Z czym porównać to pokolenie?
Moment, w którym dane nam jest żyć, nie może być również traktowany jako wyrok Boski lub czysty przypadek. Determinizm czy indeterminizm w tym przypadku nie odgrywają zbyt wielkiej roli. Inną natomiast sprawą jest to, co z istnieniem w takim a nie innym momencie dziejów zrobimy. Człowiek, mając do dyspozycji siły własnej natury oraz to, co otrzymał w spadku cywilizacyjnym od przeszłych pokoleń, może i powinien kształtować swój los. Aby jednak móc przekształcać zastaną rzeczywistość, trzeba wpierw rozpoznać czas dany nam jako nasze miejsce życia. Racjonalny namysł nad rzeczywistością i tym, co w niej się dzieje, stanowi jedyny możliwy punkt wyjścia dla przekształcających rzeczywistość działań. Niestety, zbyt często z tego właśnie rezygnujemy, pogrążając się całkowicie w płynącym strumieniu zdarzeń i wypadków.
Trzy wydarzenia z ostatniego tygodnia – moim zdaniem – należy zauważyć i nad nimi przeprowadzić przynajmniej krótką refleksję. Być może na pierwszy rzut oka niezbyt się ze sobą łączą, lecz wbrew pozorom są symptomatyczne dla naszego kręgu cywilizacyjnego. Mam na myśli masakrę w synagodze Drzewo Życia w Pittsburghu, serię przesyłek z atrapami ładunków wybuchowych do polityków lub sympatyków demokratów w Stanach Zjednoczonych oraz konwersję piosenkarki Sinead O’Connor na islam. O ile zbieżność dwóch pierwszych wydarzeń można uzasadnić próbą użycia siły przeciwko swoim wrogom (wyimaginowanym lub rzeczywistym), o tyle zmiana wyznania przez irlandzką piosenkarkę zdaje się do tej triady zupełnie nie pasować. Pozornie. Wspomniana wokalistka nad Wisłą znana jest przynajmniej z dwóch rzeczy: jednego przeboju mówiącego o złamanym rozstaniem z ukochanym sercem oraz z podarcia w czasie telewizyjnego show zdjęcia papieża Jana Pawła II. Tyle najczęściej o niej wiemy i być może z tego powodu konwersja na wiarę proroka nie zaprzątnęła naszej uwagi. Tymczasem „happeningowa” działalność Sinead O’Connor ma swoje wcześniejsze stadia. W 2001 r. oświadczyła publicznie, iż jest lesbijką. Odkrycia tego typu w dzisiejszym świecie nie robią już na nikim większego wrażenia. Być może dlatego w rok później oświadczyła ona, iż nie jest osobą homoseksualną, a oświadczenie swoje wydała, by wykazać jedność z „prześladowaną mniejszością”. W 2005 r. ponownie „zabłysła na salonach celebryckich” stwierdzając, iż postanowiła zostać „katolickim kapłanem rastafariańskim”. Konstrukcja wyrażeniowa cokolwiek problematyczna nie sprawiała jej jednak żadnej trudności. Dzisiaj dowiadujemy się, że ponownie zmieniła wyznanie, stając się teraz wyznawczynią Allaha. Cóż powiedzieć? La donna e mobile – kobieta zmienną jest? Otóż nie. Przypadek irlandzkiej piosenkarki jest symptomem najlepszym dzisiejszej kultury zachodniej. W imię ideologii lub pogoni za miejscem na czerwonym dywanie celebryckiej popularności poświęca się wszystko, z prawdą i wiarą na czele. Nie jest ważnym, jak się sprawy mają w rzeczywistości i nie jest koniecznym racjonalny wybór opcji podstawowej dla własnego życia. One stają się elementem handlu na targowisku popularności. Warto przypomnieć tylko, ile głupot potrafią czynić ludzie, by tylko liczba lajków była maksymalnie wielka na tym czy innym portalu społecznościowym. A to, co dzisiaj głosi się jako prawdę, okaże się fałszem nie jutro, ale za godzinę.
Spróbuj się zabawić?
Ten sam schemat, niestety, leży u podstaw dwóch pozostałych wydarzeń. Owładnięty maniakalną nienawiścią do Żydów terrorysta jest doskonałym przykładem oderwania od rzeczywistości. Ideologiczne zapędy sprawiły, iż postanowił w imię przyjętych bez związku z realiami idei dokonać zmiany w swoim świecie. Zamordowanie kilkunastu osób nie wydawało mu się problemem. Wolność w ekspresji własnej chorej osobowości wzięła górę nad racjonalnością. Podobnie w przypadku rozsyłanych, jak dzisiaj już wiem, atrap ładunków wybuchowych do członków partii demokratycznej w Stanach Zjednoczonych. Ferwor dążenia do wygranej w wyborach parlamentarnych spowodował, iż prawdopodobnymi zleceniodawcami tejże akcji byli… sami demokraci, by w ten sposób ukazać siebie jako ofiary systemu władzy Donalda Trumpa. Elementy składowe tychże atrap i ich połączenie wskazują wyraźnie, że owe „ładunki” eksplodować nie mogły. Ale wrzawa medialna podniosła się szybko, gdyż w końcu adresatami ich byli m.in. Barack Obama, Hillary Clinton czy Robert De’Niro. Stworzenie wrażenia sytuacji zagrożenia przez „prawicowy ekstremizm” stanowić miało doskonałą amunicję w walce wyborczej. Nieważne, że sytuacja okazała się kłamstwem, ważny stał się sukces wyborczy. Tym, co jednak zasadnicze dla racjonalnego oglądu dzisiejszej sytuacji człowieka w świecie, jest fakt operowania kłamstwem i fałszem w celu osiągnięcia własnego sukcesu, będącego elementem samoekspresji. O ile jednak ludzie kłamali w innych epokach, to jednak specyfika dzisiejsza polega na tym, że gra ta stanowi ustanawianie fałszywego całościowego obrazu świata. W tym przypadku ponownie prawda nie ma najmniejszego znaczenia. Walka polityczna przestała być tylko rywalizacją o przejęcie władzy, a stała się bezcelowym tańcem ideologii we własnym amoku.
Nic nie może zabrać smutku
Czy jest to taniec śmierci? Nie sądzę. Natury oszukać się nie da. Wcześniej czy później przychodzi na ludzkość otrzeźwienie. Niestety, po wieku XX to otrzeźwienie może kosztować miliony ofiar i upadek cywilizacyjnych zdobyczy. Zagrożenie islamską cywilizacją to nie tylko karabiny i maczety ISIS. W tym kręgu kulturowym pomimo przyjęcia technicznych zdobyczy Zachodu panuje intelektualna mentalność negacji antropologicznych idei zachodnich. Niektórzy w naszym kręgu cywilizacyjnym narzekają na „średniowiecze”, a przecież są admiratorami kultury, w której normalną rzeczą jest głoszenie na uniwersytetach i w szkołach, iż Ziemia jest płaska, a Słońce krąży dokoła niej. Tym, co zabija naszą cywilizację, nie jest brak demokratycznych reguł, lecz ideologiczne nastawienie przeciwko prawdzie. Z nią umrze cała cywilizacja.
Ks. Jacek Świątek