Dotknąć kultury pogranicza
O uprawie lnu można posłuchać w wiosce tematycznej Kraina Rumianku w Hołownie. Pani Marianna, u której w ogrodzie rośnie ta cenna roślina, z pasją przekazuje młodym wiedzę na ten temat. - To niezastąpione źródło informacji - podkreśla nauczycielka ZSZ Nr 1 i II LO we Włodawie Małgorzata Kostka, która wraz z uczennicami zrealizowała projekt „Len i wełna - chata krasy pełna”. - To przedsięwzięcie od serca. Powstało, aby więź między pokoleniami zacieśniała się jeszcze mocniej. To, co zostało w trudzie wypracowane w dawnych czasach, m.in. przez nasze babcie i mamy, jest dla nas bardzo cenne - zapewnia M. Kostka. Dziewczyny przez kilka miesięcy obserwowały len - od siewu, pielenia, zbioru, roszenia, międlenia, czesania do przędzenia, a następnie tkania. Dowiedziały się, że uprawą tej rośliny zajmowały się przede wszystkim kobiety, które siały ją w okresie od końca marca do początku czerwca. Pielić można było tyko ręcznie. Kiedy len dojrzał, wyrywano go z ziemi.
Zbiór odbywał się po żniwach w sierpniu lub wrześniu. Potem był etap suszenia na polu lub w zagrodzie. Następnie oddzielano ziarno od słomy. Siemienie wydobywano z torebek nasiennych poprzez obtłukiwanie ich lub młócenie cepem. Uczestniczki projektu przyglądały się także pozyskaniu wykorzystywanych do przędzenia włókien lnianych.
W programie warsztatów znalazły się też zajęcia związane z rękodziełem: dzierganie na drutach, szydełkowanie czy haftowanie. – Dawniej kobiety zdobiły koszule świąteczne haftem krzyżykowym, który był rodzajem pisma – opowiada M. Kostka. – W ten sposób swoja wiedzę przekazywały panie nieumiejące pisać. Haftując, stosowały znaki ziemi czy symbole określające rodzinę. Do dzisiaj szczycimy się nadbużańskimi pereborami – elementami zdobniczymi, które były wybierane deseczką na osnowie i przetykane kolorowym wątkiem tworzącym wzór. Ornamenty te możemy spotkać dziś m.in. na strojach ludowych zespołów folklorystycznych z południowego Podlasia – dodaje.
Etapy tworzenia lnianej czy wełnianej tkaniny zostały uwiecznione na fotografiach. W albumie, który powstawał w trakcie warsztatów, znajdują się zdjęcia obrazujące siew lnu, jego zbiór, przędzenie i tkanie, a w przypadku wełny – strzyżenie owiec i długi proces tworzenia przędzy wełnianej oraz poleskich pasiaków. Zamieszczono również selfie z owieczką będące pamiątką po wizycie w gospodarstwie w Ratajewiczach. Wolumin – oprócz zdjęć – zawiera również elementy dotykowe: ziarna, roślinę, plewy, czesankę lnianą i wełnianą, a także fragmenty tkanin.
Na nadbużańskiej wsi
Natomiast uczestniczki drugiego projektu pn. „Nad Bugiem – życie, sztuka i pranuka”, realizowanego pod okiem Renaty Holaczuk i Urszuli Kalenik, uczyły się palenia pod kuchnią, trzepania chodników, prania na tarze, wyciągania płótna, dojenia krowy, lepienia i gotowania pierogów, wicia wianków czy strojenia kapliczki. – Chciałyśmy zabrać dziewczyny w podróż do przeszłości i pokazać pracę kobiet sprzed 100 lat – mówią nauczycielki. – Innym celem naszych działań było przygotowanie młodzieży do zostania edukatorami, tzn. osobami, które będą przekazywać nabyte umiejętności lokalnej społeczności – wyjaśniają.
Lalki naszych przodków
R. Holaczuk, zajmująca się wyrobem słowiańskich lalek-motanek, uważa, iż kiedyś kobiety posiadały wielką mądrość życiową. – Miały świadomość, jak ważna jest ich rola w rodzinie. Wiedziały też jak korzystać z kobiecej mocy, jaką zostały obdarzone. Jednym z przejawów ich znajomości praw rządzących światem były właśnie motanki, czyli szmaciane lalki. Kobiety zazwyczaj z dziećmi zasiadały przy stole bądź na polanie i wspólnie motały swe lale. W zależności od czasu w kalendarzu rocznym czy potrzeby powoływały do życia określone motanki – tłumaczy, dodając, iż rodzajów lalek było naprawdę wiele: żarnuszka, żadanica, lalka rodowa, podróżniczka czy wielkanocna. Każda z nich miała określone zadanie. Za otulanie miłością małego dziecka podczas nieobecności mamy odpowiadała pieluszniczka. Była to duża lalka, którą wkładano do łóżeczka. Z kolei karmicielkę noszono w torebce lub kieszeni. Jej rolą było przyciąganie obfitości. Dziewczęta biorące udział w projekcie „Nad Bugiem – życie, sztuka i pranuka” szybko opanowały techniki wyrobu motanek. Miały także okazję zaprezentowania swoich lalek podczas Festiwalu III Kultur we Włodawie, na Jarmarku Holeńskim czy w szkołach. – Udział w projekcie pozwolił nam dotknąć kultury pogranicza, a nawet poczuć ją wszystkimi zmysłami – opowiada Julia. – Interesujące było także to, że mogłyśmy swoje umiejętności rękodzielnicze przekazać dzieciom w szkołach. Miło było patrzeć, jaką radość im sprawia wykonanie szmacianej laleczki i wysłuchanie opowieści o niej – podkreśla.
Bez prynuki tylko półgębkiem
Realia życia na wsi dziewczęta poznawały w Muzeum Wsi Lubelskiej oraz w Holi – w Skansenie Kultury Materialnej Chełmszczyzny i Podlasia. Zetknęły się nie tylko z codziennymi pracami wykonywanymi dawniej przez wiejskie kobiety, ale poznały także nadbużańską prynukę. – Dawniej, według zwyczaju, jeśli nie było prynuki jadano przy obcym stole półgębkiem, czyli jakby bez apetytu – opowiada R. Holaczuk. – Prynuka to przywilej i obowiązek gospodarza – zachęcanie gości do spróbowania kolejnych dań, najedzenia się do syta czy wypicia kolejnego kieliszka – wyjaśnia.
Podróży w przeszłość towarzyszyła kamera. Jej operator – Zbigniew Panasiuk – zarejestrował kolejne kroki dziewcząt w poznawaniu pracy kobiet na dawnej wsi. Powstał film, który został zaprezentowany w trakcie uroczystego podsumowania projektów, które miało miejsce 30 października w Miejskiej Bibliotece Publicznej we Włodawie.
Joanna Szubstarska