Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Co za B(ł)ond…

Koniec z przedmiotowym traktowaniem kobiet! W zamian feministyczne wątki! Poprawność polityczna dotarła na plan filmowy przygód o najsłynniejszym szpiegu wszechczasów. W najnowszej odsłonie agentem Jej Królewskiej Mości ma okazać się... kobieta.

Nie oznacza to jednak, że James Bond zmieni płeć (przynajmniej na razie). Będzie nadal występował w filmie, gdzie w jego postać wcieli się po raz piąty Daniel Craig. Jednak tym razem brytyjski superszpieg pokaże się w nieco innej roli - emerytowanego agenta korzystającego z uroków życia na Jamajce. Bohaterka grana przez czarnoskórą aktorkę Lashanę Lynch przejmie nie tylko jego obowiązki, ale także pseudonim 007. Bond, jak to ma w zwyczaju, spróbuje swoich sztuczek, by uwieść nową agentkę, jednak ta będzie (przynajmniej na początku) bardzo się opierała.

Skąd wątek czarnoskórej agentki? Ponoć na taki pomysł wpadła jedna z brytyjskich pisarek, którą zaproszono do pracy przy najnowszej, już 25, odsłonie przygód Jamesa Bonda. Wymyślone przez nią wątki mają ponoć odzwierciedlać zmiany, jakie zachodzą w ostatnich latach w społeczeństwie.

Faktycznie świat się zmienia, bo do tej pory przedmiotowe traktowanie kobiet przez przystojnego agenta nie wzbudzało kontrowersji u płci pięknej. Informacja o nazwisku kolejnej aktorki, która miała wcielić się w rolę dziewczyny Bonda, była jedną z najbardziej wyczekiwanych i rozpalała wyobraźnię fanów na długo przed tym, jak na planie padł pierwszy klaps. Dla wielu z nich taki występ stawał się przepustką do międzynarodowej kariery aktorskiej. Kobiety u boku agenta de facto sprowadzane były do efektownego ozdobnika. Charakteryzowały je zawsze dwie główne cechy: musiały być piękne i młode. Zawsze też ulegały nieodpartemu urokowi agenta 007, wzdychając przy tym: „Och, James!”. Każdy zdążył się do tego przyzwyczaić w myśl zasady: „ten typ tak ma”. Jak się okazuje, to już przeszłość. W erze ruchu MeToo kobiety chcą walczyć o przynależne im miejsce.

A to świetnie wpisuje się w trend poprawności politycznej zauważalny w ostatnim czasie zarówno w filmach, jak i popularnych serialach. Odzwierciedla to pojawianie się coraz częściej bohaterów o różnym pochodzeniu rasowym, etnicznym, a także orientacji seksualnej. Dziś za komentarz w stylu: „filmowy brytyjski agent zawsze był białym mężczyzną i tak powinno zostać”, z miejsca zostanie się posądzonym o rasizm, seksizm i coś tam jeszcze.

Zatem włączając się w obowiązującą modę, pójdźmy na całość: bohaterowie kolejnych przygód o dzielnym agencie powinni być irańskimi uchodźcami wychowującymi zaadoptowane dziecko z Syrii i walczącymi w obronie klimatu z międzynarodowym koncernem produkującym plastikowe słomki. I żeby na końcu okazało się, że Bond jest gejem. Oscar murowany!

Kinga Ochnio