Kultura
Źródło: J
Źródło: J

Bo liczy się każdy dzień

Spektakl „Dzieci Powstania ’44” Alternatywnego Teatru Tańca LUZ w czwartek 3 października ponownie zgromadził liczną widownię. Jednak tym razem przyświecał mu szczytny cel.

Musical, który wystawiany był w Muzeum Powstania Warszawskiego czy Domu Kultury Polskiej w Wilnie, zdobył wiele nagród i uznanie publiczności. Wśród widzów znaleźli się m.in. sami powstańcy czy Jerzy Mirecki, autor książki „Dzieci ’44”, na podstawie której powstało przedstawienie. Jednak czwartkowe spektakle, a było ich aż trzy, miały inny niż zazwyczaj charakter. Celem artystów stało się uzbieranie środków na działalność Fundacji Siedleckie Hospicjum Domowe. Także data była nieprzypadkowa, bo 3 października to dzień kapitulacji powstania warszawskiego. - Pomysł zakiełkował pod koniec maja tego roku, z myślą o takiej akcji na 1 czerwca, czyli Dzień Dziecka - wspomina Joanna Woszczyńska, reżyser, choreograf, dyrektor artystyczna formacji LUZ. - Jednak z powodu ogromu pracy, jaki wówczas mieliśmy na barkach, koncerty, wizytę Japończyków, mistrzostwa Europy w Pradze, nie udało się - przyznaje. - Nasz kultowy już niemal spektakl „Dzieci Powstania ’44” gramy od pięciu lat.

Występują w nim głównie dzieci, więc pomyślałam, że skoro stał się mostem łączącym pokolenie dzieci powstańczych – bohaterów książki J. Mireckiego – ze współczesnymi – odgrywającymi ich role na scenie, może też zdziałać dużo dobrego dla innych dzieci, tych dotkniętych chorobą. Tak zrodził się pomysł akcji „Dzieci Dzieciom” – wyjaśnia, dodając, że po przedstawieniu koncepcji ks. Pawłowi Siedlanowskiemu, twórcy i prezesowi Fundacji Siedleckie Hospicjum Domowe dla Dzieci, rozpoczęto przygotowania.

 

Lekcja życia

– Moi kochani tancerze przyjęli ten pomysł entuzjastycznie, prawie jak misję – podkreśla J. Woszczyńska i zauważa, iż dla małych aktorów stanowi on kolejną ważną, bo życiową lekcję. – To wspaniała forma edukacji, zwrócenie uwagi i uwrażliwienie na drugiego człowieka. Osobiście cieszę się, że właśnie ten spektakl, poruszający ciężki los dzieci w czasie wojny, przynosi teraz wiele dobrego. Akcja, jaka miała miejsce 3 października, porwała setki siedlczan i nie tylko. Widownia na trzech spektaklach zapełniła się w bardzo szybkim czasie – przyznaje, zaś ks. P. Siedlanowski dodaje, że wielką sztuką jest zatrzymać nieuchwytne, nazwać niewyrażalne, ubrać w kształt to, co nieprzemijające. – I to nas łączy: artystów teatru LUZ i podopiecznych oraz pracowników hospicjum – zauważa. – My też staramy się, choć w inny sposób, pokazywać życie. Bo hospicjum jest czymś niewyrażalnym: towarzyszeniem, pokazywaniem, że istnieje inne życie – też piękne, choć inne.

 

Wytańczyć to, co niewypowiedziane

Jak przyznaje ks. Paweł, tematyka spektaklu oraz cel akcji charytatywnej może i na pierwszy rzut oka wydają się być odległe od siebie, ale… podobieństw jest mnóstwo. – Zobaczyć kształt życia w sytuacji, gdy jest ono zagrożone. Cieszyć się drobiazgami. Żyć pełnią życia, choć kontekst: czy to wojna, czy choroba, wydaje się temu przeczyć. Mamy uczyć się patrzeć pod powierzchnię życia, dostrzegać rzeczy, które na co dzień nam umykają. Widzieć drobiazgi i cieszyć się nimi, bo życie to skarb najcenniejszy. Nie warto tracić czasu na to, co ma wartość znikomą lub nie ma jej wcale. Trzeba się cieszyć każda chwilą – zaznacza, przytaczając słowa z hospicyjnego logo: „niech liczy się każdy dzień”.

Nic dziwnego, że czwartkowe przedstawienie widzowie oglądali z innej perspektywy: nie tylko odległej historii, znanej z kart podręczników, ale poprzez pryzmat cierpienia współczesnych rodzin zmagających się z choroba i cierpieniem najmłodszych. Odległe, anonimowe losy nabrały realnych kształtów, konkretnych twarzy. Tym bardziej że na widowni znaleźli się niektórzy z podopiecznych siedleckiego hospicjum domowego. Na zakończenie spotkania ze sceny przywitali się z gośćmi i podziękowali za wsparcie. Słowa wdzięczności wyraził również ks. P. Siedlanowski. Było za co dziękować, bo tego jednego dnia udało się uzbierać blisko 8 tys. zł.

 

To nie koniec

Czwartkowy wieczór nie zakończył się po zejściu aktorów ze sceny. Był tort dla młodych artystów z grupy LUZ w podziękowaniu za przepiękny gest, a także dla podopiecznych, pracowników fundacji oraz gości. Jeszcze długo trwały rozmowy, wyrazy wsparcia i plany, co jeszcze można zrobić. Bo hospicjum, by działać, potrzebuje funduszy. Najbliższy cel to zakup karetki. Trwają internetowe aukcje, pomagają przedsiębiorcy i osoby prywatne. Także znani polscy artyści-malarze postanowili wesprzeć fundację, ofiarując swoje obrazy. – Zostaną one wystawione na aukcji charytatywnej. Najprawdopodobniej przygotujemy specjalną stronę internetową, na której będzie można je wcześniej obejrzeć. Co konkretów, trwają jeszcze ustalenia. Mam nadzieję, że do akcji włączą się także siedleccy artyści – mówi ks. Paweł, zapraszając jednocześnie do wsparcia szczytnego celu.

JAG