Stoją na straży Kościoła i ojczyzny
W całej Polsce istnieją już 53 podobne zgromadzenia i powstają kolejne. Gdziekolwiek pojawi się pomysł ich lokowania, zawsze spotyka się z aprobatą miejscowych władz duchownych. Nie inaczej było w dekanacie ryckim. Inicjatywę poparł zarówno proboszcz stężyckiej parafii ks. Edward Konarski, jak i biskup siedlecki Kazimierz Gurda. Zakon stał się pierwszą tego typu wspólnotą na terenie diecezji. W skład zgromadzenia, jak na razie, wchodzi 15 osób. Biorąc pod uwagę charakter zakonu, są to sami mężczyźni. Panuje jednak wśród nich duże zróżnicowanie pod względem wieku. Do rycerzy należą bowiem zarówno emeryci, jak i panowie wciąż aktywni zawodowo, będący m.in. profesorami, nauczycielami, wojskowymi, biznesmenami, pracownikami fizycznymi i rolnikami. Posiadają też własne rodziny. Łączy ich zaś umiłowanie postaci św. Jana Pawła II, troska o Kościół i modlitwa.
Zebranie takiej grupy nie było łatwe i zajęło sporo czasu. Impuls do erygowania chorągwi bractwa w Stężycy wyszedł od Wacława Jopka. Niemały udział w tym procesie mieli również Jerzy Trych i dzisiejszy wielki rycerz stężyckiego zakonu Marek Wesołowski. – Początkowo, po wstępnej rozmowie z księdzem proboszczem, zapał był duży, ale gdy zacząłem rozmawiać z kolegami o założeniu chorągwi, ich sceptycyzm podciął mi skrzydła – przyznaje M. Wesołowski.
Mężczyźni nie dali jednak za wygraną. Zwołali kilka spotkań organizacyjnych, podczas których przybliżali ideę zakonu. By dowiedzieć się szczegółów, za każdym razem przychodziło około 20 osób. Ostatecznie większość z nich postanowiła złożyć ślubowanie. Pozostali jeszcze się wahają.
Z różańcem do walki ze złem
Uroczyste przyjęcie nowicjuszy odbyło się 7 lipca w kościele parafialnym w Stężycy. Zakonnicy ustawili się przed ołtarzem w typowych dla siebie strojach, czarnych mantulach z herbem św. Jana Pawła II. Składając ślubowanie, zobowiązali się być wierni Bogu, Ojcu Świętemu i ojczyźnie oraz trwać w wierze i nauce Kościoła. Jak podkreśla wielki rycerz zakonu, te elementy przysięgi są najważniejsze, bo na nich opiera się działalność rycerzy. – Uczestniczymy w Mszach św. i odpustach, udzielamy się jako ministranci i lektorzy. Chronimy miejsca sprawowania Eucharystii. Bierzemy też udział w zbieraniu ofiar i zbiórkach dobroczynnych – mówi M. Wesołowski. Oprócz tego do zadań zakonników należy wspomaganie proboszcza w pracach na rzecz parafii i w remontach. Dodatkowo dochodzi właściwa postawa moralna w życiu świeckim. – Mamy wystrzegać się grzechu, a swoim przykładem skłaniać nowe osoby do wstępowania w nasze szeregi – dodaje wielki rycerz. Aby ułatwić zakonnikom wypełnienie tych nakazów, pomocą mają im służyć różańce, które jako oręż w walce ze złem otrzymali podczas ślubowania. A dla podkreślenia związku z ojczyzną do rąk zakonników trafił sztandar w narodowych barwach i złotej ramce.
Wiara, miłosierdzie i patriotyzm
Oprócz strojów i nieodłącznego różańca specyfiką Zakonu Rycerzy Jana Pawła II są również trzy stopnie rycerstwa, które w zależności od stażu i zasług posiada każdy. Większość panów, z uwagi na to, że dopiero wstąpili w szeregi bractwa, otrzymało najniższy stopień – „wiara”. Dwóm zakonnikom, J. Trychowi i M. Wesołowskiemu ze względu na starania o utworzenie zakonu w Stężycy przypadł stopień „miłosierdzie”. Natomiast jako jedyny w całej grupie najwyższym tytułem w zgromadzeniu został obdarzony W. Jopek. Nosi on zaszczytny stopień „patriotyzm”. I tylko jemu przysługiwało prawo wybrania sobie patrona. Po namyśle postanowił zawierzyć się Matce Bożej Kodeńskiej.
Wyższe stopnie w hierarchii zakonnej dla trzech jego członków zostały przyznane nieprzypadkowo. Cała trójka, zanim jeszcze powstała chorągiew zakonu w Stężycy, już należała do bractwa. Zarówno W. Jopek, J. Trych, jak i M. Wesołowski złożyli śluby w krakowskim sanktuarium św. Jana Pawła II. A odebrał je tamtejszy metropolita abp Marek Jędraszewski.
Do jego nauk trzeba powrócić
Niebagatelną rolę w zgromadzeniu, co widać już w samej nazwie, pełni postać św. Jana Pawła II. Według M. Wesołowskiego, jego pontyfikat był niezwykły, choć przez wielu niedoceniany. – W młodości, słuchając nauk papieża, nie do końca je rozumiałem. Było tak pewnie dlatego, że osobę Jana Pawła II wszyscy mieliśmy wtedy niejako na co dzień. Dopiero jego odejście uświadomiło mi, że tego, co było, już nie będzie, a zostanie nam tylko spuścizna po tym, czego dokonał – uważa wielki rycerz. Ostateczne zaś przekonanie o konieczności powrotu do nauki Papieża Polaka przyszło wraz ze spojrzeniem na to, co działo się w Polsce po jego śmierci. – Doszedłem do wniosku, że elity polityczne odwracają się od encyklik św. Jana Pawła II, a to przekłada się na życie prywatne obywateli. Dlatego naszym obowiązkiem jako zakonu jest walka z gender, troska o rodziny i zachowanie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. A żeby to się udało, musimy dawać świadectwo nauk papieża i wprowadzać je w życie, pokazując w ten sposób, że jego dziedzictwo nie uległo zapomnieniu – przekonuje M. Wesołowski.
Tomasz Kępka