Rodak Siedlec
Ks. Marian Alfons Myrcha urodził się 8 grudnia 1907 r. w Siedlcach, zmarł 21 marca 1996 r. Dzieciństwo spędził w rodzinnym domu przy ul. Kazimierzowskiej. Studia w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Podlaskiej odbył w Janowie, gdzie w 1931 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Następnie w latach 1932-35 studiował na wydziale prawa kanonicznego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, uzyskał tam stopień licencjata, a dwa lata później doktora nauk prawniczych. W czasie wojny, w 1943 r. rozpoczął studia prawnicze na tajnym wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego, które ukończył w 1946 r. Następnie był tam wykładowcą. - W czasach powojennych, kiedy tak trudno się żyło i zapanował nowy ustrój, ks. M. Myrcha zdobywał kolejne stopnie naukowe: doktora habilitowanego w 1950 r. i doktora nauk prawnych w 1951 r., zaś najwyższy stopień naukowy profesora zwyczajnego uzyskał w 1967 r. - opowiadał franciszkanin o. Ryszard Stefaniuk podczas wieczoru wspomnień poświęconego pamięci ks. prof. M. Myrchy, który po raz pierwszy odbył się 21 marca w parafii św. Maksymiliana Kolbe w Siedlcach.
Początkowe lata kapłańskie związał z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. W latach 1944-46 był pierwszym po zakończeniu wojny dziekanem wydziału prawa i nauk społecznych tej uczelni. Opiekował się kapłanami studiującymi prawo, a wielu hierarchów kościelnych korzystało z jego nauk, szczególnie z książki jego autorstwa „Prawo karne i kanoniczne”, która była pierwszym w Polsce podręcznikiem skierowanym do kapłanów i alumnów wyższych seminariów duchownych. – Dzięki wynagrodzeniu za ten podręcznik postawił kamienicę na ojcowiźnie – wspominał podczas spotkania dr Henryk Łapiński, sąsiad i przyjaciel, który jest znawcą i propagatorem działań ks. Myrchy. Zauważył, że wśród doktorantów ks. prof. M. Myrchy znaleźli się m.in.: pierwszy bp łowicki Alojzy Orszulik, ks. prof. Jerzy Syryjczyk oraz ks. bp Tadeusz Pieronek, który odwiedzał go w Siedlcach, gdy ten był już na emeryturze, a ks. Pieronek pełnił funkcję sekretarza Episkopatu Polski.
Jak wspominał dr Henryk Komoń, który opiekował się ks. prof. M. Myrchą w latach 90, jego uwagę zwróciło przede wszystkim to, że w domu ks. prof. widział bardzo duży księgozbiór, w tym m.in. paryskie wydanie „Summy teologicznej” św. Tomasza z Akwinu z 1880 r., oraz dużą kolekcję obrazów, głównie o tematyce batalistycznej. – Podarował mi jedno ze swoich dzieł, mianowicie drugi tom Prawa karnego zatytułowany „Kara”. Publikacja została wydana 8 września 1960 r., a ks. prof. we wstępie podkreślił, że „Praca Prawo karne ukazująca się w ramach wydawnictw Wydziału Prawa Kanonicznego Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie jest wyrazem hołdu dla 1000-letniej działalności Kościoła w Polsce oraz uczczenia 1000-lecia państwa polskiego”.
Niedziele w Siedlcach
Życie zawodowe dzielił między pracę na Akademii Teologii Katolickiej oraz zajęcia na KUL. Gdy w 1954 r. władza ludowa zlikwidowała wydziały teologiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Warszawskiego, ks. M. Myrcha rozpoczął prace nad utworzeniem ATK w Warszawie. Pracował tam długie lata i jednocześnie prowadził zajęcia w Lublinie. Choć zawodowo związał się z wielkimi miastami, jego serce należało do Siedlec. Jak wspominał na spotkaniu dr H. Łapiński, ks. prof. podkreślał kiedyś: „Panie Henryku, ja to jestem taki bardzo rodzinny człowiek, gdy pracowałem na KUL w Lublinie i ATK w Warszawie, to trzy dni byłem w jednym miejscu i trzy dni w następnym, ale niedziele prawie zawsze spędzałem w Siedlcach u rodziców”.
