Życie po Camino
Lekcja numer dwa: nie otrzymujemy tego, co chcemy, ale to, czego potrzebujemy - podkreśla 23-letni Piotr Żuk, który w 148 dni pokonał na piechotę 4013 km i dotarł do hiszpańskiego Santiago de Compostela. Zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem Piotr rozpoczął pieszą pielgrzymkę na progu własnego domu w Kaliłowie 8 lipca. „Jeszcze nie wiem, po co idę. Może, by zrozumieć coś wielkiego? A może po prostu znaleźć radość w zwykłych czynnościach, pobyć z Bogiem, poznać siebie i ludzi, odnaleźć rozum?” - zastanawiał się, rozpoczynając swoją wędrówkę. Jedyny plan, jaki wówczas miał, to powrót do domu na Boże Narodzenie. Tak obiecał rodzicom. I słowa dotrzymał. Do grobu św. Jakuba dotarł 2 grudnia, a kilka dni później witał się z najbliższymi w rodzinnym Kaliłowie. - Mimo iż cel został osiągnięty, moja droga wcale się nie skończyła, ale, mam nadzieję, dopiero na dobre się rozpoczęła - twierdzi, podkreślając, że życie po Camino już nie smakuje tak samo, jak wcześniej.
Swoją pielgrzymkę relacjonował na facebookowym profilu, który nazwał „Po rozum do Jakuba”. – Każdy dzień był niezwykle prosty i powtarzalny. Wędrówkę zaczynałem ok. 7.00. Po drodze było śniadanie, a w okolicach południa, jeśli sprzyjały temu okoliczności, drzemka. Idąc, modliłem się, słuchałem muzyki, audiobooków, myślałem o życiu. Dzięki tej prostocie mogłem koncentrować się na rzeczach najważniejszych. Miałem przestrzeń do tego, by głębiej doświadczyć, lepiej wsłuchać się, więcej dostrzec, pełniej zrozumieć – opowiada. – Szedłem najpóźniej do 18.00. Przed wyprawą zaplanowałem sobie, że dziennie będę robił ok. 25 km, ale czasami było ich nawet ponad 30. Potem szukałem noclegu, co na początku drogi było bardzo stresujące. Jednak pewnego dnia obudziłem się z myślą, że nie będę się tym przejmował, bo na pewno znajdę nocleg i tak też było. Od tamtej pory szedłem w spokoju. Opatrzność Boża nade mną czuwała, Wiem, że to efekt modlitwy ludzi, którzy duchowo wspierali mnie podczas całej drogi – zaznacza. ...
Jolanta Krasnowska