Czerniak: wczesne wykrycie warunkiem sukcesu
Coraz więcej osób wie, jak wygląda czerniak, a także, jak zachować się na słońcu, ale, niestety, wciąż za mało Polaków stosuje tę wiedzę w praktyce. Jak wspomniałem, jest lepiej, ale nie jest idealnie. Musimy pamiętać, że w dużej mierze za swoje zdrowie i profilaktykę nowotworową odpowiadamy sami. Dlatego trzeba chronić skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym (UV), ponieważ pod jego wpływem nie tylko szybciej się ona starzeje, ale też dochodzi do uszkodzenia jej komórek. A jeśli już coś pojawi się na ciele, pokazać lekarzowi. Stary polski mit, że „lepiej nie ruszać”, jest najgorszy i bardzo szkodliwy. Gdyby był prawdziwy, nikogo byśmy nie wyleczyli. Jeśli mamy pokonać czerniaka, to w 99% zrobimy to chirurgicznie. Wczesne wycięcie gwarantuje powrót do zdrowia.
Po powrocie z wakacji zauważamy na skórze nową zmianę. Co powinno nas zaniepokoić?
Przede wszystkim powinniśmy być czujni, gdy zauważymy, że jakieś znamię np. poszerzyło się, zmieniło kolor, pogrubiło. Są kryteria określane jako tzw. abecadło czerniaka, które wskazują, na co zwracać uwagę podczas oglądania skóry. Litera A (jak asymmetry – z j. ang. asymetria) oznacza, że zmiana będąca czerniakiem jest asymetryczna, litera B (borders – granice) wskazuje, że ma poszarpane, nieregularne i nieostre brzegi, a litera C (color – kolor) – że bardzo istotną cechą czerniaka jest kolor. Z kolei litera D (diameter – średnica) w abecadle czerniaka dotyczy średnicy znamienia – nasze podejrzenie powinny wzbudzić zwłaszcza zmiany o średnicy powyżej 5-6 mm. Z kolei litera E (evolution – ewolucja) oznacza postępujące zmiany zachodzące w znamieniu – w jego rozmiarach, kształcie, barwie, a także objawach, jakie daje, np. krwawienie, sączenie się, świąd. Warto jednak wiedzieć, iż duża część czerniaków nie rośnie na podłożu znamienia, ale pojawia się jako nowa zmiana. Ponadto naszą uwagę powinny zwrócić wszelkie strupki czy zaczerwienienia, które nawracają się bądź poszerzają. Warto je pokazać lekarzowi, gdyż tak mogą wyglądać raki skóry będące wprawdzie znacznie częstszymi nowotworami, ale też mniej groźnymi. Zapada na nie bowiem rocznie około kilkadziesiąt tysięcy Polaków, podczas gdy czerniaków mamy ok. 4 tys., z czego ok. 1 tys. przypadków kończy się śmiercią. Mimo że są to nowotwory łatwe do wykrycia, gdyż znajdują się na skórze, to wciąż za dużo osób na nie umiera.
Panie Profesorze, czy czerniak jest czarny?
Nie tylko. Może być fioletowy, brązowy, niebieskawy, a nawet niekiedy czerwony.
Co o zachorowalności na czerniaka mówią statystyki w Polsce?
Przede wszystkim to, że za dużo Polaków na niego umiera, bo ok. 25-30% chorych. Tymczasem w Niemczech czy Ameryce jest to poniżej 10%.
Z czego to wynika?
Po prostu dużo wcześniej wykrywa się czerniaka. Nie jest to rezultat masowych badań przesiewowych, ale tego, że zarówno ludzie, jak i lekarze zwracają uwagę na zmiany na skórze. Jednak w Polsce jest coraz lepiej. Od kilku lat obserwujemy więcej tzw. wczesnych czerniaków. Dlatego jestem przekonany, że w ciągu najbliższych pięciu lat będziemy mieli znacznie lepsze statystyki.
Z badań TNS OBOP dotyczących postaw Polaków wobec czerniaka wynika, że zaledwie 25% osób ma świadomość posiadania na swoim ciele znamienia (pieprzyk, plamka, narośl), które może stanowić potencjalne zagrożenie i być źródłem choroby. Jak Pan ocenia wiedzę Polaków na temat profilaktyki raków skóry i czerniaków?
