Trzeba zjeść pączka
Znany jest jako karnawał, zapusty, mięsopust, ponieważ „mięso opuszczało człeka na długie tygodnie”. Od świtu w tłusty czwartek chodzono gromadami po ulicach. Tańczono, śpiewano, płatano figle. Podstawowymi przysmakami kojarzonymi z tym dniem były i są pączki oraz faworki. Zwyczaj jedzenia w tłusty czwartek pączków zadomowił się w Polsce już w XVII w. i znany był w miastach i na dworach. Na wsi pojawiły się pod koniec XIX i na początku XX w. Popularne dzisiaj słodkie i puszyste pączki dawniej jadano ze skwarkami. Tego dnia przyrządzano również inne smakołyki - nie wszystkie na słodko. Znane były bałabuchy, tj. pszenne bułeczki polane roztopioną słoniną z dodatkiem skwarek, hreczuszki, czyli pierogi z mąki gryczanej z białym serem na słono, racuchy - placki z mąki gryczanej czy plińce, tj. placki ziemniaczane. Były też okładki z owocami i racuchy na słodko.
– Pączki i faworki były u nas, odkąd pamiętam – mówi Krystyna Stankiewicz, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich z Dubowa w gminie Łomazy w powiecie bialskim. – Oczywiście była i zabawa przy muzyce akordeonu i skrzypiec.
Podtrzymywaniu regionalnych zwyczajów i obrzędów ludowych sprzyja wspólnotowość. Dlatego przygotowywanie ciasta i smażenie pączków także odbywa się w grupie. – Dawniej, w czasach, które ledwo pamiętam, kobiety spotykały się w domach i tam organizowane były ostatki – opowiada pani Krystyna. – Dziś jest podobnie, tyle tylko, że często nasze spotkania odbywają się w wiejskiej świetlicy. Dużo mówi się o integracji mieszkańców miejscowości i myślę, że przy KGW tworzy się właśnie taka wspólnota. Na nasze spotkania przy różnych okazjach w ciągu roku przychodzą rodziny, a babcie zabierają ze sobą wnuki.
Przy smażeniu pączków obecni są nawet mężczyźni. – To grupa strażaków, ponieważ nasi mężowie to członkowie OSP – wyjaśnia przewodnicząca koła. – W związku z tym, że świetlica zimą nie jest dość ciepłym miejscem, a ciasto przygotowywane na pączki potrzebuje wyższej temperatury, spotykamy się w domu jednej z nas. Już od rana trwa praca, której towarzyszą rozmowy i śpiew, bo wszystkie panie z koła są członkiniami zespołu śpiewaczego Zielona kalina. Potem, kiedy pączki są już gotowe, częstujemy się nimi we własnym gronie i we wspólnocie spędzamy czas ostatków.
Przy okazji prób zespołu śpiewaczego
Nie wszędzie tłusty czwartek był tym dniem szczególnym. W okolicach Wisznic, skąd pochodzi Barbara Litwiniuk, zapusty odbywały się we wtorek. – Ludzie spotykali się w domach, były tańce i śpiew – opowiada prezes Stowarzyszenia Twórców Kultury Nadbużańskiej we Włodawie. – Podobnie było we wsi Krasówka czy w okolicach Hanny. Nie mówiło się o tłustym czwartku.
Pączki, jak podkreśla pani Barbara, pojawiały się w ten dzień przy okazji czwartkowych spotkań zespołu śpiewaczego Kresowianki, którym kieruje od ponad 15 lat. – Część spotkania przeznaczaliśmy na próbę, potem świętowaliśmy. Od kilku lat jesteśmy zapraszani do Domu Pomocy Społecznej w Różance, gdzie wraz z pensjonariuszami i osobami niepełnosprawnymi spędzamy wieczór karnawałowy. Na czas zabawy opracowywany jest specjalny program, z odpowiednią, skoczną muzyką i konkursami. Przygotowujemy maski karnawałowe, są serpentyny i dekoracje sali. Przyjeżdżają zespoły, m.in. Złota jesień oraz Wrzos. Jest to też czas na czytanie poezji autorstwa pensjonariuszy DPS-u oraz grupy poetyckiej „Nadbużańska fraza”. Tłusty czwartek przeżywamy wspólnotowo.
Powracają do tradycji
Tłusty czwartek kultywowany jest od wielu lat w gminie Żelechów w powiecie garwolińskim. – Starsze członkinie koła wspominają, że smażenie pączków lub faworków odbywało się w domach – zdradza Magdalena Radomińska, założycielka i przewodnicząca KGW Żelechów. – Było to zajęcie rodzinne. Kobiety z córkami i wnukami przygotowywały ciasto dzień lub dwa wcześniej, nadziewały marmoladą, powidłami czy konfiturą z róży i smażyły na gorącym tłuszczu. Z czasem zanikł zwyczaj domowego wyrobu. Aktualnie powraca się do tradycji. Zazwyczaj przy cieście pracują babcie z wnuczkami. Pączki i faworki rozdawane są sąsiadom – opowiada M. Radomińska.
O dzieleniu się z innymi przypomina inny zwyczaj z okolic Żelechowa. – Jedna ze starszych naszych członkiń, mieszkanka Kalenia, wspomina, że dawniej w tłusty czwartek mieszkańcy przebierali się, zakładali strojne ubrania, panowie – kapelusze, a panie – korale i chodzili od domu do domu, śpiewając. Przebierańcy przyjmowani w poszczególnych domostwach otrzymywali słodkości – mówi M. Radomińska.
Dziś tego zwyczaju nie ma, ale pozostało pielęgnowanie innego – tradycyjnego domowego smażenia pączków lub faworków. – Spotykamy się od dwóch lat w kole, tworząc wspólnotę wielopokoleniową: wśród nas są kobiety dwudziestokilkuletnie i te po 70 roku życia – podkreśla pani Magdalena. – W ubiegłym roku wspólnie, w grupie kilkunastu kobiet przygotowałyśmy faworki. W tym roku będzie tak samo.
Joanna Szubstarska