Komentarze
Życzę sobie...

Życzę sobie…

Przyznaję się bez bicia - złamałam zakaz. Rozumiem: do sklepu, restauracji, na plac zabaw... Ale żeby na osiedlowy trawnik nie można było wejść z czworonogiem?

Raz na jakiś czas staję się panią z pieskiem. Sześć kilo żywej, ale grzecznej, futrzanej wagi. Pewnego dnia, kiedy z będącym chwilowo pod moją opieką yorkiem wybrałam się na spacer po osiedlu, jak grzyby po deszczu wyrosły przede mną tabliczki z napisem „zakaz wprowadzania psów”. Obiekty małej architektury zainstalowano na trawniku, w pobliżu tzw. psiego pakietu, czyli pojemnika z workami i koszem na psie odchody. Ot, taki paradoks. Trudno. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wobec tego jawnego przejawu dyskryminacji opracować plan działania na kolejne dni. Widziałam oczami wyobraźni czekające mnie przejazdy komunikacją miejską albo taksówką do jakiegoś najbliższego lasku, tudzież generalnie za miasto, żeby piesek mógł załatwić swoje potrzeby i się wybiegać...

A jeszcze wcześniej – umówienie się na spotkanie z behawiorystą, który wytłumaczy czworonogowi, że trawnik znajdujący się w pobliżu jego tymczasowego miejsca pobytu musi omijać z daleka… No i najważniejsze – żeby z załatwianiem potrzeb wstrzymał się na czas przejazdu autobusem, a to, niestety, trochę trwa.

W międzyczasie w pobliżu pojawił się znajomy sąsiad ze swoim czworonogiem. Kiedy głową wskazałam na tabliczki, usłyszałam o domniemanym sprawcy całego zamieszania. Okazało się, że spółdzielnia do tej twórczości została zmuszona wnioskiem jednej ze sfrustrowanych mieszkanek. Pozostało mi już tylko zapytać, gdzie mój sąsiad zamierza wyprowadzać swojego pupila. „Tam, gdzie zawsze”.

A teraz najciekawsze: tabliczki z zakazem wprowadzania psów umieszczone w przestrzeni publicznej nie mają żadnych podstaw prawnych. Nie można zatem zabronić nikomu korzystania z ogólnodostępnych miejsc i przebywania na ich terenie z czworonogiem. Właściciele psów nie łamią prawa. Nie grożą im zatem żadne kary, co najwyżej krzywe spojrzenia innych ludzi. Uff… Reasumując: zakaz wprowadzania psów to tylko prośba. Nikt nie może zabronić spółdzielni stawiania na swoim terenie takich tablic, ale spełniają one wyłącznie rolę życzenia.

Z drugiej strony, jestem w stanie zrozumieć irytację osób, które, delikatnie mówiąc, nie pałają sympatią do psów i ich posiadaczy. Zapewne wynika to z zachowania niektórych właścicieli, którzy na zwrócenie im uwagi, żeby posprzątali po swoim pupilu, reagują słowami: „nie mam woreczka, to najlepszy nawóz, to nie mój pies”.

Może jednak zamiast kategorycznego: „zakaz wprowadzania psów”, dotrzeć do sumień hasłem: „posprzątaj po swoim psie”, dodając, że prawdziwy patriota tak by zrobił…a

Kinga Ochnio