Dokąd zmierza Francja?
Protesty tzw. żółtych kamizelek nadal trwają, wciąż są widoczne, aczkolwiek ich skala nie jest już tak duża, jak początkowo. Wyraźnie widać, że zaangażowanych jest w nie mniej osób. Nadal jednak dochodzi do manifestacji, niszczenia sklepów, palenia samochodów - przede wszystkim w Paryżu. Akcja żółtych kamizelek to protest osób, które są niezadowolone z sytuacji we Francji - nie tyle obecnej, co trwającej od wielu lat. Ta dezaprobata nie wiąże się tylko z prezydenturą Emmanuela Macrona, ale ma nieco szerszy i głębszy wymiar. To ruch osób niezadowolonych przede wszystkim z sytuacji gospodarczej Francji, a stoją za nim osoby gorzej sytuowane finansowo, słabiej zarabiające, mieszkające na prowincji. Wszystko zaczęło się od wprowadzenia podatku ekologicznego, który spowodował wzrost cen oleju napędowego. Takie posunięcie najbardziej uderzyło w osoby o mniej zasobnym portfelu, mieszkające na prowincji i dojeżdżające do pracy samochodami z silnikami diesla.
W ostatnich miesiącach miały miejsce ataki na kościoły katolickie we Francji, podpalenia, a nawet odrażające profanacje… Kto może za tym stać i jaki mieć cel?
Te ataki były raczej incydentami, nie słyszałem, by skala tego zjawiska była bardzo duża. Jeżeli popatrzymy na niektóre z nich, są one całkowicie godne potępienia. Napady, kradzieże, profanacja miejsc kultu religijnego w ogóle nie powinny mieć miejsca. Bo jeżeli mamy tego rodzaju zjawisko, to należy zapytać o kwestie tolerancji. Takie zachowania źle świadczą o społeczeństwie francuskim, aczkolwiek trudno utożsamiać te ataki z opiniami całego społeczeństwa jako takiego, bo za nimi stoi zdecydowanie mniejsza grupa osób. We Francji mamy do czynienia z rozdziałem Kościoła od państwa, ale przez niektórych jest on traktowany jako instytucja, która mieści się w strukturach elit francuskich. Stąd ataki, które podyktowane są rosnącą atmosferą przemocy i nienawiści skierowanej przeciwko rządzącym. ...
JAG