Pamiętają o ogrodzie pana Bazylego
Podlaski Nikifor - bo tak najczęściej jest nazywany - przyszedł na świat 31 lipca 1909 r. Był samoukiem. Ukończył tylko cztery klasy szkoły powszechnej, nigdy uczył się w żadnej szkole rysunku ani uczelni artystycznej. Mimo to jego prace trafiły do galerii. Znany był przede wszystkim z malowania ogrodów i przyrody Podlasia. Jego życie i sztuka są świadectwem niezwykłego umiłowania natury. W przyrodzie artysta widział ład i harmonię, której zabrakło w życiu. Dlatego uciekał od szarej codzienności do ogrodu. Zasadził w nim 230 gatunków roślin, w tym wiele przeniesionych z łąk, pól i wiejskich ogrodów. Malował w różnych porach roku. „Moje zadanie - wyłaniać z natury to, co mnie cieszy, raduje, to co najpiękniejsze. I to wyłowione piękno chciałbym utrzymać w czystości bez żadnych tendencji poglądowych, jak najdalej chciałbym być od zwalczających się stron ideologicznych, a bliżej natury” - mówił o swojej twórczości.
W 1965 r. malarz stworzył swój pierwszy obraz z cyklu „Ogrody”, który od razu przyniósł mu zainteresowanie kolekcjonerów i badaczy. Jego obrazy po raz pierwszy zaprezentowano w 1966 r. w Lublinie. Potem przyszły wystawy i przeglądy sztuki nieprofesjonalnej m.in. w warszawskiej Zachęcie, w Neuchâtel (Szwajcaria), Stuttgarcie (Niemcy), Bratysławie, Londynie, Zagrzebiu, Budapeszcie, Wrocławiu, Lublinie i Muzeum Nikifora w Krynicy.
B. Albiczuka nagrodzono m.in. Nagrodą Artystyczną im. Jana Pocka (1976 ), odznaką Zasłużony Działacz Kultury (1976), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1976), odznaką Za Zasługi dla województwa bialskopodlaskiego (1982), Odznaką im. Oskara Kolberga (1989). Podlaskiemu Nikoforowi poświęcono liczne artykuły, prace magisterskie, filmy. Stał się obiektem zainteresowania, a jego twórczość poddano interpretacji i analizie. Skromny i cichy czuł się tym faktem zmęczony.
Nie tylko malował
Zmarł w 1995 r. Pozostawione notatki ujawniły nieznane oblicze artysty. Wśród zapisków znaleziono wiersze jego autorstwa, większości napisane w języku ukraińskim. To odkrycie zaskoczyło nawet osoby dobrze znające Albiczuka, który na co dzień nie przyznawał się do ukraińskiego pochodzenia, nawet swoje obrazy sygnował po polsku. Zgodnie z ostatnią wolą pochowano go na prawosławnym cmentarzyku położonym na wschód od rozstajów dróg w Dąbrowicy Małej. Mieszkańcy opowiadają, że po śmierci malarza ludzie wykopywali rośliny z jego ogrodu i przesadzali do siebie. Dom natomiast stał się własnością gminy, której nie stać było ani na utrzymanie muzeum, ani pielęgnowanie ogrodu. Obecnie został sprzedany prywatnemu właścicielowi.
Ocalić od zapomnienia
– Staramy się kultywować pamięć o B. Albiczuku, dlatego od lat organizujemy „Wasylówkę”, czyli lokalne święto związane z jego postacią. Najpierw przy grobie artysty odprawiana jest panichida, czyli nabożeństwo żałobne. Potem jest program przypominający sylwetkę malarza i poczęstunek – opowiada sołtys Dąbrowicy Małej Renata Żuk, dodając, iż Albiczukowi pamięć się należy, ponieważ to jedyna słynna osoba, która pochodzi z tej wsi i ją rozsławiła. – Kiedyś inaczej do tego podchodziłam. Nie myślałam o panu Bazylim w kategorii „artysta”. Był bo był. Podobne podejście obserwuję u dzisiejszej młodzieży. Być może to się zmieni. Tak jak było to w moim przypadku – dodaje.
