Zostań z nami
Co o nim wie? W głowie pozostały suche informacje z biogramu, wyrywki wiedzy o tym, co zrobił, wspomnienie z wadowickiego muzeum. Poza tym - kilka utartych sloganów z papieskich przemówień, zdanie o kremówkach, słowa z pl. Zwycięstwa z 1979 r., melodia „Barki” - i tyle. Tak naprawdę o każdym z wyżej wymienionych „wielkich Polaków” mógłby coś powiedzieć. Ale... Jeszcze więcej o Kamilu Stochu, Robercie Lewandowskim, polskich siatkarzach. To oni poruszają jego duszę i dają radość. Reszta? Jest OK. Ale to już przeszłość. Zakuta w spiż. Pan Janusz z dumą spogląda na zdjęcie z Janem Pawłem II - tym cenniejsze, że może dodać: „stoję obok świętego!”. Nie takiego z „pobożnych” obrazków, wyidealizowanego, okrytego lukrem, a przez to odległego od świata, że aż nierzeczywistego. Obok prawdziwego świętego! Do bólu realnego. Jednego z naszych!
Fotografia wisi na honorowym miejscu na ścianie salonu – podobnie jak w dziesiątkach tysięcy domów w Polsce – charakterystyczny kadr z niezliczonych watykańskich audiencji, w którym człowiek w bieli błogosławi zwykłemu Polakowi. Dokumentujący doświadczenie niemalże mistyczne, zachowujący pamięć papieskiego spojrzenia, dotyku dłoni, może kilku zamienionych słów…
Pan Janusz był w Watykanie pod koniec lat 80 ubiegłego wieku. Pojechał z grupą parafialną – kosztem wielu wyrzeczeń. Bo drogo było. Spało się w śpiworach w dużych salach, jadło konserwy i zagryzało przywiezionym z Polski chlebem (z którego niekiedy trzeba było odkrawać pleśń, ale co tam!). Kogo tam stać było na trzygwiazdkowy hotel, kawę na florenckiej starówce. Dla niego, ale też rodaków w tamtym czasie, wyjazd do Rzymu był pierwszą w życiu zagraniczną wycieczką. Dla wielu – jedyną, niezapomnianą. Był entuzjazm, radość. I duma. Jakieś szczególne braterstwo narodów: polskiego i włoskiego, które połączył „un uomo da un paese lontano” – człowiek z dalekiego kraju. ...
Ks. Paweł Siedlanowski