Zachować dużą ostrożność
Prezydent Putin obrał „taktykę salami”, czyli stara się odkrajać kolejne fragmenty terytorium Ukrainy, doskonale wiedząc, że nie jest w stanie podporządkować sobie całego terytorium, okupować tego kraju. To jest zbyt duże państwo, a część ludności jest bardzo mocno nastawiona patriotycznie, powiedziałbym nawet, że nacjonalistycznie. Taka możliwość nie wchodzi w grę - koszty okupacji daleko przewyższają możliwości Rosji. Dlatego Putin będzie próbował destabilizować poszczególne regiony Ukrainy, prowadząc politykę dezinformacji, wojny hybrydowej. To, czy ten kryzys zagrozi Europie, zależy od tego, czy zajmie ona jednolite stanowisko wobec niego. Jeśli tak się stanie, a tak było w przypadku Krymu, to póki co nie stwarza niebezpieczeństwa. Gdyby jednak udało się podzielić Europejczyków: inne stanowisko zajmie Polska, a inne Niemcy - będzie to bardzo niepokojący sygnał. Rosji zależy przede wszystkim na tym, by dezintegrować Europę, Unię Europejską, żeby pokazać słabość tej organizacji, odsłaniając brak solidarności państw europejskich.
Przed kilkunastoma dniami Ukraina ogłosiła stan wojenny w części kraju po tym, jak Rosja zaatakowała trzy okręty ukraińskiej marynarki wojennej w Cieśninie Kerczeńskiej, między Morzem Czarnym a Azowskim. Ukraińskie jednostki zostały ostrzelane i przejęte przez rosyjskie oddziały specjalne. Rannych zostało kilku ukraińskich marynarzy. Do czego zmierza Rosja?
Do końca nie znamy szczegółów tego, co wydarzyło się na Morzu Azowskim. Ten incydent cały czas jest niewyjaśniony i pewnie takim pozostanie. Niewątpliwie Rosja zmierza do tego, żeby uczynić Morze Azowskie wewnętrznym akwenem i mieć wyłączny do niego dostęp, co jest oczywiście złamaniem międzynarodowego prawa morskiego. Generalnie chodzi o to, by zablokować możliwość użytkowania dwóch portów, które są dość istotne w aspekcie rozwoju gospodarczego wschodniej części Ukrainy.
Jak Pan ocenia wprowadzenie stanu wojennego? Nawet w czasie najcięższych walk w Donbasie nie został ogłoszony.
Paradoksalnie obie strony – Rosja i Ukraina – na tym zyskują. Władimir Putin w ostatnich miesiącach traci poparcie społeczne. Dokładnie to samo dzieje się w przypadku prezydenta Ukrainy. Stan wojenny, wprowadzony póki co na miesiąc w części terytorium Ukrainy, pozwala grać na czas prezydentowi Petro Poroszence. Nie wiadomo, co będzie po tym okresie, być może zostanie przedłużony, a to oznacza przeniesienie w czasie wyborów prezydenckich. ...
Kinga Ochnio