Kto śpiewa, modli się dwa razy
Jubileusz odbył się 19 stycznia w kościele Bożego Ciała. Koncert zgromadził około tysiąca słuchaczy, w tym rodziny chórzystów, parafian, mieszkańców miasta i gości, wśród których m.in. znaleźli się poseł Krzysztof Tchórzewski, wiceprezydent Siedlec Robert Szczepanik, przewodniczący rady miasta Maciej Nowak, wiceprzewodniczący rady miasta Robert Chojecki, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej ks. kan. dr Piotr Paćkowski. Wszystkich powitał Mariusz Orzełowski, który od 16 lat jest dyrygentem grup muzycznych działających w parafii. Zaprezentował też krótką historię zespołu. - Powstał on w 1999 r. z inicjatywy proboszcza ks. Stanisława Wojteczuka pół roku przed wizytą apostolską Ojca Świętego Jana Pawła II w Siedlcach. Wówczas na terenie naszej diecezji, m.in. za sprawą ks. P. Paćkowskiego, powstawały chóry. Celem było przygotowanie celebry muzycznej na błoniach. Wtedy właśnie swoją działalność zainaugurował chór naszej parafii. Rok później powstała schola.
Pierwszym dyrygentem był ówczesny, a zarazem obecny organista Zdzisław Furman – przypomniał M. Orzełowski.
Obecnie zespół tworzy prawie 50-osobowa grupa kobiet i mężczyzn. A mottem, które im przyświeca, są słowa: „Panu Bogu jest niepotrzebna bylejakość”.
Owacje na stojąco
W programie koncertu znalazło się 20 najpiękniejszych utworów z okresu działalności chóru. W pierwszej części zebrani usłyszeli m.in. takie utwory sakralne jak: „Chrystus Wodzem, Chrystus Królem”, „Jezus moją jest radością” J.S Bacha, „Ave Maria”, „Czego chcesz od nas, Panie”, „Anima Christi”. Następnie zabrzmiały polskie i światowe pieśni bożonarodzeniowe. Oprócz parafialnych grup muzycznych wystąpili także soliści i instrumentaliści: Justyna Kowynia-Rymanowska (sopran), Małgorzata Jaszczuk – alt, Monika Klimiuk-Głuchowska (sopran) oraz muzycy: Jacek Łopaciuk – kotły, Marek Chromik – trąba, Jakub Woźniak – trąbka i Natalia Gazulak – flet, Mirosław Łukasiewicz – recytacje i prowadzenie. W jubileuszu wziął również udział Siedlecki Chór Złotego Wieku. Koncert został nagrodzony trzykrotnymi owacjami na stojąco i trzykrotnym bisem.
Dyplom od ministra
Na zakończenie głos zabrali zaproszeni goście. – Chciałem podziękować za pracę społeczną, którą bez wątpienia wykonujecie – podkreślił poseł K. Tchórzewski, a następnie wręczył chórzystom i scholi dyplom uznania przyznany przez ministra kultury za szczególne upowszechnianie kultury muzycznej. Natomiast wiceprezydent R. Szczepanik przekazał podziękowania w imieniu prezydenta Siedlec Andrzeja Sitnika. Od siebie zaś życzył kolejnych 20 lat sukcesów. Przewodniczący rady miasta M. Nowak gratulował dotychczasowej działalności. – Ten chór już zapisał się w historii nie tylko parafii, ale i miasta – stwierdził, życząc radości i satysfakcji ze wspólnego śpiewania, a także, by gardła i uszy nigdy nie odmówiły chórzystom posłuszeństwa.
Wiele ciepłych słów popłynęło w kierunku pierwszego dyrygenta Z. Furmana, a także proboszcza ks. prałata S. Wojteczuka. – Ten chór jest chlubą naszej parafii. Cieszymy się i dziękujemy, że jego członkowie swoim śpiewem uwielbiają Boga, poświęcają swój czas. Wyjątkowe słowa podziękowania należą się również do M. Orzełowskiego. Niech św. Cecylia, której relikwie mamy w naszym kościele, wspiera i wyprasza potrzebne łaski do dalszej pracy. Kto śpiewa, modli się dwa razy! – zaznaczył gospodarz parafii ks. prałat S. Wojteczuk.
Koncert zakończyło wspólne wykonanie kolędy „Cicha noc” i amerykańskiej pieśni bożonarodzeniowej „Dzwońże dzwon”. Odśpiewano również Apel Jasnogórski.
ROZMOWA
Laury nie są najważniejsze
Mariusz Orzełowski, dyrygent chóru
20 lat minęło jak jeden dzień, chciałoby się zanucić. Jakie to były lata?
Przede wszystkim bardzo pracowite, ponieważ śpiewamy przez dziesięć miesięcy w roku, robiąc przerwę jedynie na wakacje. Spotykamy się dwa razy w tygodniu na półtoragodzinnych próbach. Uczestniczymy niemal w każdej niedzielnej Eucharystii. Jesteśmy obecni na Pasterce, Rezurekcji, w dni świąteczne, na wszystkich kościelnych uroczystościach. Ci, którzy w 1999 r. zdecydowali się przyjść na pierwszą próbę chóru, wybrali nie tylko wspólne spędzanie czasu, śpiewanie, integrację, ale określoną postawę życiową, Która przekłada się także na ich rodziny. Zdarza się np., że chórzysta nie może wyjechać w niedzielę i święta, ponieważ zobowiązał się do uczestnictwa w Mszy św. czy uroczystościach. Zależy mi, by zespół był aktywny, rozwijał się, a to pociąga za sobą dodatkowe obowiązki, co również dotyka bliskich chórzystów. Obejmując dyrygenturę, sam również musiałem nieco podporządkować i zmienić swoje życie. Po zakończeniu pracy z Chórem Miasta Siedlce, który przecież nie musi śpiewać podczas każdej Eucharystii, okazało się, że mam zajętą niemal każdą niedzielę.
