasie której znowu z bram sklepów i mieszkań strzelano do polskich kawalerzystów. Starcie zakończyło się klęską 14 ułanów wzdrygających się przed potężnym rozlewem krwi, których rozbrojono, odebrano im karabiny maszynowe i broń ręczną oraz aresztowano oficerów. Dwa dni później przybył z Chełma do Włodawy tym razem duży oddział Wojska Polskiego skierowany przez płk. Dreszera. Znowu doszło do ciężkich walk, w trakcie których obalono rządy bolszewickie. Zginęło ok. 17 osób, przeważnie Żydów i Ukraińców; było wielu rannych. W mieście ogłoszono stan oblężenia i nakazano ludności złożyć wszelką broń. Do Włodawy przybył komisarz rządowy. Aresztowano 16 czołowych przywódców „czerwonej gwardii” na czele z Anisiewiczem i Wiśniewskim, którzy później stanęli przed polskim sądem.
Józef Geresz