Religia w szkole gwarantuje normalność
Konstytucja jak najbardziej dopuszcza w systemie publicznym nauczanie religii i to nie tylko katolickiej. Z możliwości tej korzysta ponad 20 podmiotów, czyli prawnie zarejestrowanych w Polsce Kościołów i związków wyznaniowych. Konkordat również to przewiduje. Poza tym nauczyciele religii, zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji z 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach, są pracownikami szkoły, członkami rady pedagogicznej i podlegają takim samym rygorom, co inni nauczyciele, a co za tym idzie - są opłacani z budżetu danej placówki oświatowej. Proszę pamiętać, że nie są to pieniądze należące do rządu. On nie ma swoich środków. Rząd posiada pieniądze pochodzące z podatków, a podatnicy są w większości katolikami, zatem mają prawo oczekiwać od szkoły, że będzie ona w ramach zasady pomocniczości wspomagać ich w wychowaniu religijnym dzieci.
Przeciwnikami religii w szkołach byli dawniej komuniści, postkomuniści. Komu dzisiaj przeszkadza ten przedmiot w szkołach?
W zasadzie trudno podać konkretną kategorię osób. Ci, którzy są przeciwko obecności religii w szkole, jawnie to deklarują, więc wiadomo, kim są z imienia i nazwiska. Poza tym nurt postkomunistyczny lub neomarksitowski wcale nie należy do przeszłości. Wciąż jest w Polsce obecny. Istnieje też grupa ludzi, która, uprawiając politykę, nie rozumie, iż powinna być ona troską o dobro wspólne, a co za tym idzie – chce budzić negatywne emocje, na których będzie mogła dojść do władzy. Zamiarem tych osób jest tworzenie atmosfery pokazującej, iż religia to coś niepotrzebnego, coś, co wręcz przeszkadza. A jak wielokrotnie mieliśmy okazję przekonać się w naszej historii, na słabościach ludzkich można wygrać wybory.
A mamy rok wyborczy.
Stąd ta histeria.
Dlaczego religia jako przedmiot szkolny jest solą w oku niektórych środowisk?
W pewnych przypadkach jest to nawiązanie do historii rodzinnych. ...
Jolanta Krasnowska