Siłę chóru – oprócz dyrygenta – stanowią głosy. W ciągu 20 lat przez chór na pewno „przewinęło się” wielu śpiewaków. Czy są tacy, którzy są w nim od początku?
Oczywiście i wcale nie jest to mała liczba, ponieważ blisko 80% obecnego składu stanowią ci, którzy 20 lat temu przyszli na pierwszą próbę. Wówczas mieli tylko dzieci, a dzisiaj często są babciami i dziadkami, co sprawia, że pojawiły się nowe zobowiązania, czyli opieka nad wnukami. W związku z tym starają się pogodzić swoje obowiązki z pasją śpiewania w chórze. Dołączają też nowe osoby. Jednak nabór przeprowadzam zwykle co trzy lata. Uważam, iż to najbardziej optymalne rozwiązanie. Trudno bowiem co roku budować na nowo brzmienie zespołu.
A młodzież? Czy młodzi ludzie chcą dziś śpiewać w chórze parafialnym?
Mamy scholę, w której śpiewają dzieci od piątego do 12 roku życia. To wiek, który cechuje ogromna spontaniczność i zapał. Potem dzieci zaczynają dorastać, pojawia się wstyd. Owszem, w pewnym momencie mieliśmy sporo młodych głosów, jednak było to 15-20 lat temu, kiedy np. internet nie stanowił konkurencji dla różnych zajęć i zainteresowań. Dzisiaj też wielu młodych ludzi dokształca się i studiuje w weekendy, przez co nie mogą zobowiązać się do niedzielnego śpiewania. W naszej parafii postawiliśmy na dzieci, ale w chórze mieszanym śpiewa 17-letnia Julia.
Które z wydarzeń ciągu minionych 20 lat uważa Pan za najważniejsze?
Po pierwsze sam moment powstania chóru, czyli Eucharystia na siedleckich błoniach podczas wizyty Jana Pawła II. Potem przeróżne wyjazdy, które organizowaliśmy raz do roku. Nazywałem je muzycznymi pielgrzymkami. Śpiewaliśmy m.in. w Krakowie, Częstochowie, Łagiewnikach, Kalwarii Zebrzydowskiej, Wadowicach, Licheniu, Toruniu, Kodniu. Byliśmy też u papieża Benedykta XIV w Castel Gandolfo, w Rzymie przy grobie św. Jana Pawła II, śpiewaliśmy również w Wilnie. Mamy też na swoim koncie nagrody. Do tej pory w parafii przechowywany jest dyplom za zajęcie drugiego miejsca w diecezjalnym przeglądzie chórów. Było to w drugim roku działalności zespołu, kiedy prowadził go jego założyciel, a obecny organista Zdzisław Furman. Do najważniejszych wydarzeń należy też trzecie miejsce na I Ogólnopolskim Festiwalu Seniorów „O Matce Pieśń” w Toruniu w 2017 r., gdzie o ścisły finał walczyły 23 zespoły. Udział w konkursach bez wątpienia podnosi poziom chóru i jest ważny, ale nie najważniejszy. Jesteśmy zespołem kościelnym i naszym głównym zadaniem jest oprawa muzyczna Mszy św. Dobre przygotowanie do liczącego się festiwalu trwa minimum cztery miesiące. To wiąże się z wyłączeniem na ten czas ze służby muzycznej w naszej parafii, a na to nie możemy sobie pozwolić. Laury nie są najważniejsze. Śpiewamy dla Boga i ludzi.
Skąd czerpie Pan inspiracje, przygotowując repertuar?
Wiele pieśni, zwłaszcza dla scholi, piszę sam po wcześniejszej rozmowie z ks. Dariuszem Ostałowskim. Niektóre powstały pod konkretną Eucharystię, kazanie czy wydarzenie w kalendarzu liturgicznym. Pracuję w Warszawie, i około pięciu godzin dziennie spędzam w samochodzie lub pociągu. Zwykle wtedy układam tekst i muzykę. Nagrywam na dyktafon, a potem przenoszę to na papier i partyturę. Natomiast przygotowując repertuar dla chóru, biorę pod uwagę jego możliwości. Dzisiaj też wiele nut i opracowań znajdziemy w internecie, z czego również korzystam.
Czy jest jakiś utwór-muzyczne marzenie, które chciałby Pan zrealizować z chórem?
Jako muzyk i dyrygent spełniłem wiele muzycznych marzeń. Wykonaliśmy m.in.: Carmina Burana, gigantyczne dzieło „Requiem” Verdiego i Mozarta, „Glorię” Vivaldiego, „Alleluja” Haendla, „Magnificat” Bacha. Ale w literaturze muzycznej jest mnóstwo utworów, więc z pewnością coś jeszcze się znajdzie. Przed nami, jak Bóg da zdrowie i siły, kolejne lata pracy.
Dziękuję za rozmowę.
Jolanta Krasnowska