Kościół
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Ty odpocznij, a ja pocierpię

„Abyśmy się mogli cieszyć Niepokalaną, Jezuskiem, mamy całą wieczność. By cieszyć Niepokalaną, Jezuska, mamy krótkie istnienie. Dlatego wyciśnijmy z naszego życia wszystko, co może przynieść chwałę Niepokalanej, Sercu Jezusowemu. Abyśmy, umierając, byli jedynie miłością” - pisała w liście do franciszkanina br. Feliksa Grabowca pochodząca z diecezji siedleckiej s. Wanda Róża Niewęgłowska, wielka charyzmatyczka cierpienia.

Urodziła się 6 listopada 1926 r. w położonych w powiecie łukowskim Toczyskach. Kiedy miała zaledwie pięć lat, zmarli jej rodzice i trafiła do domu dziecka przy ul. Cichej 6 w Lublinie. W wieku 22 lat zdiagnozowano u niej chorobę Heinego-Medina. Po kilkuletnim leczeniu w różnych szpitalach lekarze orzekli, iż Wanda do końca życia będzie sparaliżowana. Tak trafiła do Domu Opieki Społecznej przy ul. Głowackiego w Lublinie, gdzie przebywała do końca życia. Przeszła dziewięć operacji, cztery zawały serca. Trzy razy śmierć kliniczną. Miała też ciężką astmę oskrzelową, która powodowała obrzęki i duszności. Z wiekiem urazów i chorób przybywało. Nie sposób nawet je wszystkie wymienić. Dopóki mogła leżeć na wysoko ułożonych poduszkach, pracowała chałupniczo dla spółdzielni inwalidów, robiąc kapsle do butelek.

W 1962 r. za namową ks. Wacława Hryniewicza przyjęła biały szkaplerz tercjarzy dominikańskich i zakonne imię Róża, a od 1982 r. za zgodą przeora dominikanów w Lublinie nosiła habit.

 

Modliła się na łokciach

Cierpiała bardzo i wciąż była gotowa do nowych ofiar, mówiąc: „Panie Jezu, Ty odpocznij, a teraz ja pocierpię”. – Poznaliśmy się w Niepokalanowie, gdzie na wypoczynek przywieźli ją studenci Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Niestety, odpoczynku nie zaznała, gdyż zachorowała na zapalenie płuc i karetką odwieziono ją do Lublina. Gdy się lepiej poczuła, zaczęła pisać do mnie listy. Z lat od 1975-1989 uzbierałem ich ponad 140 – opowiada br. F. Grabowiec, franciszkanin z Niepokalanowa. – Pisała o modlitwie, cierpieniu i zgadzaniu się z wolą Bożą. Prosiła też o podawanie jej intencji, by mogła wypraszać potrzebującym Boże łaski – dodaje zakonnik, podkreślając, iż pisanie czegokolwiek przychodziło s. Róży z ogromnym wysiłkiem. Robiła to, leżąc w łóżku i podpierając się łokciami. W takiej pozycji malowała również piękne pocztówki i wysyłała je z okazji imienin swoim znajomym, a także modliła się. Napisała kiedyś: „Panie, błagam Cię za naszą ojczyznę nie na kolanach, ale na łokciach, na których otwierają się rany”.

 

W szkole Niepokalanej

Swoje cierpienie, a także modlitwy za innych zawierzała Maryi i Jezusowi. ...

MD

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł