Si vis pacem, para bellum
„Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. Zasada stara jak
świat. Nic nie jest dane raz na zawsze. To też wiadomo. Nie chodzi
o starcie militarne, choć według ekspertów globalna wojna dawno
trwa - w formule innej niż krwawe potyczki znane dotąd. Bardziej
chodzi o starcie cywilizacyjne. Zły duch wie, że ma mało czasu,
więc na front rzucił wszystkie swoje rezerwy.
Przywykliśmy do ostrych sporów, jakie miały miejsce w minionych latach, agresji różnej maści zawodowych rewolucjonistów, „obstawiających” praktycznie każdą uliczną zadymę, szukających obsesyjnie męczeństwa i marzących o tym, aby któryś z policjantów nie wytrzymał i przywalił pałą między oczy. Potem można to sfotografować, wysłać do „Gazety Wyborczej” czy TVN, a dzięki ich „uprzejmości” jeszcze tego samego dnia przeczytać o sobie w „zaprzyjaźnionych” gazetach w Niemczech czy Italii. Za takowe „zasługi” dla obrony demokracji miejsce na listach KO do kolejnych wyborów jest zapewnione! Niestety, demonstrować w Polsce można do woli, upokarzani policjanci są anielsko cierpliwi, ludzi coraz mniej zajmuje jazgot różnobarwnej hałastry, a i kasa płynąca z sorosowego źródełka ponoć się skończyła. Szuka się zatem na siłę innych przestrzeni, gdzie można rzucić zapałkę, zrobić pożar, a potem zacząć krzyczeć w niebogłosy: „Pali się! Pali się!”, oskarżając innych o niecne działania i bawić się w strażaka.
Przywykliśmy do ostrych sporów, jakie miały miejsce w minionych latach, agresji różnej maści zawodowych rewolucjonistów, „obstawiających” praktycznie każdą uliczną zadymę, szukających obsesyjnie męczeństwa i marzących o tym, aby któryś z policjantów nie wytrzymał i przywalił pałą między oczy. Potem można to sfotografować, wysłać do „Gazety Wyborczej” czy TVN, a dzięki ich „uprzejmości” jeszcze tego samego dnia przeczytać o sobie w „zaprzyjaźnionych” gazetach w Niemczech czy Italii. Za takowe „zasługi” dla obrony demokracji miejsce na listach KO do kolejnych wyborów jest zapewnione! Niestety, demonstrować w Polsce można do woli, upokarzani policjanci są anielsko cierpliwi, ludzi coraz mniej zajmuje jazgot różnobarwnej hałastry, a i kasa płynąca z sorosowego źródełka ponoć się skończyła. Szuka się zatem na siłę innych przestrzeni, gdzie można rzucić zapałkę, zrobić pożar, a potem zacząć krzyczeć w niebogłosy: „Pali się! Pali się!”, oskarżając innych o niecne działania i bawić się w strażaka.
Idealnie do tego nadaje się sfera światopoglądowa. Tu najłatwiej rozhuśtać emocje. No i się zaczęło. ...
Ks. Paweł Siedlanowski