R. Żuk pamięta B. Albiczuka z wycieczek organizowanych przynajmniej raz w roku przez Szkołę Podstawową w Dąbrowicy Dużej, do której uczęszczała, do słynnego ogrodu. – Przyznaję, że wówczas nie robił on na mnie takiego wrażenia jak dzisiaj. Widocznie do wszystkiego trzeba w życiu dojrzeć. Spoglądając na obrazy pana Bazylego, które z roku na rok podobają mi się coraz bardziej, przypominam sobie te wszystkie rośliny oraz kwiaty i dociera do mnie, że było to coś niesamowitego. Mówię „było”, ponieważ obecnie nawet nie ma ani jednego drzewa z tamtych czasów. Wszystko zostało zdewastowane. Ogrodu już nie ma – mówi, nie ukrywając, iż boli ją z tego powodu serce. – Ubolewam też nad podejściem niektórych mieszkańców do B. Albiczuka. Owszem, dla osób wykształconych ta postać rzeczywiście coś z znaczy. Dla innych, niestety, niewiele, a „Wasylówkę” traktują jako imprezę integracyjną, której głównym zainteresowaniem cieszy się darmowy grill, a nie np. film o malarzu. Jest mi z tego powodu przykro i wstyd, dlatego obiecałam sobie, że w przyszłym roku wydarzenie to musi mieć inny scenariusz, który pozwoli dotrzeć do ludzi i uświadomić im, że B. Albiczuk wielkim artystą był. Podczas tegorocznej „Wasylówki” strzałem w dziesiątkę okazał się konkurs malarski dla dzieci. I chyba w tym kierunku należy iść – zastanawia się R. Żuk.
Człowiek o wielu twarzach
W Dąbrowicy Małej znajdują się też pamiątkowa tablica i zlokalizowana w wiejskiej świetlicy izba pamięci poświęcona malarzowi ogrodów. – Eksponaty, które można w niej obejrzeć, to, niestety, kopie obrazów, dokumentów i tekstów związanych z B. Albiczukiem. Oryginalne jest tylko jego łóżko. Wprawdzie to mała izba, ale przypomina tamte czasy – zapewnia sołtys wsi.
Oryginalne obrazy artysty i notatki trafiły natomiast do Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej. W ubiegłym roku 95 prac – zarówno obrazy olejne, akwarelowe, jak i notatniki oraz dzienniki z zapiskami artysty – poddano konserwacji, która trwałą kilka miesięcy. Bialskie muzeum jest w posiadaniu największej kolekcji dzieł Nikifora z Podlasia. W placówce zachowały się też zapiski dotyczące obrazów i szyfru stosowanego przez twórcę. Albiczuk dzielił rok na 13 okresów, które odzwierciedlały zmiany w przyrodzie. Kolejnym nadawał odpowiednie symbole i opisy, a każdy dzielił na połowy. „Dwójka” na obrazie, a raczej znak ją przypominający, to czas, na który przypada miesiąc maj. „Ł” (czyli L z poprzeczną kreseczką) oznacza „drugą połowę” danego okresu/miesiąca – w opisie Albiczuka okres ten jest określony jako czas, w którym zakwitają sady i przylatują jaskółki. „2Ł – 1974 – BADM” – można odczytać jako: druga połowa maja – 1974 r. – Bazyli Albiczuk Dąbrowica Mała. Owa druga połowa maja dotyczy tego, co zostało przedstawione na obrazie, a nie daty, kiedy obraz powstał, zaś 1974 jest rokiem namalowania pejzażu.
W zasobach muzeum jest również korespondencja, dokumenty, dyplomy i odznaczenia, jakie przyznano artyście, a także jego rodzinny album, wykonane przez niego skrzypce, szachy oraz książki o ptakach i kwiatach. Do zbiorów trafiły też zbierane przez niego wycinki z gazet, informujące o wystawach obrazów.
– Ludzie tacy jak B. Albiczuk rodzą się raz na 100 lat. Żył w swoim świecie, był jednak mądry i inteligentny. To barwna postać. Człowiek o wielu twarzach, którego dziedzictwo należy ocalić od zapomnienia – zaznacza R. Żuk.
MD