Bohaterowie z imienia i nazwiska
Do zbiorowego mordu doszło 2 marca 1944 r. w samym środku miejscowości, przy domu Józefa Czyża. - Wśród zabitych nie było mieszkańców Wisznic. Wszyscy pochodzili z powiatu bialskiego. Większość mieszkała w pobliskim Opolu, Kalince i Piszczacu. Aż 29 pomordowanych udało mi się zidentyfikować z imienia i nazwiska. Wśród nich byli zarówno katolicy obrządku rzymskiego, jak i prawosławni. Ustaliłem, że w gronie rozstrzelanych znaleźli się m.in. członek Szarych Szeregów i żołnierz Wojska Polskiego. Ta egzekucja miała być odwetem za popieranie ruchu oporu i zarazem przestrogą dla mieszkańców. Wszystkich rozstrzelanych pochowano na tzw. Glinkach. To teren przy dzisiejszym wisznickim liceum. Kilka miesięcy później dokonano ekshumacji. Po cztery ciała nikt się nie zgłosił, reszta zabitych spoczęła w rodzinnych grobowcach - opowiada historyk dr Tadeusz Doroszuk, podkreślając, że egzekucja była odpowiedzią na spalenie urzędu gminy w Opolu. Okupanci oskarżyli o to Polaków, potem okazało się, iż stali za tym sowieccy partyzanci.
– Aresztowano wtedy około 70 osób. Część zwolniono, resztę rozstrzelano w Białej Podlaskiej i w Wisznicach. Była to największa, najtragiczniejsza i do niedawna najmniej znana egzekucja w tych okolicach – dodaje T. Doroszuk.
Zginęli niewinni ludzie
Mieszkańcy Wisznic pamiętali o tragicznych wydarzeniach. Przypominała im o nich niewielka tablica zawieszona na drewnianym budynku przy ul. Rynek 45 jeszcze w czasach Polski Ludowej. Grupa 30 straceńców była jednak anonimowa. Dziś są znani z imienia i nazwiska. – Dwa lata temu dwie rodziny – niezależnie od siebie – poprosiły o umieszczenie imiennej tablicy poświęconej rozstrzelanym. Odnalezienie tych 30 nazwisk było bardzo trudne. Dlaczego owa egzekucja odbyła się u nas? W Wisznicach funkcjonował jeden z głównych komisariatów niemieckich. Wokół miejscowości działało też wielu partyzantów. Dużą część zatrzymanych przetrzymywano w tutejszym areszcie. W lutym 1944 r. spalono urząd gminy w Opolu, gdzie stacjonowali Niemcy. Okupanci, w ramach odwetu, postanowili urządzić publiczną egzekucję. Podejrzewano, że spalenia dokonali mieszkańcy Kalinki, ale prawda była inna. Mamy świadomość, że zginęli tu niewinni ludzie – mówi Piotr Dragan, wójt gminy Wisznice.
Ekumeniczna modlitwa
Włodarz gminy zwraca uwagę, iż o egzekucji w swoich pamiętnikach pisał pochodzący z pobliskiej Dubicy ks. Marian Romanowicz. – Wiemy, że wszystkich straceńców przywieziono do Wisznic z Białej Podlaskiej. Przetransportowano ich samochodami. Niektórzy próbowali uciekać, ale zaraz byli rozstrzeliwani. Innych stawiano pod ścianą. Wielu ginęło z okrzykiem „ku chwale ojczyzny!”, „za Polskę” i „jesteśmy niewinni”. Ta pamiątkowa tablica jest inicjatywą naszej gminy – zaznacza P. Dragan.
Kamień z zawieszoną na nim tablicą odsłonili wójtowie gminy Wisznice, Jabłoń i Piszczac oraz Andrzej Borsuk, wnuk zamordowanego Franciszka Borsuka. Modlitwę za tragicznie zmarłych poprowadzili ks. kan. Jan Pieńkosz, proboszcz parafii Wisznice oraz ks. Michał Wasilczyk z prawosławnej parafii w Sławatyczach.
W uroczystościach uczestniczył także Stanisław Błonka z Lublina, syn rozstrzelanego w Wisznicach Jana Błonki. – Mieszkaliśmy wtedy w Kolonii Piszczac. Nie pamiętam tamtych wydarzeń, bo urodziłem się cztery miesiące po śmierci ojca. O wszystkim dowiedziałem się z przekazów starszej ode mnie o 14 lat siostry. Ona była związana z ojcem bardzo mocno – zaczyna opowieść S. Błonka.
