Historia
Źródło: MGCK Ryki
Źródło: MGCK Ryki

Dramat trudny do wyobrażenia

Niepublikowane dokumenty, zdjęcia i relacje naocznych świadków przypomniały o okrucieństwie wojny. Pasjonaci historii uczestniczyli w wykładzie poświęconym losom Ryk i okolic we wrześniu 1939 r.

Pełną ciekawostek i anegdot pogadankę wygłosił historyk wojskowości i członek Towarzystwa Przyjaciół Stężycy Jarosław Frąckiewicz. Dzięki zgromadzonym przez badacza dokumentom widzowie mogli m.in. poznać sylwetki walczących w tych stronach żołnierzy i cywilne ofiary pierwszych dni wojny. Taka wielość bohaterów wzbudziła zdziwienie, bo miasteczko było na uboczu działań wojennych. Jednak linia kolejowa Dęblin - Łuków i trasa Lublin - Warszawa i tu ściągnęły niemieckie naloty. Obraz terroru i zniszczeń ukazali przejeżdżający przez Ryki dwaj dziennikarze. „Ryki płonęły. Na ulicach leżały zwęglone szczątki ludzkie. Kilkakrotnie przeżywaliśmy naloty samolotów na jednostki wojskowe” - opisywał Wacław Zuchniewicz. Dotkliwe skutki ostrzału przytoczył Mieczysław Krzepkowski. „Samolot obrał sobie za cel dworzec kolejowy oddalony o 2 km od naszego postoju. Nalot był skuteczny. Bomby trafiły w pociąg z amunicją artyleryjską. W miarę jak zapalały się kolejne wagony, wybuchające pociski rozrzucały odłamki na całą okolicę, na nas też” - relacjonował.

Cierpiącemu miastu dziennikarz współczuł nawet, gdy był już kilka kilometrów poza jego granicami. „Nagle jaskrawy błysk rozjaśnił okolicę i od strony Ryk uderzył nas huk i zimny podmuch. To w Rykach wyleciały w powietrze ostatnie wagony z amunicją. Jeśli podmuch o mało nie poprzewracał nas tu, to co musiało się stać z Rykami” – pisał.

 

Okruch radości w dniach śmierci

Zgodnie z przypuszczeniami redaktora straty w mieście były duże. Niemieckie bomby zabiły kilka osób już 8 września w Moszczance. Dzień później taka sama tragedia dotknęła Starą Dąbię. Wiele ofiar, w tym dzieci i młodych ludzi, pochłonęły bombardowania Ryk z 10 września. – Zginęło kilkadziesiąt osób (z nazwiska znamy 42), zarówno Polaków, jak i Żydów, ale byli to też uchodźcy i żołnierze Wojska Polskiego – zaznaczył J. Frąckiewicz. Wśród tej ostatniej grupy żniwo śmierci było szczególnie liczne. Według dokumentów 18 wojskowych zostało pochowanych w zbiorowej mogile na parafialnym cmentarzu. Ich ciała dopiero po wojnie doczekały się ekshumacji, ale ustalić udało się tożsamość tylko jednego żołnierza.

Na szczęście pierwsze tygodnie wojny przynosiły nie tylko śmierć i zniszczenie. Zdarzały się także i okazje do uśmiechu. – 3 września wracającego z kościoła Bolka Ryszkowskiego spotkała taka przyjemność, że został ojcem chrzestnym. Podeszła do niego kobieta i poprosiła, by asystował przy chrzcie jej synka, bo ojciec dziecka został zabrany na wojnę – opowiedział J. Frąckiewicz.

 

Dramat trudny do wyobrażenia

Więcej ciekawostek o początku września 1939 r. w Rykach i okolicy można było dowiedzieć się z biuletynu wydanego przez Towarzystwo Przyjaciół Ryk. Publikacja miała związek z rocznicą wybuchu II wojny światowej. A samo spotkanie zorganizowane w Miejsko-Gminnym Centrum Kultury miało związek z realizowanym przez placówkę projektem „A gdyby Jej nie było” związanym z obchodami 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

Co do potrzeby przywracania w tej formie pamięci o lokalnych bohaterach nie ma wątpliwości prezes TPR. – Trudno sobie wyobrazić, jak musieli się czuć pod spadającymi bombami, gdy ich domy płonęły. Ludzie włożyli wiele wysiłku, by Niemców wygonić – przekonywała Hanna Witek.

W ważnym dla mieszkańców spotkaniu wzięli udział m.in. proboszcz ryckiej parafii ks. kan. Stanisław Chodźko, przedstawiciele starostwa powiatowego, radni, osoby zainteresowane lokalną historią oraz ostatni żyjący świadkowie początku wojny.

Tomasz Kępka