Strach się bać
Zapewne dlatego, iż wszystko, co dzieje się w Polsce, stanowić może dobrą kanwę do dywagacji o praworządności i innych sprawach w naszym kraju, które od kilku już lat stanowią paliwo napędowe do karcenia i walki politycznej z Polską przynajmniej na arenie unijnej. Z drugiej jednak strony, zaatakowanie człowieka w progu jego własnego domu w prowincjonalnym miasteczku jest powodem lęku czy strachu o własne bezpieczeństwo. Sytuacja po próbie zabójstwa Wojciecha Kudelskiego dla zwykłego szarego człowieka jest sygnałem alarmowym, że spotkać to może każdego, bez względu na pozycję społeczną czy też status majątkowy. Ocenę jednak samego zdarzenia i jego społeczno- politycznych konsekwencji pozostawię innym publicystom, którzy jako znawcy tematów wszelakich (jak pisał G. Berkeley - od leczenia dziegciem po zagadnienia metafizyczne) już ruszyli do akcji, motywowani nie tyle tym, co się stało, ile bardziej wykorzystaniem własnych pięciu minut błysku gwiazdeczki na firmamencie niebieskim.
Mnie osobiście zastanowiło jedno zdanie.
Władza jak chleb nasz powszedni
Jeden z reporterów, asystując przeprowadzaniu przez policjantów Dejana S. (sprawcy zamachu), zadał mu pytanie: dlaczego to zrobił? Z ust przestępcy padło krótkie stwierdzenie: dla władzy. To właśnie to zdanie zelektryzowało mnie najbardziej. Gdyby przyjąć, że jest on członkiem jakiegokolwiek ugrupowania przeciwnego linii politycznej byłego prezydenta Siedlec, to sprawa wydawałaby się dość prosta, choć i tak nader przerażająca. Jasnym byłoby wówczas, że walka polityczna w naszym kraju sięgnęła poziomu terrorystycznych zachowań, a dla pozyskania lub utrzymania władzy można zrobić dosłownie wszystko. Nic jednak nie wskazuje na polityczne motywy działań sprawcy. Z przekazywanych mediom informacji zdaje się wynikać, iż podjął on swój czyn motywowany osobistą zemstą za jakąś porażkę ekonomiczną lub też w celu zaistnienia na forum publicznym, chcąc na parę sekund stać się politycznym celebrytą. Jeśli więc połączy się to z jego stwierdzeniem, iż uczynił to dla władzy, wówczas włos staje dęba na głowie, gdyż oznaczałoby to, że dla własnego dobrego samopoczucia można robić wszystko, z zabijaniem innych włącznie. A władza oznaczałaby jedynie możliwość rozporządzania wszystkimi w imię własnego widzimisię, zideologizowanego dodatkowo rojeniami intelektu zaburzonej osobowości. Nie jest więc dziwną rzeczą, że w oczach wielu pojawia się strach. Zabijanie ludzi pojawia się w tym miejscu bowiem jako skuteczny środek osiągania celów własnych, wśród których osobiste porachunki stanowią najważniejszy motyw, wyprzedzający inne, jak np. zysk materialny czy osiągnięcie wymarzonego statusu społecznego. Z przerażeniem można stwierdzić, że już na poziomie ulicznego bruku, a nie tylko na świecznikach władzy, człowiek staje się li tylko narzędziem lub mięsem armatnim dla prywatnych interesików pospolitych osób. Można pokusić się o przeniesienie tego piętro wyżej.
Timmermansa walka o praworządność
Choć na pozór wydarzenie z Siedlec nie łączy się nijak z europejskimi salonami, to jednak zasadniczy rys motywacyjny zdaje się być ten sam. Przyglądając się ostatnim poczynaniom jednego z kandydatów na szefa Komisji Europejskiej – Fransa Timmermansa, nie sposób nie zauważyć, iż podnoszona przez niego kwestia praworządności w krajach członkowskich UE, a zwłaszcza w jednym obsesyjnie zajmującym jego myślenie, strukturalnie ma w sobie coś z owego „terroryzmu obłaskawionego”, który motywował zabójcę z Gdańska i zamachowca z Siedlec. Widać to chociażby w nieprzebieraniu w środkach, sięgając aż po pozaprawne próby naciągania przepisów traktatów unijnych. A czynione to jest w imię niesprecyzowanej i niezdefiniowanej praworządności. Poszukując teoretycznej wykładni, czym ona właściwie jest, nie sposób odnaleźć u teoretyków prawa tego, o czym ciągle gaworzy ów pan z Holandii. L.L. Fuller (amerykański teoretyk prawa) np. stwierdza, iż praworządność jest urzeczywistniona wówczas, gdy spełnione są następujące zasady: prawo jest dostatecznie ogólne, aby być bezstronne, jest należycie ogłaszane, tzn. jest jawne, nie działa z mocą wsteczną, jest jasne i łatwe do zinterpretowania, unika sprzeczności norm, jest względnie trwałe w czasie, nie domaga się od adresatów rzeczy niemożliwych, a działania urzędowe pozostają w zgodności z prawem. Nie widać w tym zestawie ani jednego elementu przypominającego wystąpienia unijnych technokratów, wspominających coś o wartościach czy ideach łączących państwa unijne. Można więc śmiało powiedzieć, że grillowanie Polski czy Węgier jest działaniem opartym na ideologicznych i wywiedzionych z własnych przekonań (nawet jeśli podziela je ileś osób) pana, który z chrześcijańskimi ruchami państwowymi już nie ma nic wspólnego, choć ponoć z tego nurtu się on wywodzi. Innymi słowy: unijny technokrata po prostu w imię własnych ideologicznych twierdzeń jest w stanie pętać w wolnych działaniach całe narody europejskie, z zabiciem ich niezależności prawnej włącznie. Ot, taki Dejan S. w wydaniu brukselskim.
Bytowanie w lęku
Ideologicznych maniaków, zasadzających się na normalnych i spokojnie żyjących ludzi, w ostatnim czasie jest coraz więcej. Nachalne promowanie osób homoseksualnych lub inaczej określonych seksualnie (oprócz heteroseksualistów oczywiście), wciąganie dzieci szkolnych w promocję tych ostatnich, głoszenie potrzeby penalizacji jakiejkolwiek krytyki dewiacji, zakrzykiwanie idiotycznymi hasełkami wystąpień tych czy innych polityków, hejtowanie aż po życzenia lub groźby śmierci na internetowych portalach to tylko nieliczne świadectwa na poparcie twierdzenia, iż z terroryzmem oświeceniowym nadal mamy do czynienia. Na chwilę tylko przycichł, ale powraca do sprawdzonych metod z rewolucyjnych ulic Paryża, lasów Wandei czy śniegów łagrowej Syberii. Jednak w dzisiejszej postaci, wbrew opinii J. Stalina, nawet pojedyncze zabójstwo stanowi element statystyczny. I w tym momencie po prostu strach się bać.
Ks. Jacek Świątek