Wesele z Bogiem
Proroctwo Izajasza pokazuje cały dynamizm tej relacji, akcentując w niej inicjatywę Boga i odsłaniając zachwyt Stwórcy wobec swej ziemskiej oblubienicy. „Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga”.
Niesamowicie wylewne jest to słowo, które nie szczędzi czułych określeń ani osobistych wyznań płynących z wnętrza Bożej miłości: „Raczej cię nazwą «Moje w niej upodobanie»… albowiem spodobałaś się Panu”.
Jakże się tu nie cieszyć, gdy sam Bóg kieruje do każdego i każdej z nas tyle krzepiących słów? Takie niebiańskie doładowanie powinno pokonać zarówno kompleksy, jak i depresyjne nastawienie do życia każdego chrześcijanina. Pomyślmy tylko: oto nie byle kto, ale sam Bóg jest mną na serio zainteresowany, co więcej – nawet zachwycony…
Aż trudno uwierzyć, że idealny Bóg może się w nas wpatrywać z upodobaniem i nie doszukiwać przeróżnych mankamentów, które my na co dzień dostrzegamy w swoim wizerunku, a jeszcze bardziej w tych, którzy nas otaczają i często uprzykrzają nam życie.
Św. Paweł w drugim czytaniu wyjaśnia, że to godne podziwu obdarowanie dokonuje się dzięki Duchowi Świętemu „dla wspólnego dobra”.
Nic więc dziwnego, że Bóg tak się zachwyca swoimi dziećmi, gdy w każdym z nich dostrzega cząstkę samego siebie. Patrzenie Boga przez pryzmat miłości nie wykrzywia tego obrazu, lecz sprawia, że słaby człowiek pragnie odwdzięczyć się swemu Dobroczyńcy i jak najgodniej odpowiedzieć swym życiem na głos Oblubieńca.
Bł. Honorat przywołuje zdarzenie ze św. Teresą, która spotkała raz piękne dziecko na korytarzu klasztornym i zapytała, jak się nazywa. „Powiedz mi naprzód, jak ty się nazywasz”- odparło dziecko. „Ja jestem Teresa od Jezusa” – rzekła zakonnica. „A ja jestem Jezus od Teresy” – odpowiedziało dziecię i znikło, zostawiając świętą w zachwyceniu. Czy to nie wygląda na igraszkę dziecięcą? Czy zgadza się z wielkością Boga wszechmocnego? A jednak rzeczywiście miłość Boża jest tego rodzaju, że umie pogodzić największe poświęcenie z drobnymi uciechami. Prawdziwa miłość nie czeka na okazję do wielkich ofiar i poświęceń, ale korzysta z każdej najmniejszej sposobności do okazania współczucia lub usługi. Przykładem jest dla nas Maryja, która na godach w Kanie zauważa brak wina, a Jezusowi dyskretnie przedstawia swą prośbę o wybawienie z kłopotu nowożeńców.
Nam też często brakuje wina radości powstającego z tłoczenia, jakiego dokonuje w nas Duch Święty dzięki trudnościom, jakie podejmujemy, cierpieniom, które ofiarujemy czy też w mozolnej posłudze drugiemu człowiekowi.
Dlatego Maryja podpowiada nam wszystkim – podobnie jak sługom na owym weselu – „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
S. Katarzyna Pyl