Wojenne losy
J. Błonka w 1939 r. był zmobilizowany do wojska i wysłany do walki. – Jego oddział został prawdopodobnie rozbity albo rozwiązany, bo ojciec wrócił do domu na początku wojny. Po jakimś czasie zabrano go do niewoli do Niemiec. Uciekł stamtąd po niespełna roku. Znów udało mu się wrócić. Jego ucieczka została przez Niemców odnotowana. Ukrywał się, bo go poszukiwano. W międzyczasie trafił do konspiracji i dołączył do walczących w lesie partyzantów, lecz cały czas utrzymywał kontakt z rodziną. W styczniu 1944 r. zajął się naprawą pieca w szkole w Piszczacu. Był fachowcem w branży budowlanej. Naprawiał ten piec w ukryciu. Niestety, ktoś doniósł o nim Niemcom. Prawdopodobnie byli to Ukraińcy, którzy mieszkali na terenie Dobrynki. Ojciec został aresztowany i osadzony w Piszczacu. Moja siostra odwiedzała go. Kiedy przyszła po raz pierwszy do więzienia, uspokajał ją, że Niemcy nie mają podstaw, by go zatrzymać. Za drugim razem prosił, aby mama jak najszybciej sprzedała krowę i próbowała go wykupić – wspomina pan Stanisław.
Bez męża i domu
Bliscy J. Błonki szybko spełnili prośbę. – Mama poszła do więzienia w Piszczacu, ale ojca już tam nie było. Powiedzieli, że został wywieziony do Białej Podlaskiej, gdzie z kolei otrzymała informację, że trafił do Wisznic. Po jakimś czasie dostała dokument z komisariatu. Z tego pisma dowiedziała się o rozstrzelaniu. Dokument straciliśmy w czasie pożaru. Nasz nowo wybudowany dom spłonął we wrześniu 1944 r. Podpalenia dokonali radzieccy żołnierze. Byłem wtedy niemowlakiem. Zostałem uratowany przez starszego brata. To on w ostatniej chwili wyniósł mnie z płonącego domu. Zostaliśmy bez dachu nad głową i bez dobytku. Mama straciła męża, a na utrzymaniu miała pięcioro dzieci – opowiada ze łzami w oczach pan Stanisław.
Dom udało się odbudować z pomocą ludzi. S. Błonka wyjechał z Piszczaca jako młody człowiek. W Lublinie zdobył wyższe wykształcenie i tam pracował. W rodzinne strony wraca jednak co roku. – Przyjeżdżam m.in. w lipcu na rocznicę śmierci mamy i brata. Za każdym razem zatrzymuję się także w Wisznicach, przy miejscu, w którym zginął ojciec. Zapalam lampkę. Wiem, że większość tych, których tutaj rozstrzelano, spoczęło na cmentarzach w rodzinnych grobach. Mama nie miała możliwości zabrania ciała ojca. Dowiedzieliśmy się, że ostatecznie został pochowany na cmentarzu wojskowym we Włodawie. Próbowałem dowiedzieć się w ZBOWiD, gdzie jest ta mogiła, ale nie uzyskałem informacji. Kiedy chowaliśmy mamę, wrzuciłem do jej grobu dwie grudki ziemi: jedną z miejsca stracenia taty i drugą z włodawskiego cmentarza. Na pomniku umieściliśmy wzmiankę o tym, jak zginął ojciec. Od znajomej, która była świadkiem egzekucji, słyszałem, że tata szarpał się z Niemcami, zdarł z oczu opaskę, nie pozwolił się stłamsić. Walczył do końca – podkreśla S. Błonka.
Po odsłonięciu tablicy uczestnicy uroczystości przeszli do wisznickiego GOK, gdzie odbyła się promocja najnowszej książki dr. T. Doroszuka, zatytułowanej „Gmina Wisznice w latach okupacji hitlerowskiej 1939-1944”.
Nazwiska 30 zamordowanych Polaków – patriotów
Jan Beran, Ryszard Jankowski, Kazimierz Marczuk, Paweł Beran, Dyonizy Juchymiuk, Paweł Marczuk, Jan Błonka, Jakub Juchymiuk, Jan Mąka, Franciszek Borsuk, Władysław Juchymiuk, Mikołaj Milańczuk, Julian Czerwiński, Franciszek Klimek, Józef Misiejuk, Jakub Dominiuk, Stefan Korczak, Józef Maksymiuk, Wasyl Dominiuk, Kuźma Korneluk, Stanisław Skwierczyński, Zachariasz Domuniuk, Bazyli Kostejuk, Paweł Stupak, Mikołaj Hać, Antoni Marczuk, Stanisław Wojciechowski, Mikołaj Ilczyna, Jan Marczuk, nn.
AWAW