Region
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

Liczymy tylko straty

26 kwietnia w sali konferencyjno-widowiskowej przy Brzeskiej 41 w Białej Podlaskiej odbyła się debata na temat dramatycznej sytuacji w rolnictwie. W spotkaniu wzięło udział kilkudziesięciu hodowców.

Rozmowom przysłuchiwali się starosta bialski Mariusz Filipiuk, europoseł Krzysztof Hetman (PSL) i radny powiatowy Mateusz Majewski. Inicjatorem spotkania był Marek Sulima, przewodniczący komisji ds. rolnictwa w radzie powiatu bialskiego. Organizatorzy debaty zaprosili na nią także ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. - Do Białej Podlaskiej zapraszaliśmy go już dwukrotnie. Za pierwszym razem proponowaliśmy, by sam wybrał dogodny dla siebie termin. Zaproszenie na dzisiejsze spotkanie wysłaliśmy z trzytygodniowym wyprzedzeniem. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. To dla mnie żenujące. Minister nie chce się z nami spotkać ani spojrzeć nam w oczy. Oczekujemy szczerej rozmowy. Jego nieobecność pokazuje najlepiej, jak resort traktuje polskich rolników - mówi M. Sulima.

W debacie jak zwykle uczestniczyli też przedstawiciele rolniczych organizacji związkowych (m.in. Agrounii oraz OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych).

 

Wielki dramat

Pierwszym tematem były konsekwencje afrykańskiego pomoru świń (ASF). W wyniku choroby wybito setki zdrowych zwierząt, niszcząc tym samym wiele hodowli, na które pracowały całe pokolenia. Nie wszyscy rolnicy otrzymali odszkodowania. Zasady bioasekuracji obowiązują nadal; ciągle zakazany jest tzw. chów na użytek własny. Rolnicy skarżyli się, że są zastraszani, zniechęcani i pozbawieni konkretnych informacji od służb weterynaryjnych i placówek rolniczych. Wielu wciąż nie otrzymało zapłaty za sprzedane tuczniki. Podkreślali, że nikt nie chce się za nimi wstawić i walczyć w ich imieniu z nieuczciwymi zakładami przetwórczymi.

– Skala dramatu jest ogromna. Powiem na przykładzie mojej gminy Rokitno. W 2006 r. hodowano u nas łącznie ok. 15 tys. świń. W 2017 r. pozostało niespełna 500 sztuk. Nikt nam tego nie zrekompensował. Każą się przekwalifikować i hodować bydło, ale kto zagwarantuje, że za rok czy dwa nie wynajdą choroby wśród rogacizny i nie skończy się tak, jak ostatnio? – pytał Andrzej Ciesielczuk.

 

Obrywa tylko hodowca

Rolnicy mówili też o nieopłacalnej hodowli bydła. – Po skandalu w ubojni w Ostrowi Mazowieckiej cena obniżyła się o 1,5-2 zł/kg. Nie stracili na tym pośrednicy, ubojnie czy przetwórcy, ale rolnik. Na Zachodzie cena wołowiny waha się między 3,5-3,7 euro/kg. Nam z łaską oferuje się 2 euro. Nie ma odpowiednich przepisów dotyczących transportu zwierząt. Oszukuje się nas podczas ważenia bydła. „Urywają” nam po 50-70 kg na sztuce, a nierzadko i więcej. To jawne złodziejstwo, a podobno żyjemy w państwie prawa. Gdyby cena żywca była sensowna, nie potrzebowalibyśmy dopłat. Nie byłoby zbędnej papierologii. Dlaczego za wszelkie zawirowania musi płacić rolnik? Nasze dochody z tytułu hodowli ciągle idą w dół, a zarobki pośredników i zakładów są coraz wyższe. Cena mięsa w sklepie też rośnie. Kto kilkadziesiąt lat temu pomyślałby o wspomaganiu rolników? Produkcja taka jak nasza powinna utrzymać się sama, tylko potrzebuje do tego odpowiednich warunków – zauważył. A. Ciesielczuk.

 

Przy staroście

Z problemami zmagają się także lokalni hodowcy drobiu, którzy sprzedawali swoje kurczaki oraz indyki do jednego z zakładów na Mazowszu. Nie wiedzieli, że od jakiegoś czasu zarządza nim syndyk. Za towar sprzedany w listopadzie do dziś nie uzyskali swojej należności. Zakład winny jest tutejszym rolnikom ok. 10 mln zł. Prokuratura umywa ręce, a hodowcy liczą straty.

– Nie mamy wpływu na zmiany w prawie, na ceny, wagę itp. Jesteśmy zerem dla polityków i tych, którzy się na nas bogacą – mówił M. Sulima, który również zajmuje się hodowlą drobiu.

– Nikt się z wami nie liczy, bo nie macie silnej i konkretnej reprezentacji. Jesteście rozproszeni w różnych organizacjach i związkach. Trzeba się zjednoczyć i domagać o swoje – radził europoseł K. Hetman.

Na spotkaniu pojawił się pomysł, by przy staroście bialskim stworzyć gremium zrzeszające rolników oraz przedstawicieli instytucji oraz związków rolniczych.

– Od dłuższego czasu obserwuję problem z przebiciem się środowiska rolniczego w sprawie działań na rzecz skutecznej legislacji. Mamy wiele starych problemów, ciągle dochodzą nowe. Nasze gremium miałoby zasięg regionalny. Moglibyśmy koordynować nasze pomysły, wymieniać się informacjami. Być może udałoby się pozyskać także wsparcie prawników – zaznaczył Adam Olszewski z OPZZ RiOR.

O efektach tych zamiarów będziemy informować na bieżąco.

AWAW