Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Warto mieć marzenia

Kiedy głośno odważyły się powiedzieć o swoich marzeniach, usłyszała o nich cała Polska. I choć do La Scali nie dotarły, wygrały przygodę życia.

W maju trzynastka starszych pań - jak mówią o sobie - z Grupy Śpiewaczej Białki zamieściła na portalu zrzutka.pl informację o tym, że marzą, by wyjechać do mediolańskiej opery La Scala i usłyszeć światowej sławy głosy, prosząc jednocześnie o wsparcie: „Zawsze powtarzałyśmy młodym, że nie tylko warto mieć marzenia, ale i nie wolno z nich rezygnować. Mówiłyśmy to jako matki, babcie, nauczycielki czy członkinie lokalnej, wiejskiej społeczności. Natomiast nigdy nie pozwalałyśmy sobie nawet pomyśleć o tym, że my same też je mamy. (…) Z tym, że żadna z nas nie zostanie światowej klasy śpiewaczką, musiałyśmy się już pogodzić. Po prostu muzyka sprawia nam ogromną radość. Większość z nas nie miała okazji w swoim życiu wyjechać za granice - to były inne czasy nie wszystko było możliwe”. Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwania. Przez dwa tygodnie zespół odwiedzały ekipy telewizyjne i radiowe, nagrywano jego śpiew, gotowanie. Panie udzielały wywiadów, pozowały do zdjęć. A wszystko po to, by uzbierać upragnione 40 tys. zł i spełnić włoski sen o La Scali.

Zbiórka na portalu zrzutka.pl trwała do końca maja. W sumie zgromadzono 15,8 tys. zł. – Doszłyśmy do wniosku, że to nas nie satysfakcjonuje. Zrobiłyśmy burzę mózgów, co tu jeszcze wymyślić, aby nasze marzenie się ziściło – opowiada Elżbieta Łęczycka, założycielka Grupy Śpiewaczej Białki. Panie postanowiły przygotować folder o zespole, dołączając do niego pudełeczko z pieczonymi przez siebie pierogami z soczewicą, grzybami oraz czarnuszką, i ruszyły po siedleckich i miejscowych firmach po tzw. prośbie. – Niestety, odzew był marny, mimo że grzecznie z nami rozmawiano i dawano nadzieję – przyznaje liderka grupy. – W rezultacie otrzymałyśmy wsparcie od pięciu z 30 firm, które odwiedziłyśmy. Absolutnie nas to nie załamało, bo już miałyśmy kolejny plan. Przed dożynkami dałyśmy ogłoszenie, że robimy na zamówienie wieńce i na tym biznesie udało nam się zarobić najwięcej. Występowałyśmy też w przedszkolach, prowadząc blok zabaw pt. „Kiedy babcia była mała”. I tym sposobem kwota wzrosła do 20 tys. zł – dodaje E. Łęczycka. Pozostałe 20 tys. zł Białki dołożyły z własnej kieszeni, przeznaczając na wycieczkę tzw. 13 emeryturę.

 

Operowym szlakiem

Kiedy wydawało się, że marzenie jest na wyciągnięcie ręki i można pakować walizki, okazało się, że akurat w tych dniach, gdy śpiewaczki z białeckiej grupy będą w Mediolanie, w operze zaplanowano mały remont. – Zaoferowano nam jedynie możliwość zwiedzenia muzeum przylegającego do sali widowiskowej za 80 euro. Zaczęłyśmy zastanawiać się, czy warto inwestować tyle pieniędzy, a tak naprawdę nie zobaczyć La Scali. Ponadto nocleg miałyśmy zaplanowany w Salzburgu, skąd do Mediolanu jest aż 600 km. I choć miałyśmy już umówione spotkania z konsulem i Polonią, z bólem serca podjęłyśmy decyzję o zmianie planów. Ostatecznie 14 września wyruszyłyśmy na wyprawę ph. „Operowym szlakiem” – mówi E. Łęczycka.

 

