Gorliwy duszpasterz
Wraz z jego odejściem parafia Najświętszego Zbawiciela straciła wspaniałego kapłana, a młodzi księża przyjaciela nazywanego „dziadkiem”. Ks. Stanisław spędził na ryckiej plebanii i w domu parafialnym prawie 30 lat. Dał się poznać nie tylko jako sprawny gospodarz, budowniczy, ale też jako niezwykły człowiek i gorliwy duszpasterz. Mieszkańcy Ryk na zawsze zapamiętają jego słowa z głoszonych homilii. Proste, ale treściwe kazania zapadały w serca, a echo głosu ks. Stanisława zdaje się być wciąż słyszalne. W każdą niedzielę podczas Mszy zachęcał do poważnego w niej uczestnictwa. „To kolejna niedziela w naszym życiu” - mawiał. „Nie wiemy, ile ich jeszcze mieć będziemy. Dlatego warto być człowiekiem praktykującym” - przekonywał. Jeszcze ważniejsze było dla niego podejście do wiary. „W tym zimnym tabernakulum jest obecny Chrystus. Powiedz: Jezu, dopomóż mi. Przebacz. Może źle się dzieje w mojej rodzinie. Czy rozmawiasz z Nim? Wiara nikomu nie zaszkodziła. A z nią kiedyś będzie nam łatwiej umierać” - nauczał ks. S. Burzec.
Ze szczególną troską o zbawienie parafian ks. Stanisław pochylał się zwłaszcza podczas rekolekcji. „To błogosławiony czas w naszym życiu. Żadna sprawa nie może nas zatrzymać w przyjściu do kościoła” – powtarzał. Tym ważnym sprawom sam dawał najlepszy przykład, gdy udzielał komunii i całymi godzinami siedział w konfesjonale, spowiadając ludzi.
Jeśli uraziłem, przepraszam
Podobnie jak do kapłaństwa ks. Stanisław podchodził do codziennego życia. Pod tym względem był wzorem dla młodych kapłanów. I za czasów jego pasterzowania, i później na plebanii zawsze był spokój. – Ksiądz prałat nigdy nikomu niczego nie zazdrościł i nie tworzył trudności. Księża zawsze się dogadywali. A gdy przeszedł na emeryturę, został na uboczu. Nie przeszkadzał, nie narzucał się i nie był dla nikogo kłopotem – zauważa pochodzący z Ryk ks. Krzysztof Piórkowski.
Duże wrażanie na każdym rozmówcy wywoływała też prostota i kultura osobista ks. S. Burzca. – Był człowiekiem, który łączył, a nie dzielił. Jego wewnętrzne ciepło, życzliwość i zwyczajna dobroć zjednały mu wielu przyjaciół – zaznacza burmistrz Ryk Jarosław Żaczek. Dobrą ilustracją do tych słów jest wypowiedź dawnego wikariusza ryckiej parafii ks. Tomasza Kosteckiego. – Pewnego razu na plebanii wywiązała się między kapłanami ostra wymiana zdań. Byłem wtedy jeszcze młodym księdzem. Pamiętam, że w pewnym momencie ks. Stanisław wstał i powiedział do mnie: „Jeśli cię w czymś uraziłem, to przepraszam” – wspomina ks. Tomasz.
W trosce o parafię i gminę
Szacunek do dawnego proboszcza wynikał też z jego pracowitości. – Ciągle coś robił, budował lub rozbudowywał – mówi ks. K. Piórkowski. To za jego czasów została wzniesiona m.in. kaplica cmentarna i kościół w Bazanowie. A cmentarz parafialny powiększył się o kolejną działkę.
Dobre zarządzanie mieniem wymagać kontaktów z miejscową władzą. Ale i tu ks. S. Burzec znalazł sprzymierzeńców. W samych superlatywach wypowiada się o nim dawny burmistrz Ryk. – Ksiądz prałat zawsze dążył do tego, by gmina i parafia się rozwijały. Razem uzgodniliśmy budowę parkingu przy nowym cmentarzu w Rykach. Pamiętam też rozmowę w nowo wybudowanej Szkole Podstawowej nr 2. Ksiądz zapytał dyrekcję: „Czego najbardziej potrzebujecie?”. Dyrektor powiedział: „Mamy boisko, ale brakuje bramek”. Gdy ksiądz poznał ich cenę, wyjął z portfela 3 tys. zł i przekazał na ten cel – opowiada Stanisław Miłosz.
