Anatomia wstydu
Za opór przeciw lewicowym ideologiom importowanym z UE. Rodzima „antologia żółci” pęcznieje wypowiedziami polityków, filmami, książkami, pseudointelektualnymi dywagacjami i tekstami prasowymi opartymi na pogardzie, wypominaniu „obciachowości” Polski i Polaków, stawiającymi ich do kąta i wmawiającymi, że jedyne, co im pozostało, to wstyd. W umysłach „totalsów” panuje dziś przewrotna pewność, że można się wypromować, gardząc innymi. Owa pogarda ma kształt wypowiedzi, iż „polskość to nienormalność” (w wariancie optymistycznym - co najmniej „gorszość”), która deprecjonuje nas w oczach innych nacji. Dochodzi do tego historyczne przekonanie sąsiadów Polski, że stawianie nas „do kąta” to jedyny sposób na jej uległość i wiernopoddaństwo.
Ćwierć miliona „faszystów” przeszło w niedzielę ulicami Warszawy. W całej Polsce zapewne na ulice wyszły ich miliony, aby zamanifestować miłość do ojczyzny, wdzięczność Bogu i ludziom za jej wolność. Z potrzeby serca, poczucia obowiązku. Ale owa, zdawać by się mogło, „oczywista oczywistość” nie dla wszystkich taką się jawi.
Pan Schetyna raczył był nadmienić, że centralna manifestacja w stolicy to „marsz hańby”. Nie odwołał swoich słów. Rostowski straszył: „Polexit maszeruje”. Dyżurne autorytety polskojęzycznych mediów przekonywały, że tysiące faszystów, którzy wyjdą tego dnia na ulice (o zgrozo! – nawet z dziećmi! – zapewne po to, aby je od maleńkości przygotowywać do zadym i nauczyć „hajcowania”), to mega obciach przed Europą. Jak doniósł z satysfakcją Onet.pl, „lepszy” świat obiegło zdjęcie przerażonej dziewczynki na tle okna z panoramą rozkołysanej biało-czerwonymi flagami i światłem rac ulicy. Nie mogła spać. Albo bała się, że zaraz ktoś przyjdzie i podpali hotel. ...
Ks. Paweł Siedlanowski