Nie ma tego złego?
Kolega zachowuje się tak, jakby wygrał los na loterii, chwaląc się, że udało mu się kupić maseczkę na internetowej aukcji za 200 zł, bo w aptekach już nie ma. Trudno się dziwić takim zachowaniom, skoro koronawirus od kilku tygodni to w mediach numer jeden. A poziom paniki wzrasta wraz z liczbą zarażonych, o których skrupulatnie donoszą serwisy informacyjne. Skoro już ta zaraza nas dopadła - i zapewne szybko nie odpuści - postarajmy się znaleźć w tej sytuacji jakieś plusy. Za pozytywny przejaw należy na pewno uznać zakrojoną na szeroką skalę akcję propagowania mycia rąk, w którą zaangażowali się nawet dwaj marszałkowie senatu, proponując dwie konkurencyjne metody. Nieważne, czy więcej zwolenników ma sposób na naciskanie dozownika z mydłem kciukiem, czy też częścią ciała, która myciu nie podlega... Najważniejsze, żeby ta podstawowa zasada higieny weszła rodakom w krew.
Plus drugi: tam, gdzie szaleje koronawirus, znika problem smogu. Bo jak do tej pory na nic zdały się kolejne szczyty klimatyczne i zaniepokojenie dotyczące stanu powietrza wyrażane przez możnych tego świata na forach publicznych. Emisje dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych ciągle rosną. Tymczasem okazuje się, że naukowcy z Wuhan opracowali pierwszą skuteczną strategię na zatrzymanie emisji szkodliwych gazów i pyłów.
Po trzecie: w ślad za szalejącą epidemią zaczęły pojawiać się nowe nawyki żywieniowe. Nasi rodacy na masową skalę wprowadzają do swoich diet makaron i ryż. Oba produkty nie tuczą, zawierają węglowodany, błonnik, a zatem jest szansa, że z epidemii wyjdziemy smuklejsi i zdrowsi. Swoją drogą, bardzo ciekawy jest wybór asortymentu, bowiem kojarzy się on z Włochami i Chinami, a więc krajami, gdzie COVID-19 zbiera największe żniwo. Ale to już pytanie do socjologów czy psychologów. Podobnie jak kwestia nagłego zapotrzebowania na papier toaletowy. Na razie nikt nie chce zdradzić, po co mu hurtowe jego ilości. Być może u starszych osób ujawniła się tęsknota za czasami PRL, a młodym, którzy wiedzę o czasach słusznie minionych czerpią z filmów Barei, zachciało się uczestniczyć w lekcjach historii w plenerze.
Kolejny pozytywny objaw: zmuszeni do rezygnacji z zagranicznych wojaży niedługo odkryjemy, że tak naprawdę w Polsce jest tyle pięknych miejsc. A do kraju nad Wisłą zaczną masowo wracać rodacy pracujący za granicą. Wszakże nikt nie chciałby dostać rachunku za leczenie w euro.
I wreszcie: urzędnicy nie muszą użerać się z upierdliwymi petentami. I to ci pierwsi najmniej będą cieszyć się z powrotu do normalności.
Kinga Ochnio