Misje zapisane w sercu
Misja franciszkańska w Burkina Faso powstała w 2001 r. Pierwsi przyjechali tu franciszkanie z Włoch, którzy od razu - na forum całego zakonu - poprosili o pomoc, ponieważ brakowało im misjonarzy. - Zgłosili się nasi bracia z prowincji warszawskiej. Dołączyłem do nich w 2013 r. - opowiada zakonnik. Na początku bracia zastanawiali się, w jaki sposób najlepiej nieść pomoc. Po kilku latach biskup zaproponował parafię w Sabou, w której do dzisiaj pracują. Oprócz ewangelizacji franciszkanie wybudowali i prowadzą szpital, cały czas organizują środki na jego funkcjonowanie. - Zajmujemy się również pomocą w różnych dziedzinach życia, przygotowujemy kursy alfabetyzacji, akcję dożywiania dzieci oraz zbieramy fundusze na budowę studni - tłumaczy. O. S. Pudło pochodzi z Korytnicy. - Moja babcia wspierała misje księży pallotynów, w domu pełno było broszur misyjnych i kalendarzy. Już wtedy Bóg kierował moje myśli w stronę misji - opowiada.
– Chciałem zostać kapłanem, ale kapłanem zakonnikiem. Kiedy przyszła chwila decyzji, poznałem franciszkanów z Niepokalanowa, zobaczyłem, że wyjeżdżają na misje. Upewniłem się, że to moje powołanie. I za każdym razem, gdy pisałem prośbę o odnowienie ślubów, złożenie ślubów wieczystych czy święcenia, zawsze wspominałem wątek misyjny. Mówiłem, że jestem gotowy, aby wyjechać. I pewnego dnia Bóg odpowiedział na pragnienie serca. Przełożony zapytał, czy aktualne jest to, o czym mówiłem od dawna. Potwierdziłem i usłyszałem: „To się szykuj”. Wyjechałem na misje do Burkina Faso – opowiada.
Posługa misjonarska rozpoczęła się od nauki francuskiego i mooré, czyli języka miejscowego. – Mszę św. po francusku odprawiamy raz w tygodniu, tylko w sobotę wieczorem, wszystkie inne w języku mooré. Dwa miesiące po przyjeździe zacząłem odprawiać Msze św. w tym języku, na początku nie rozumiejąc nic – kontynuuje opowieść. ...
Monika Król