Coraz więcej osób wie, jak wygląda czerniak, a także, jak zachować się na słońcu, ale, niestety, wciąż za mało Polaków stosuje tę wiedzę w praktyce. Jak wspomniałem, jest lepiej, ale nie jest idealnie. Musimy pamiętać, że w dużej mierze za swoje zdrowie i profilaktykę nowotworową odpowiadamy sami. Dlatego trzeba chronić skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym (UV), ponieważ pod jego wpływem nie tylko szybciej się ona starzeje, ale też dochodzi do uszkodzenia jej komórek. A jeśli już coś pojawi się na ciele, pokazać lekarzowi. Stary polski mit, że „lepiej nie ruszać”, jest najgorszy i bardzo szkodliwy. Gdyby był prawdziwy, nikogo byśmy nie wyleczyli. Jeśli mamy pokonać czerniaka, to w 99% zrobimy to chirurgicznie. Wczesne wycięcie gwarantuje powrót do zdrowia.
Onkolodzy i dermatolodzy przestrzegają przed wylegiwaniem się na słońcu. Jakie niebezpieczeństwo niesie ze sobą kontakt skóry z promieniami ultrafioletowymi emitowanymi przez słońce?
W Polsce opalanie utożsamiane jest z leżeniem plackiem na słońcu. A to nieprawda. Opalanie to w ogóle narażenie skóry na słońce. To nie znaczy, że mamy nie wychodzić na zewnątrz czy aktywnie spędzać czasu, uprawiać sportu – wręcz przeciwnie, każdy z nas powinien to robić. Trzeba jednak postępować racjonalnie. Wielu moich pacjentów twierdzi, że się nie opala, tymczasem ich skóra jest niesłychanie zniszczona, bo np. podczas prac w ogrodzie zdejmują koszulkę czy podczas biegania zapominają o czapce. Efekt? Skóra zmienia kolor na czerwony lub brązowy.
Jak zatem bezpiecznie korzystać z kąpieli słonecznych?
Z głową, tzn. wychodząc na słońce, założyć kapelusz i okulary – najlepiej z filtrem UV, a te części ciała, które są nieosłonięte, posmarować kremem z filtrem minimum 30 SPF. Jednak większość Polaków ma jasną karnację, więc zalecałbym 50. Należy też unikać nadmiernej ekspozycji na promienie słoneczne, szczególnie pomiędzy 11.00 a 15.00, kiedy słońce świeci najintensywniej, i prawidłowo stosować kremy z filtrem.
Co rozumie Pan pod pojęciem „prawidłowo”?
Przede wszystkim powinniśmy dobrać preparat właściwy dla swojej karnacji. Smarowanie trzeba powtarzać po dwóch, trzech godzinach i zawsze po wyjściu z wody, gdy wytarliśmy się ręcznikiem. To, że krem jest wodoodporny oznacza tylko tyle, że nie zmywa się natychmiast. Nie jest natomiast ręcznikoodporny, dlatego trzeba nałożyć kolejną warstwę preparatu.
Czy między intensywnym opalaniem się a przyczyną czerniaka można postawić znak równości?
Tak. Czerniak w 90%, a inne raki skóry niemal w 100% są zależne od promieniowania ultrafioletowego. Tu nie ma żadnych wątpliwości, co potwierdzają wszystkie naukowe dane. Ostatnio Brytyjczycy opublikowali raport, z którego wynika, że między wzrostem zachorowalności na czerniaka a wyjazdami wakacyjnymi do ciepłych krajów istnieje ścisła korelacja. Kiedyś nowotwór ten nie występował w Polsce tak często jak dzisiaj. Chorowano np. na raka żołądka z powodu przetworzonej żywności itd. Obecnie czerniak zbiera żniwo z powodu mody na intensywne opalanie. Szacunki epidemiologiczne mówią, że co dziesięć lat liczba zachorowań się podwaja.
