Głupota ciągnie za sznurki, czyli kilka uwag na marginesie
Radość jednak nie powinna przesłaniać całości działań, które wciąż jak podskórna rzeka mogą podmywać fundamenty tego, co pozostało z cywilizacji zachodniej. Ta walka trwa także w naszym kraju, jak i w Kościele (szczególnie polskim). Ostatnio powiew optymizmu wniósł wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że nie można pogodzić z wolnością obywatelską zmuszania do działań niezgodnych z własnym sumieniem. Wydając wyrok w sprawie słynnego już łódzkiego drukarza, wskazał on wyraźnie, że inicjatywa prywatna ma prawo działać zgodnie z własnym sumieniem. Śmieszną w tym kontekście wydaje się reakcja pary homoseksualistów z Pomorza, którzy oświadczyli, że w ich apartamentach wypoczynkowych nie będą przyjmowani zwolennicy PiS oraz słuchacze Radia Maryja, a zwłaszcza „bliźniaki jednojajowe, które obchodziły 70 urodziny 18 czerwca i mają 168 cm wzrostu”. Śmieszną, ponieważ jeśli mają taką wolę, to proszę bardzo. Reakcja tego środowiska może być jednak bardziej dotkliwa, jeśli weźmie się pod uwagę działania osób, które stanowią ich własną armię „pożytecznych idiotów”.
Casus Ikei i zwolnienia pracownika za wyrażenie własnego zdania, a szczególnie cytowanie fragmentu Pisma św., wskazuje dość jasno, iż marsz przez instytucje wcale nie osłabł, lecz przeciwnie – może ulec nasileniu. W odróżnieniu od kwestii łódzkiego drukarza pracownik Ikei nie miał zapisanego w obowiązkach pracowniczych popierania społeczności LGBT czy nawet powstrzymania się w miejscu pracy od prezentacji własnych przekonań religijnych. Zwolnienie go było więc tylko i wyłącznie reakcją „pożytecznych idiotów” (gdyż nie przypuszczam, że całość zarządu tej firmy ma skłonności homoseksualne) na jego prywatne poglądy, wyrażane w sposób dość jawny. Reakcją wręcz alergiczną. Oznacza to jednak ponadto, że środowiska zainteresowane przebudową mentalności społecznej nie cofną się przed niczym, by swojego dzieła dokonać, a także wskazuje na instrumentalne wykorzystywanie społecznych pozycji dla własnych celów. Przy czym owo wykorzystywanie dokonywane będzie rękami także osób nieposiadających skłonności homoseksualnych, ale – ze względu na pociąg do władzy lub pieniędzy – popierających LGBT lub przynajmniej nieprzeszkadzających tymże osobom w ich poczynaniach. Warto w tym momencie przypomnieć sobie wypowiedź pewnego polityka dzisiejszej opozycji, który dość jawnie oświadczył, że przed wyborami należy ukryć plany związane z legalizacją związków partnerskich, bo przecież z wypisanym tymże hasłem na sztandarach nie można w dzisiejszej Polsce powiatowej wygrać wyborów. Jeśli doda się do tego, że w młodym pokoleniu Polaków kolportowana jest teza o „nowoczesności” myślenia kluczem LGBT, to działania podejmowane przez to środowisko i ich zakulisowe manewry stają się dość jasne. Wiedza o tym nie powinna jednak pchać nas do spektakularnych i dramatycznych poczynań, ile raczej do opracowania strategii przeciwstawienia się temu.
Nie lubią dna, lecz pną się wzwyż
Dyskusja wokół problemu pedofilii w Kościele polskim po ostatnich medialnych zagraniach nabrała swoistego tempa. Podejmowane przez hierarchię działania zdają się, mimo ich sekowania w mediach, stanowić dobry prognostyk na rozwiązanie tej kwestii w polskim Kościele. Jednakże z całą stanowczością trzeba powiedzieć, że problemu tego nie rozwiąże się nigdy, dopóki hierarchia kościelna nie zmierzy się z całą stanowczością z kwestią homolobby w szeregach kościelnych. Wskazane przypadki w przestrzeni publicznej wskazują dość jednoznacznie na fakt wykorzystywania zajmowanej pozycji przez osoby proweniencji homoseksualnej do wywierania znaczącego wpływu nie tylko na obsadzanie stanowisk przez osoby pokrewne im pod względem upodobań, ale również i przez tych, którym obojętne będzie działanie owego lobby i nie będą jemu się sprzeciwiać. Więcej, owo lobby popierać będzie szczególnie osoby „umoczone” bądź przez własną słabość czy uwarunkowania psychiczne związane z nałogami, gdyż tacy stanowią najlepszy – z pozycji rozgrywania – element „popierający”, a na pewno nieszkodzący ich działaniom, zaś w myśl zasady służb specjalnych mogą stanowić element najlepiej sterowalny. W działaniach tegoż lobby nie idzie więc tylko o to, by dorwać się do jak największej liczby ewentualnych ofiar, lecz przede wszystkim, by wytworzyć sytuację nieskrępowanej i niekrytykowanej przez nikogo możliwości podejmowania działań w atmosferze całkowitej wolności i dowolności. Ten opis chyba jasno wskazuje, że rozprawienie się z lawendersami w Kościele jest dzisiaj „koniecznością dziejową”. Nie będzie to jednak łatwe. Owo lobby, a właściwie osoby dotknięte tą przypadłością, mają daleko posunięty zmysł intrygancki, a w rozgrywkach personalnych nie mają sobie równych. Dlatego nie widzę innej opcji, jak tzw. opcja zerowa wobec nie tylko pedofilii, ale również wobec homoseksualistów. Dojmująca większość czynów pedofilskich związanych z Kościołem w Polsce to efebofilia, czyli pociąg do dorastających chłopców, a to już jest sygnałem w sprawie homoseksualizmu. Równocześnie wskazuje to na ogromne pokłady kompleksów sterujących tymi osobami, co czyni przeciwstawienie się im jeszcze bardziej niebezpiecznym. Lecz zarazem wręcz koniecznym.
Kto dziś odważy się mądrym być…
Skupiłem się na Kościele, gdyż bliższa koszula ciału. Te same konstatacje można jednakże odnieść do całego społeczeństwa. Nasza cywilizacja, jak kania dżdżu, pragnie przywrócenia nadziei i normalności. Ryszard Rynkowski w swojej piosence „Głupota” śpiewał dość dobitnie: „Kto dziś być mądrym odważy się, usłyszy zaraz: Głupiego rżnie! Na koniec mam niewielki test: Czy matką mądrych nadzieja jest?”. I dodawał dość pesymistycznie, że w dzisiejszym świecie za sznurki pociąga to, co było do tej pory nazywane głupotą, a co dzisiaj stawiane jest za wzorzec normalności. Nie ma co jednak zwracać uwagi na tych, którzy z wrzaskiem będą chcieli nas sekować swoimi działaniami. Po prostu balast odcina się, gdy balon zaczyna opadać, ponieważ z balastem na wyżyny się nie wzniesiemy.
Ks. Jacek Świątek