Smak grypsów
W czasach wojennych, od 1939 r. do 1944 r., ks. M. Myrcha, ps. Wojciech, pełnił funkcję kapelana obwodu Siedlce ZWZ-AK w stopniu podporucznika. Mocno zaangażował się w poczynania Armii Krajowej. W jego mieszkaniu powstał punkt kontaktowy z Komendą Obwodu Siedlce. – Gdy skończyła się wojna, to u niego gromadzili się partyzanci, tutaj zostawili broń, którą odkryliśmy dopiero przy rozbiórce stodoły – dodaje o. R. Stefaniuk.
Dzięki temu, że ks. prof. był kapelanem siedleckiego więzienia, mógł przenosić wiadomości od żołnierzy AK „z lasu” do ich dowódców przetrzymywanych w siedleckim więzieniu. – Ks. prof. Myrcha znał smak grypsów – opowiadał dr H. Łapiński. – To nie jest przejęzyczenie. Przenosił je w ustach. A kiedy orientował się, że będzie poddany rewizji, połykał je. Nieraz mi o tym wspominał – dodaje. W lutym 1945 r. został aresztowany przez NKWD i SB. Po przesłuchaniach trwających sześć miesięcy zwolniono go.
Żołnierz niezłomny w stopniu pułkownika
Ks. prof. M. Myrcha uczestniczył w akcji V2. W listopadzie 1943 r. rakieta V2 została wystrzelona spod Tarnowa. Samolot-bomba bez pilota, jak była nazywana, spadł w okolicach Sarnak i utknął w miękkim gruncie, dzięki czemu nie wybuchła. Jak wspominał ks. prof., miejscowi rolnicy, którzy byli żołnierzami AK, powiadomili majora „Zenona” (Stefana Wyrzykowskiego) stacjonującego w klasztorze w Leśnej Podlaskiej. Ten natychmiast powziął plan przejęcia niewybuchu. Armia Krajowa sprowadziła dwóch mechaników znających się na urządzeniach radarowych, którzy pod osłoną nocy wymontowali urządzenie napędowe V2. – Niemcy wiedzieli mniej więcej w jakich okolicach spadła V2. Dlatego utworzyli koło zawężające o średnicy ok. 20 km. Chcieli jak najszybciej ustalić miejsce upadku rakiety – wspominał dr H. Łapiński. Major „Zenon” nadzorował akcję rozmontowania i przewiezienia V2. Została ona dostarczona do rodzinnego gospodarstwa ks. prof. M. Myrchy, gdzie przez kilka dni była ukrywania. W porozumieniu z dowództwem to on wywiózł jej części ukryte w wozie pod workami kartofli.
– W mojej opinii ks. prof. M. Myrcha, pułkownik Wojska Polskiego, jest jednym z ważniejszych obywateli Siedlec – podkreślał H. Łapiński i dodał: – Pamiętam, kiedy w latach 90 brat Stefan przywoził go na stadion, gdzie 3 maja była odprawiana Msza św. przez bp. Jana Mazura. W futrze, wojskowej rogatywce z dystynkcjami pułkownika, przechodząc obok sztandaru Krajowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, zatrzymywał się i oddawał honor sztandarowi oraz witał się z obecnymi żołnierzami.
Miał jedno marzenie…
Najpełniej ks. prof. zachował się w pamięci swoich przyjaciół i sąsiadów. Zawsze mógł liczyć na ich pomoc, zarówno przy pracy w gospodarstwie, jak i czynnościach domowych. Otoczony gromadą psów i kotów, uprawiał ziemię, zwoził siano i hodował krowy. Pomimo wszechstronnego wykształcenia nie bał się ciężkiej pracy fizycznej.
– Ks. Mariana znałem od dzieciństwa, kiedy wraz z rodzicami i siostrą przyjeżdżaliśmy na naszą działkę przy ul. Kazimierzowskiej, która znajdowała się w bliskim sąsiedztwie jego posesji. Moją uwagę zwracało to, że rzadko widziałem go w sutannie, częściej jak pracował na dworze jako zwykły rolnik – dzielił się swoimi wspomnieniami H. Komoń. – Znacznie później, w latach 90, miałem możliwość odwiedzać księdza w jego domu już jako lekarz. Zawsze czekał na mnie i z czasem zrozumiałem, że bardziej zależało mu na rozmowie niż na opiece medycznej – zauważył.
Ks. Marian Myrcha miał jedno marzenie: pragnął na swojej ojcowiźnie wybudować kościół. Chciał, aby sąsiedzi mieli swoją parafię bliżej. Jeszcze gdy pracował na uczelni, poznał ojców franciszkanów, których zaprosił do Siedlec. Przekazał im swoją ziemię i zobowiązał do budowy parafii. Jego marzenie spełnia się do dzisiaj.
Monika Król