Co więcej – najnowsze badania pokazują, jakie są uszkodzenia materiału genetycznego w czerniakach i innych rakach skóry. Okazuje się, że obciążenie mutacyjne, czyli liczba mutacji w komórce, jest w nich największe wśród wszystkich nowotworów. Zatem w promienie ultrafioletowe są bardzo silnym kancerogenem powodującym ogromne uszkodzenie naszego DNA.
Czy wszyscy jesteśmy narażeni na zachorowanie na czerniaka w takim samym stopniu?
Ogólnie mówiąc, podatne są osoby o włosach jasny blond lub rudych, jasnych oczach i jasnej cerze, która jest podatna na oparzenia słoneczne. Także osoby piegowate i mające dużo pieprzyków, przebarwień czy znamion. Generalnie rasa czarna i żółta rzadziej chorują na czerniaka niż rasa biała. Teoretycznie im więcej mamy barwnika, tym posiadamy większą odporność. Jednak tak naprawdę nie wiadomo, ile człowiekowi wystarczy dawki UV. Ale wśród czynników ryzyka jest też rodzinne obciążenie zachorowaniami na czerniaka lub inne nowotwory skóry oraz nadmierna ekspozycja na promienie UV. Dlatego należy zwracać uwagę na swoją skórę i jak najmniej ją – mówiąc kolokwialnie – maltretować. Także w solariach.
Jak samemu badać skórę?
Generalnie raz na miesiąc lub dwa dokładnie ją obejrzeć. To wystarczy. Jeśli mamy dużo znamion np. na plecach, dobrze poprosić kogoś, by zrobił nam telefonem zdjęcie, a następnie za jakiś czas kolejne, dzięki czemu będziemy mogli porównać zmiany. Oglądamy też stopy, wewnętrzne strony dłoni, skórę między palcami oraz na owłosionej części głowy. Pacjentowi często niełatwo ocenić rodzaj pieprzyków, dlatego warto wybrać się do dermatologa lub onkologa na badanie dermatoskopem, który pozwala oglądać zmiany w 10-, 12-krotnym powiększeniu, pokazując całą strukturę znamienia. Badanie to trwa kilka minut, jest całkowicie bezbolesne i bezpieczne, ale może decydować o naszym życiu.
Jak przedstawiają się w Polsce statystyki dotyczące wyleczalności czerniaka?
W naszym instytucie wynoszą one ponad 80%. W Polsce ok. 70%, co jest efektem zbyt późnego zgłaszania się pacjentów i być może tego, że zaczynają leczenie w zaawansowanym stadium choroby. Jednak wczesne czerniaki, czyli do 1 mm, są wyleczalne w 95%. Większe mają znacznie gorsze statystyki. W tym przypadku nawet leczenie chirurgicznie nie zawsze daje pożądany efekt. Obecnie mamy w Polsce nowe terapie i leki, które całkowicie zmieniły perspektywę leczenia przerzutowego czerniaka. Kiedyś kończył się on zgonem i to w dość krótkim czasie, gdyż po dwóch latach przeżywało 10% chorych. Dzisiaj pięć lat przeżywa ponad 30%, a trzy – ok. 50%. Przełomowe w terapii przerzutowych czerniaków było ostatnich siedem lat, co jest związane z rozwojem leczenia ukierunkowanego molekularnie (działającego na białko związane z wadliwym genem BRAF) oraz immunoterapii (leczenia działającego na układ immunologiczny). To bardzo ważne leki, które są w Polsce dostępne. Co więcej – obecnie stosuje się je również zapobiegawczo. Dzięki temu, np. w przypadku czerniaka o wysokim ryzyku po wycięciu do węzłów chłonnych, ryzyko nawrotu zmniejsza się o 20%. To bardzo dobry wynik.
Niedawno spotykaliśmy się z kolegami onkologami m.in. z Siedleckiego Centrum Onkologii, z którym, mam nadzieję, współpraca będzie bardzo dobrze funkcjonować, rozmawiając o leczeniu i podzieleniu pewnych procedur na takie, które mogą być wykonywane w Siedlcach, oraz te, gdy chory wymaga specjalistycznego leczenia i musi być hospitalizowany w naszej klinice w Warszawie.
Dziękuję za rozmowę.
MD