Zdjęcie z prezydentem

Na trasie wycieczki znalazły się takie miejscowości, jak: Praga z operą – Teatrem Stawowskim, Hluboka, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO Czeski Krumlov, miasto Mozarta – Salzburg, a także Wiedeń z Operą Wiedeńską. – Było cudownie. Zobaczyłyśmy mnóstwo pięknych miejsc. Oczywiście nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie śpiewały wszędzie, gdzie się dało. Ludzie, słysząc nas, zatrzymywali się i prosili o zdjęcie. Poza tym przekonałyśmy się, co w praktyce znaczy powiedzenie „władza blisko ludu”. W Wiedniu, kiedy zwiedzałyśmy pałac prezydencki, z jednej z bram wyszedł na spacer pan z pieskiem. Okazało się, że to prezydent Austrii Alexander Van der Bellen. Gdy nasz kamerzysta, który uwieczniał całą wyprawę, podszedł do niego i poprosił o wspólną fotografię, zgodził się bez problemu, a następnie przywitał się z nami. Było to dla nas zdumiewające, że głowa państwa może być tak dostępna, że nie towarzyszą jej ochroniarze i nie ma obaw, iż coś się może stać – relacjonuje założycielka zespołu. – I choć wyprawa była bajkowa, a przewodnicy, którzy oprowadzali nas po operach, jakie zwiedziłyśmy, porównywali je do La Scali, w sercu był żal, iż nie udało się jej zobaczyć, że to nie Mediolan. Trochę czasu musiało minąć, zanim się z tym pogodziłyśmy – przyznaje E. Łęczycka, dodając jednak, że wyprawa „Operowym szlakiem” okazała się przygodą życia. – Która trwała prawie pół roku. Najpierw przygotowywałyśmy się do niej, potem były zbiórki i ogromne zainteresowanie mediów. Pamiętam, że powiedziałyśmy wtedy, iż nawet jeśli nie uda się pojechać do Mediolanu, to tych wrażeń, myśli, emocji nikt nam nie odbierze. Poznałyśmy dziennikarzy i osobowości telewizyjne znane z ekranu i stron gazet, mamy z nimi zdjęcia, a w pamięci ich serdeczność i oraz te wszystkie miłe słowa, jakie padły podczas rozmów z nimi. Nigdy tego nie zapomnimy – zaznacza, dodając, iż warto mieć marzenia, bo z nimi świat jest o wiele ciekawszy i weselszy, a przede wszystkim są siłą napędową w życiu.

 

W kobietach siła

Obecnie grupa liczy 12 pań. Najmłodsza ma 56 lat, najstarsza 76, wszystkie emerytki. W swoim repertuarze mają piosenki „z dzieciństwa i młodości”. Śpiewać razem zaczęły prawie dziewięć lat temu. – Chciałam rozruszać te nasze trochę rozespane Białki. Stąd pomysł na zespół. Na początku ludzie nie traktowali nas serio, ale kiedy zobaczyli, że tyle dzięki nam się w naszej wsi zmienia, zaczęli się nami interesować. Może zabrzmi to zbyt śmiało, ale uważam, że dźwignęłyśmy kulturalne życie naszej miejscowości – wyjaśnia pani Elżbieta.

Jednak Grupa Śpiewacza Białki słynie nie tylko ze śpiewu. Aktywnie włącza się też w kulturalne inicjatywy swojej miejscowości i regionu. Można ją zobaczyć i usłyszeć podczas dożynek, festynów i innych uroczystości. – Nasze pomysły to także Orszak Trzech Króli, święto wsi Białki, książka „Miejsce mojego życia”, pomnik upamiętniający tragiczne wydarzenia z lipca 1944 r., przedstawienia, w jakie angażujemy mieszkańców – wylicza liderka grupy, która fundusze na swoją działalności zdobywa dzięki sprzedaży własnoręcznie zrobionych pierogów i wypieków. – Właściwie bez przerwy do czegoś się przygotowujemy, gdzieś wyjeżdżamy. Organizujemy mnóstwo warsztatów. Same ukończyłyśmy niedawno kurs komputerowy. Szyjemy też stroje, w których występujemy. Dbamy o zdrowie naszych mieszkańców, popularyzujemy ekologię, współpracujemy z przeróżnymi stowarzyszeniami. Długo by wymieniać – twierdzi pani Elżbieta.

 

By czas się zatrzymał

26 października, 0 16.00, w świetlicy w Białkach odbędzie się podsumowanie wycieczki, a także prezentacja teledysku. – Kiedy jeszcze wierzyłyśmy, że uda nam się pojechać do Włoch, nagrałyśmy w profesjonalnym studiu piosenkę o La Scali. Opowiadamy w niej, że spełniłyśmy swoje marzenie, wychwalamy operę. Miał to być grunt pod teledysk, jaki zapowiadałyśmy podczas zbiórki pieniędzy. I choć nie dotarłyśmy do Mediolanu, klip powstał. Tak jak obiecałyśmy. Dziękujemy w nim wszystkim, którzy pomogli nam zrealizować nasze marzenie – zaznacza E. Łęczycka, przyznając, iż łzy po La Scali już obeschły, a Białki już planują kolejną wyprawę. – Tym razem chcemy się przelecieć samolotem do polskiego miasta, w którym jest opera lub teatr muzyczny, by obejrzeć spektakl. Jednak zapłacimy za to z własnej kieszeni, bo dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki – dodaje E. Łęczycka. A kiedy pytam ją, czego życzyć Białkom – skoro właściwie wszystko, o czym tylko pomyślą, spełnia się – odpowiada: Zdrowia. Jak ono będzie, będą siły, by działać. No i niebanalnych pomysłów, które mogłybyśmy realizować dla naszych mieszkańców. A dla siebie? By czas trochę przyhamował, a wręcz się zatrzymał – mówi z uśmiechem liderka grupy.

Jolanta Krasnowska