Za obopólną zgodą doszło też do zamiany placów: parafialnego i gminnego. Na tym pierwszym powstał parking niedaleko urzędu. A z gminnego ksiądz także znalazł użytek. – Mówił, że będzie zabezpieczeniem na przyszłość w razie budowy nowego kościoła – zauważa S. Miłosz.
Bardzo cieszył się seminarium
Dobroć i życzliwość wieloletniego ryckiego proboszcza nie przeszły niezauważone przez Kapitułę Kolegiaty Janowskiej, której ks. Stanisław był członkiem. – W archiwum kapituły do dziś znajdują się dokumenty, w których znajdujemy uznanie wyrażane ks. prałatowi. Wspierał finansowo kult Męczenników Podlaskich: m.in. powstanie filmu „Pratulin” i wielką rekonstrukcję w Drelowie. Współfinansował też stypendia dla kleryków – zauważa następca ks. S. Burzca na urzędzie proboszcza w Rykach ks. kan. Roman Wiszniewski.
M.in. z tego ostatniego powodu dobre wspomnienia o zmarłym ma rektor siedleckiego seminarium. – Ksiądz prałat zawsze otaczał nas swoją troskliwą opieką. Bardzo cieszył się seminarium. Pamiętam, że kiedy dwa lata temu gościliśmy w Rykach z całą wspólnotą podczas Niedzieli Dobrego Pasterza, nie chciał opuścić żadnego spotkania. Dopytywał, jak seminarium funkcjonuje. I cieszył się, że tu, gdzie spędził tyle lat, mógł spotkać się z całą naszą wspólnotą – zauważa ks. kan. Piotr Paćkowski.
Zawsze z dystansem do siebie
Tak przychylne opinie wynikają z faktu, że ks. Stanisław nie stwarzał barier między sobą a ludźmi. A jeśli dołoży się do tego dystans do siebie i poczucie humoru, pojawia się obraz człowieka wyjątkowego. Księża do dziś zachowali w pamięci zabawne anegdoty. – Kilka lat temu wracaliśmy z odpustu w parafii św. Piusa w Dęblinie. To był już czas, kiedy zdolności motoryczne księdza prałata były mocno osłabione. Miał trudności, żeby wysiąść z mojego samochodu. Powiedziałem: „Prałacie przepraszam. Mój samochód jest taki niewygodny”. A ks. Stanisław na to: „Krzysztof, twój samochód jest wygodny, tylko ja już taki stary” – opowiada ks. K. Piórkowski.
Czasem o uśmiech przyprawiało nawet codzienne znoszenie cierpienia, z jakim ks. S. Burzec zmagał się w ostatnich tygodniach życia. – Kilka dni przed śmiercią nakłaniałem go do podjęcia leczenia. Opierał się. Nie wytrzymałem i powiedziałem: „Jest ksiądz uparty jak siostra Klementyna” [opiekunka – przyp. TK]. Wtedy ożywił się i powiedział: „Nawet bardziej!” – mówi ks. Krzysztof.
Ostatni list na pożegnanie
Wiadomość o chorobie i cierpieniu ks. prałata spowodowała, że wiele osób modliło się o jego powrót do zdrowia. Chętnych, którzy chcieli go pozdrowić, nie brakowało. Takie sygnały przekazywali ks. Stanisławowi odwiedzający go w szpitalu księża. – Zawsze się wtedy wzruszał. Mówił: „Zobacz, pamiętają o mnie” – wspomina ks. Piórkowski.
Wymownym wyrazem podziękowania za lata kapłaństwa i obecności w Rykach był liczny udział parafian w pogrzebie. Żegnała go rodzina oraz setki mieszkańców miasta i okolic. Jakby przeczuwając to, ks. prałat jeszcze za życia sformułował swoje dla nich przesłanie. „Ja, ks. Stanisław Burzec, dziękuję Bogu za łaskę powołania, za lata w kapłaństwie Chrystusa i służenia jego ludowi. Wdzięcznością ogarniam wszystkich, przede wszystkim moich rodziców, braci i całą rodzinę. Dziękuję za wszelkie dobro okazywane wobec mnie. Pragnę podziękować wiernym w parafiach, w których pracowałem, a szczególnie parafianom w Rykach, za modlitwy w mojej intencji. Pokornie przepraszam za grzechy i chcę polecać moją duszę miłosierdziu Bożemu” – napisał przed śmiercią.
Tomasz Kępka